Lekarz Jacek P. usłyszał w łódzkiej prokuraturze okręgowej zarzuty udzielenia pomocy w wyłudzeniu zasiłku chorobowego z ZUS w 2011 roku.
"Chodzi o wystawienie jednego zaświadczenia lekarskiego, które zawierało poświadczenie nieprawdy i w ten sposób pomocnictwo do wyłudzenia zasiłku chorobowego z ZUS" - powiedział w czwartek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.
Według śledczych lekarz współdziałał z innymi osobami, które wcześniej usłyszały już zarzuty w tej sprawie.
Podejrzany pracuje w prywatnych gabinetach lekarskich. Po przesłuchaniu prokurator zastosował wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 5 tys. zł. Jackowi P. grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności.
Jak poinformował rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, łącznie w śledztwie dotyczącym wyłudzeń zasiłków z ZUS, prowadzonym przez Biuro i łódzką prokuraturę okręgową, zarzuty usłyszało już 115 osób.
Jesienią ub. roku CBA zatrzymało na terenie całej Polski 64 osoby; była to rekordowa liczba osób zatrzymanych przez Biuro w ramach jednej operacji.
Do aresztu trafiła wówczas 54-letnia psychiatra Ewa I. podejrzana o korupcję, wystawianie fikcyjnych zwolnień i pomoc w wyłudzeniu zasiłków chorobowych z ZUS. Prokurator przedstawił jej 84 zarzuty dotyczące pomocnictwa do oszustwa, głównie wyłudzenia zasiłków chorobowych na szkodę ZUS w łącznej kwocie ponad 500 tys. zł, wystawiania fałszywych zaświadczeń i przyjmowania korzyści majątkowych.
Kobieta nie przyznała się do żadnego z zarzucanych jej przestępstw. Grozi jej do 10 lat więzienia.
Wśród podejrzanych są przedsiębiorcy, osoby prowadzące sklepy w sieciach handlowych, bezrobotni i osoby zagrożone zwolnieniem z pracy. Przedstawiono im zarzuty wręczania lub przyjmowania łapówek, wystawiania fałszywych zwolnień lekarskich i wyłudzenia na ich podstawie zasiłków chorobowych z ZUS.
Tyle samo zarzutów co Ewa I. usłyszał wówczas także 39-letni Krystian R. zatrudniony jako pomoc medyczna w jej prywatnym gabinecie. Był on jedną z trzech osób, które organizowały proceder wystawiania fałszywych zwolnień i "naganiały" klientów do gabinetu lekarskiego. Za swoje usługi brali oni od 10 do 30 zł.
Pacjenci trafiali do gabinetu nie tylko przez pośredników, ale również m.in. za pośrednictwem ogłoszeń. Każde zwolnienie lekarskie było wystawiane za opłatą stanowiącą wysokość jednorazowej wizyty w gabinecie - od 60 do 100 zł. Często podczas jednej wizyty wystawiano kilka kolejnych zaświadczeń "do przodu". Za każde pobierano opłatę.
Według śledczych fikcyjne zwolnienia wykorzystywane były w różny sposób. W jednej z dużych sieci handlowych osoby tam zatrudnione wykonywały swoje obowiązki w okresie, w którym formalnie były na zwolnieniu lekarskim. Za swoją pracę otrzymywały wynagrodzenie, którego większą część stanowił wyłudzony zasiłek chorobowy z ZUS.
Inny przedsiębiorca zatrudniał pracowników jednocześnie w kilku sklepach jednej z sieci handlowych. W rzeczywistości - zdaniem prokuratury - osoby te nigdy tam nie pracowały, a miały ustalone wysokie wynagrodzenie. Później rzekomo chorowały, a wszyscy dzielili się zasiłkiem chorobowym wyłudzonym z ZUS.
Śledczy nie wykluczają kolejnych zatrzymań w tej sprawie. (PAP)