Problem dotyczy prawie wszystkich osób przywiezionych karetkami do szpitala po wypadkach. Na ogół są to pacjenci nieprzytomni, którzy nie mogą podpisać oświadczenia zezwalającego rodzinie na wgląd w akta medyczne. Jeśli taka osoba umiera, otrzymanie dokumentacji przez jej najbliższych graniczy z cudem. Szpitale odmawiają udostępnienia kopii zasłaniając się dobrem pacjenta i tajemnicą informacji.
W podobnej sytuacji znalazła się Hanna S. , która zwróciła się 18 maja 2012 r. do dyrekcji szpitala bielańskiego w Warszawie o przekazanie dokumentacji medycznej jej męża, który zmarł w tym szpitalu po dwóch dniach pobytu. Wcześniej na nic nie chorował, miał zaledwie 59 lat.

Szpital obowiązuje tajemnica medyczna

Zastępca dyrektora szpitala 19 czerwca 2012 r. odmówił przekazania kopii akt, gdyż zmarły pacjent nie wyraził zgody na ich udostępnianie. Powołał się przy tym na art. 26 ust. 2 ustawy o prawach pacjenta. Zgodnie z tym przepisem po śmierci pacjenta prawo wglądu w dokumentację medyczną ma osoba upoważniona przez pacjenta za życia.
Pacjent nie udzielił upoważnienia żonie w tym szpitalu, ale trzy miesiące wcześniej złożył taką deklarację swojemu lekarzowi rodzinnemu. To jednak nie przekonało dyrekcji szpitala bielańskiego. Zdaniem dyrektora upoważnienie udzielone przez pacjenta osobie trzeciej w jednej placówce medycznej nie ma zastosowania u innego świadczeniodawcy. Jest to pogląd szeroko rozpowszechniony i, o ile pewne wątpliwości powstają w zakresie uznawania upoważnień udzielonych w tej samej placówce medycznej podczas wcześniejszych hospitalizacji, to udzielenie upoważnienia u innego świadczeniodawcy nie jest uznawane za skuteczne. W ocenie dyrektora w relacji między prawem pacjenta do dysponowania informacjami dotyczącymi stanu jego zdrowia i podjętego leczenia, a prawem rodziny (bliskich) do uzyskania dostępu do dokumentacji medycznej przeważać winno prawo pacjenta do zachowania w tajemnicy informacji - wyjaśnił dyrektor szpitala.

Bezczynność szpitala
Hanna S. zwróciła się o pomoc do Rzecznika Praw Obywatelskich. Ten stwierdził, że dyrekcja szpitala pozostaje w bezczynności, gdyż żona ma prawo wglądu w akta medyczne na podstawie wcześniejszego upoważnienia.
Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w wyroku z 13 lutego 2013 roku stwierdził, że bezczynność miała miejsce z rażącym naruszeniem prawa po stronie szpitala. W czasie rozprawy Hanna S. oświadczyła, że otrzymała kserokopię dokumentacji medycznej  w styczniu 2013 r. po złożeniu wniosku do Wojewódzkiej Komisji Zdarzeń Medycznych i opłaceniu 200 zł.
WSA uzasadniając wyrok stwierdził, że nie ma żadnego racjonalnego powodu, aby traktować oświadczenie pacjenta upoważniające osobę bliską do uzyskania jej dokumentacji, jako sporządzone tylko na użytek świadczeniodawcy, który założył historię choroby, w której oświadczenie takie się znalazło. Zostało ono bowiem sporządzone w związku z określonym zdarzeniem medycznym, które poddawane było leczeniu nie tylko przez lekarza rodzinnego, ale i bielański szpital.

Nie było rażącego naruszenia
Z tym wyrokiem nie zgodziła się dyrekcja szpitala i złożyła skargę kasacyjną. W skardze stwierdzono, że art.26 ust. 2 ustawy o prawach pacjentach został źle zinterpretowany przez sąd I instancji. Sprawa stała się bezprzedmiotowa, gdyż akta medyczne zostały udostępnione.
NSA w wyroku z  17 września br. stwierdził, że doszło do przewlekłości, ale nie była ona rażąca. Dlatego, że szpital stale prowadził korespondencję z zona zmarłego pacjenta. Sędzia Janusz Furmenek podkreślił, że upoważnienie do udostępnienia akt Hannie S. wynikało z wcześniejszej deklaracji pacjenta.
- Ustawa o ochronie praw pacjenta ma służyć nie tylko pacjentom, ale ich rodzinom do należytego leczenia - powiedział sędzia. - Między prawem do tajemnicy informacji a prawem rodziny do dokumentacji medycznej pacjenta nie ma sprzeczności, jak słusznie zauważył Rzecznik Praw Obywatelskich.

Sygnatura akt II OSK 1539/13, wyrok z 17 września 2013 r.