- Ujednolicimy wysokość składki zdrowotnej i sposób jej liczenia. Osoby prowadzące działalność gospodarczą powinny płacić taką samą składkę, jak pracownicy - powiedział w poniedziałek Jan Sarnowski, wiceminister finansów. - Naszym celem jest wyrównanie szans na dobre życie między tymi, którzy zarabiają najwięcej, a tymi, którzy zarabiają najmniej - dodał. Tym samym wbrew oczekiwaniom ekspertów od ochrony zdrowia nie będzie nowej składki zdrowotnej, ale nowe zasady naliczania obecnej, która wynosi 9 proc. podstawy wymiaru. Tyle, że nie będzie jej można odliczyć od podatku. Zyskać ma na tym i budżet, i NFZ. Zyski mogą być jednak niższe niż spodziewa się rząd. Nowe zasady uderzą bowiem w 60 proc. przedsiębiorczych Polaków, którzy już się zastanawiają, co zrobić, by ich uniknąć, zwłaszcza przedsiębiorcy na podatku liniowym.
Co innego zapowiedział premier, co innego zapisano w programie i zrealizuje Ministerstwo Finansów
- Najważniejsza jest służba zdrowia - powiedział premier Mateusz Morawiecki w sobotę prezentując na konwencji PiS program Polski Ład. - I tutaj oprzemy się na nowych źródłach finansowania z nowej składki liniowej, bez możliwości odpisania jej od podatku - powiedział Morawiecki. Premier podkreślił też, że nowa składka wpłynie do Narodowego Funduszu Zdrowia wyłącznie po to, by poprawiać jakość służby zdrowia. Pytanie przez nas eksperci od ochrony zdrowia mówili, że zapewne miał na myśli tzw. składkę opiekuńczą, którą rekomendowano wprowadzić. - Zakładałam, że zmiany pójdą w kierunku dodatkowego ubezpieczenia opiekuńczego dla wszystkich, w tym rolników - mówi dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego. Byłoby to obok obecnej składki zdrowotnej dodatkowe ubezpieczenie, mające poprawić opiekę długoterminową, wynoszące od 1 do 2 proc. dochodu. Podobnie mówiła nam Maria Libura, ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, kierownik Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Wówczas do NFZ wpłynęłaby dotychczasowa składka zdrowotna i nowa tzw. opiekuńcza. W programie zaś czytamy, że aby zagwarantować wyższe dochody systemu ochrony zdrowia, zmiany obejmą także wprowadzenie zasad opłacania składek zdrowotnych dla działalności gospodarczych, takich samych jak w przypadku umów o pracę. Dlatego zapytaliśmy Ministerstwo Zdrowia, czy będzie nowa składka o której powiedział premier. - Pytania, dotyczące nowej składki należy kierować do Ministerstwa Finansów, Ministerstwo Zdrowia nie opracowuje przepisów dotyczących systemu podatkowego i składek ubezpieczeniowych - odpowiedział Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia. A Jan Sarnowski, wiceminister finansów, potwierdził w poniedziałek, że chodzi o określenie nowych zasad dla dotychczasowej składki zdrowotnej, które najbardziej uderzą w przedsiębiorczych Polaków, rozliczających się liniowo.
Składka zdrowotna - jakie są obecne zasady
Dla osób w ZUS od 2008 roku składka zdrowotna wynosi 9 proc. podstawy wymiaru. W przypadku pracowników podstawą wymiaru jest wynagrodzenie - im jest wyższe, tym wyższa jest składka. Dla przedsiębiorców podstawa to 75 proc. przeciętnego wynagrodzenia za IV kw. poprzedniego roku. W 2020 roku dla nich składka wynosiła 362,4 zł, a w 2021 roku wynosi 381,81 zł. W IV kwartale 2020 roku przeciętne wynagrodzenie wynosiło bowiem 5656,51 zł, a zatem 9 proc. składki zdrowotnej jest liczone od 4 242 zł. Jest to zatem składka ryczałtowa.
- Obecnie obowiązkowo składka zdrowotna trafia poprzez ZUS do Narodowego Funduszu Zdrowia. W przypadku zatrudnionych jest to stały procent odprowadzany od każdej złotówki - wyjaśnia dr Tomasz Lasocki z Katedry Prawa Ubezpieczeń Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. - Natomiast niezależnie od sytuacji finansowej prowadzącego działalność, musi on co miesiąc odprowadzić 381 zł - podkreśla dr Lasocki. I zaznacza, że nawet korzystający z ulgi na start, czy preferencyjnego ZUS, płacą składkę zdrowotną w tej wysokości.
- Zmniejszony wymiar dotyczy składek na ubezpieczenia społeczne, czyli emerytalne, rentowe, chorobowe i wypadkowe, ale nie dotyczy składki zdrowotnej - podkreśla dr Lasocki. W efekcie w 2019 roku ZUS przekazał do NFZ 84,3 miliarda złotych, a w 2020 roku - 85,2 miliarda złotych. W Polsce ok. 2,5 miliona osób prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą, można zatem szacować, że każda z nich zapłaciła rocznie na NFZ
4 348,8 zł, co daje w sumie ok. 10,8 mld zł. Zatem to zatrudnieni w dużej mierze finansują NFZ, a nie przedsiębiorcy. Ponadto obecnie każdy 7,75 proc. składki zdrowotnej można odliczyć od podatku - zarówno zatrudniony, jak i prowadzący działalność. Przedsiębiorcy zatem, którzy płacą 381,81 zł składki zdrowotnej, od podatku odliczają 328,78 zł. Ich realne obciążenie składką zdrowotną wynosi więc 53 zł miesięcznie. Zapowiadane zmiany oznaczają zwielokrotnienie tego obciążenia.
Wyższa składka zdrowotna dla prowadzących działalność gospodarczą
- Ujednolicimy wysokość składki zdrowotnej i sposób jej liczenia. Osoby prowadzące działalność gospodarczą powinny płacić taką samą składkę, jak pracownicy - powiedział w poniedziałek Jan Sarnowski, wiceminister finansów. - Naszym celem jest wyrównanie szans na dobre życie między tymi, którzy zarabiają najwięcej, a tymi, którzy zarabiają najmniej - dodał. - W uproszczeniu można powiedzieć, że to właśnie podwyższenie podatku o 7,75 proc. - tłumaczy Dariusz Gałązka, partner w Grant Thorthon. Wciąż jednak nie ma projektów przepisów. Mają zostać przedstawione na przełomie czerwca i lipca, a Rada Ministrów ma je przyjąć we wrześniu 2021 roku. Na str. 25 Polskiego ładu jest napisane, że będzie to liczone liniowo od dochodu, a na str. 46, że proporcjonalnie. Jedno nie wyklucza drugiego. - Liniowo nie wyklucza proporcjonalnie. Można założyć, że rząd zaproponuje stały procent od każdej złotówki, czyli w stałej proporcji - tłumaczy dr Lasocki. I wskazuje, że problem leży, gdzie indziej. - Jeżeli nowa składka zdrowotna będzie liczona od dochodu, to znaczna część prowadzących działalność zapłaci znacznie mniej. Przykładowo dziś tzw. samozatrudniony, który co miesiąc ma przychód w wysokości 3 tys. zł, na tyle wystawia fakturę, składkę zdrowotną płaci od podstawy wynoszącej blisko 4,3 tys. zł. Po zmianach składkę będzie opłacał od dochodu, czyli przychodu pomniejszonego o poniesione koszty. Może więc się okazać, że zapłaci znacznie niższą składkę - tłumaczy dr Lasocki. Jan Sarnowski, wiceminister finansów, podał, że niższą składkę zdrowotną odprowadzić ok. 40 proc. najmniej zarabiających przedsiębiorców. Pytanie co zrobi po zmianach 60 proc. przedsiębiorców, którzy zarabiają ponad 4242 zł. Dla nich składka zdrowotna będzie wyższa niż obecnie. -Liniowa składka zdrowotna dla JDG, proporcjonalna do dochodu to gorzka pigułka Polskiego Ładu, zwłaszcza dla prowadzących jednoosobową działalność i zarabiających powyżej 5 tys. zł miesięcznie. Oni zapłacą więcej, zwłaszcza jak rozliczają się liniowo - ocenia Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. Stracą bowiem możliwość jej odliczenia od podatku, dochodu oraz zaliczenia w koszty uzyskania przychodów. A nie ma pewności, czy wszyscy skorzystają z wyższej wolnej kwoty od podatku.
Ryczałtowcy i rozliczający się liniowo - dużo pytań, mało odpowiedzi
Z wyliczeń Łukasza Kozłowskiego wynika, że po zmianach próg opłacalności podatku liniowego przesuwa się z ok. 9.800 zł na 12.700 zł, o ile będzie można uwzględnić kwotę wolną od podatku w nowej wysokości 30 tys. zł lub na 16 200 zł (bez kwoty wolnej). Oznacza to wzrost efektywnego obciążenia z 24,4 proc. na odpowiedni 30,3 proc. lub 32,9 proc. Co prawda wiceminister Sarnowski zapowiedział, że wyższa kwota wolna będzie dla wszystkich, ale konkretnych projektów przepisów nie ma, a w nich mogą być jednak ujęte wyjątki.
Pozostaje jeszcze pytanie, ile zapłaci przedsiębiorca, który ma zerowy dochód lub rozlicza się ryczałtem. Jest ich 1,5 miliona na 2,5 miliona prowadzących działalność. Oni nie wyliczają dochodu, nie mają prawa nic wrzucić w koszty, a podatek płacą według stawki ryczałtowej wynoszącej od 2 do 20 proc. zależnie od rodzaju działalności. Obecnie płacą 381 zł składki zdrowotnej. - Resort rozważa, czy nie należy wprowadzić stawki minimalnej składki - powiedział Sarnowski. - Wychodzimy z założenia, że w naturalny sposób przedsiębiorcy inwestują, ponoszą koszty i w sytuacji, kiedy ich działalność przynosi straty, to też trudno wymagać od nich, aby opłacali składkę w jakiejś znacznej wysokości - wskazał. I znowu jednak brakuje szczegółów.
Przekształcenie działalności w spółkę kapitałową
Z wyliczeń Łukasza Kozłowskiego, przy uwzględnieniu ulgi dla klasy średniej, zmiany dla prowadzących działalność gospodarczą nie będą opłacalne, zwłaszcza dla rozliczających się liniowo, bez uwzględnienia kwoty wolnej od podatku. Dlatego zdaniem dr Lasockiego część osób o wyższych dochodach rozważy przekształcenie działalności w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością - dlaczego może to być opłacalne, piszemy tutaj. Wówczas nie można jednak skorzystać z preferencyjnego i małego ZUS. Gdy wspólników jest więcej, nie płaci się od nich składek na ZUS, o ile nie są zatrudnieni na umowę o pracę czy zlecenia. Co prawda spółka musi mieć prezesa, którym zwykle bywa wspólnik, ale można go powołać lub zatrudnić na umowie o pracę. Takie wydatki są wrzucane w firmowe koszty. Jeśli więc spółka ma przynajmniej dwóch udziałowców, pozwala zaoszczędzić na składkach na ZUS. Łukasz Kozłowski uważa, że przekształcenie działalności gospodarczej w spółkę kapitałową będzie opłacalne dopiero przy dochodach na poziomie 30 tys. zł. Tyle, że taki próg osiąga już mąż i żona, którzy zarabiają po 15 tys. zł brutto. - Warto zauważyć, że w Polsce wiele firm średnich jest wciąż prowadzonych w formie JDG, i one po wdrożeniu Polskiego ładu zyskają silny bodziec do przekształcenia się w spółkę kapitałową - ocenia Kozłowski.
Powrót do umowy o pracę, a może o dzieło
Zmiany dotyczących składki zdrowotnej mogą też odczuć zatrudnieni na umowę o pracę czy zlecenie. Oni też stracą prawo do odliczenia składki zdrowotnej od podatku. Tyle, że Sarnowski zapowiedział, że im odliczenie zrekompensuje podniesienie kwoty wolnej od PIT do 30 tys. zł. Ponadto zapowiedział wprowadzenie specjalne ulgi dla zarabiających mniej niż 11 tys. zł miesięcznie, które straciłyby na braku możliwości odpisania składki zdrowotnej od podatku. Dla nich ma się pojawić specjalna ulga, ale wciąż nie wiadomo na czym ma polegać. Wiceminister Sarnowski wyjaśnił, że będzie to "odpis pewnej kwoty od podstawy opodatkowania", czyli mechanizm korekcyjny, "aby nikt w tej grupie średnio zarabiających nie stracił na wprowadzanych rozwiązaniach". - To kwestia konstrukcji, planujemy żeby było to odliczenie od dochodu za pomocą specjalnego algorytmu, będzie to zamieszczone w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych - tłumaczył Sarnowski. W efekcie najbardziej opłacalną może się okazać umowa o dzieło. - Umowy o dzieło korzystają na zmianach w kwocie wolnej i podwyższeniu progu podatkowego z 85 tys. zł do 120 tys. zł, jednocześnie nie oddziałują na nie niekorzystne zmiany w rozliczaniu składki zdrowotnej, która nie jest dla nich obowiązkowa - wyjaśnia Łukasz Kozłowski. Na poziom 5 proc. podatku wchodzimy dopiero przy dochodzie 5 tys. zł miesięcznie z uwzględnieniem 20 proc. kosztów uzyskania przychodu lub 10 600 zł przy 50 proc. kosztach. Tu jednak pojawia się pułapka. Od stycznia tego roku umowy o dzieło trzeba rejestrować w ZUS, a ten może je łatwiej kontrolować. Tyle, że w przypadku wielu zawodów, trudno je będzie zakwestionować. Póki co pewne jest, że ogólne wciąż założenia Polskiego ładu "zabolą" osoby na umowie o pracę zarabiające powyżej 15 tys. zł brutto, na umowie zlecenia i samozatrudnionych rozliczających się według skali przy kwocie 5 tys. zł brutto.
Wyższa składka zdrowotna to wyższe wpływy do NFZ, ale na braku jej odliczenia od PIT zyskuje budżet
Te zmiany są jednak po to, aby zwiększyć finansowanie ochrony zdrowia dotkniętej przez pandemię. Czy NFZ zyska na nowych zasadach naliczania składki zdrowotnej? - Bilans będzie dodatni. Może nie będą to duże przyrosty, ale będą - ocenia dr Sobotka-Gałązka. Dr Lasocki uważa jednak, że zmiany w zasadach opłacania składki zdrowotnej nie sfinansują wydatków na ochronę zdrowia w wysokości 7 proc. PKB. Jego zdaniem by poprawić finansowanie ochrony zdrowia, i tak będzie trzeba wprowadzić dodatkową daninę. Inaczej jeszcze na sprawę patrzy Wojciech Wiśniewski, prezes zarządu Public Policy, ekspert do spraw ochrony zdrowia Federacji Przedsiębiorców Polskich. - Na zmianach zyska i NFZ, i budżet. Po pierwsze przychody NFZ będą większe, bo zmieni się sposób oskładkowania przedsiębiorców, co przyniesie dodatkowe środki, choć nie znamy wciąż szczegółów i trudno powiedzieć coś więcej. A ze słów wiceministra Sarnowskiego wynika, że nikt przepisów jeszcze nie widział na oczy, a póki nie znamy algorytmu, nie jesteśmy w stanie nic oszacować. Z kolei budżet zyska na likwidacji odliczenia znacznej części kładki zdrowotnej od podatku - mówi. Nie ma pewności jednak jak wyda te pieniądze. Wojciech Wiśniewski uważa zaś, że rząd przynajmniej część powinien skierować do ochrony zdrowia przez NFZ, bo tylko w ten sposób poprawi się dostępność do świadczeń medycznych. W praktyce jednak oszczędności na odliczeniu mogą zasilić, np. Fundusz Medyczny lub nowo tworzony Fundusz Restrukturyzacji Szpitali. Przykładowo w 2020 roku rząd łącznie na finansowanie systemu ochrony zdrowia w 2020 przeznaczono ponad 125 mld zł, zatem poza NFZ rozdysponował 20 mld zł, które jednak wliczają się do odsetka PKB na ochronę zdrowia. A skoro budżet wydaje więcej na zdrowie poza NFZ, to może też zmniejszyć dotację do Funduszu, bo i tak spełnia wymogi ustawy 6 proc. Ta mówi bowiem o łącznych nakładach, niezależnie od tego czy zasilą NFZ, czy inny fundusz prozdrowotny.