Krystyna Ptok, nie ukrywa, że ją to niepokoi, że niezadowolenie wśród środowiska eskaluje. – Środowisko jest już zmęczone fizycznie i psychicznie. Od pół roku trwają negocjacje z ministrem zdrowia, ale nic z tego nie wynika. Pielęgniarki mają dość, dlatego idą na zwolnienia, ale to na pewno ma także uzasadnienie zdrowotne.
Ptok podaje, że pielęgniarki masowo poszły na zwolnienia w szpitalach województwie podkarpackiego, lubelskiego czy świętokrzyskiego. Dyrekcja Szpitala Specjalistycznego im. Edmunda Biernackiego w Mielcu poinformowała w poniedziałek, że na krótkoterminowych zwolnieniach chorobowych przebywa 99 osób z personelu pielęgniarskiego. „ W związku z liczną absencją chorobową, decyzją dyrekcji szpitala, wstrzymano przyjęcia nowych pacjentów i wykonywanie zabiegów, a także zawieszono funkcjonowanie Szpitalnego Oddziału Ratunkowego oraz Oddziału Dermatologicznego. Pozostałe oddziały działają w minimalnej obsadzie pielęgniarskiej” – poinformowała dyrekcja szpitala.
15 szpitali ma problem z obsadą
Także w Wojewódzkim Szpitalu im. Zofii z Zamoyskich Tarnowskiej w Tarnobrzegu od poniedziałku wstrzymano przyjęcia pacjentów do oddziałów szpitalnych. Szpitalny Oddział Ratunkowy przyjmuje tylko pacjentów w stanach bezpośredniego zagrożenia życia. Tutaj przyczyna jest ta sama – pielęgniarki wzięły zwolnienia lekarskie.
Z informacji przekazanych przez Stowarzyszenie Pielęgniarki Cyfrowe wynika, że pielęgniarki poszły na zwolnienia lekarskie już w 15 szpitalach w Polsce m.in. w Szpitalu Powiatowym w Skarżysku-Kamiennej w woj. świętokrzyskim (zamknięto oddział chirurgiczny, pacjenci są kierowani do innych szpitali), szpitalu Klinicznym numer 1 i numer 4 w Lublinie, Samodzielnym Publicznym Zakładzie Opieki Zdrowotnej w Lubartowie, Szpitalu Klinicznym numer 2 w Rzeszowie (nie działa Szpitalny Oddział Ratunkowy). Od 20 czerwca także w szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy zwolnienia przyniosło 72 pielęgniarki i wtedy ograniczono przyjęcia pacjentów, wstrzymano planowane zabiegi.
– Masowe przynoszenie L4 przez pielęgniarki to efekt tego, że nie są poważnie traktowane przez dyrekcje szpitali – mówi Katarzyna Kowalska, prezes Stowarzyszenia Pielęgniarki Cyfrowe. – Dużo więcej szpitali jest w sporze zbiorowym, dlatego to dopiero początek. Szpitali, w których pielęgniarki są niezadowolone z tego, w jakiś sposób realizowane jest porozumienie zawarte między pielęgniarkami i byłym ministrem zdrowia prof. Zembalą, czyli tzw. „zembalówka” jest dużo więcej.
Kowalska i podaje, że nie zgadzają się na to, by podwyżka w wysokości 4 razy 400 zł była dodawana do postawy pensji, a takie propozycje składają im dyrektorzy. – Efekt jest taki, że pielęgniarki dostają po 60 zł podwyżki, zamiast 1600 brutto brutto– podkreśla Kowalska. – To jawne lekceważenie naszego zawodu. Na co dłużej nie chcemy się godzić.
Prezes Stowarzyszenia Pielęgniarki Cyfrowe podkreśla, że wiele pielęgniarek pracuje na dwa etaty, bo ich średnia pensja wynosi 2,5 tys. zł. – Wszyscy wiemy, że braki w tym zawodzie są ogromne. Tymczasem ministerstwo zdrowia w projekcie ustawy o najniższym wynagrodzeniach proponuje, by pielęgniarka z tytułem magistra zarabiała tyle samo co opiekun medyczny. Brakuje nam systemowych zachęt do pracy w tym zawodzie – mówi Katarzyna Kowalska podkreśla, że atmosferę w środowisku pogarsza także przedłużające się negocjacje z ministrem zdrowia Łukaszem Szumowskim, których treść została utajniona. Związki zawodowe razem z samorządem pielęgniarek negocjują m.in. w jakiej formie ma być od września 2019 r. wypłacana tzw. „zembalówka”.
ZUS ma weryfikować zwolnienia
Dyrekcja placówki z Mielca nie ukrywa, że podjęła już działania zmierzające do wyjaśnienia sprawy tak dużej liczby zwolnień lekarskich, a także złożyła zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa tj. narażenia pacjentów na utratę życia i zdrowia, a zakładu pracy – na duże straty finansowe. Jednocześnie rozpoczyna się weryfikacja ww. zwolnień lekarskich przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.
Cecylia Domżała, prezes Związku Pracodawców Mazowieckie Porozumienie Szpitali Powiatowych podkreśla, że w szpitalach na Mazowszu nie ma na razie problemu ze zwiększoną absencją chorobową wśród pielęgniarek.
- W szpitalach, w których doszło do dużych braków wśród załogi pielęgniarskiej występuje problem dotyczący wzrostu wynagrodzeń – mówi Domżalska. – We wrześniu ma być wypłacona kolejna, czwarta transza 400 zł, które były obiecane w porozumieniu między pielęgniarkami i ministrem zdrowia Zembalą – tłumaczy Domżała i dodaje, że zarówno pracodawcy, jak i pielęgniarki czekają na efekt rozmów między ministrem zdrowia i NRPiP oraz OZZPiP. Ich treść została utajniona. Wiadomo, że obie organizacje odrzuciły obie propozycji resortu i zaproponowały swoje rozwiązanie.
Także Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych podkreśla, że widzą, że „pielęgniarkom puszczają nerwy”.
– Wszyscy wiemy, że są ogromne braki kadrowe w pielęgniarstwie, niestety nie ma żadnych rozwiązań systemowych, by zachęcić nowe osoby do pracy w tym zawodzie. Negocjacje z ministerstwem się przedużają, a to na pewno nie poprawia atmosfery. Przynoszenie zwolnień lekarskich przez pielęgniarki to inicjatywy oddolne. Nie mamy na to wpływu, że w jakimś szpitalu pielęgniarki mają już dość i wybierają taką formę protestu, ale to pokazuje, że pilnie są potrzebne działania rządu, by uspokoić nastroje.