W sobotę po południu do szpitala w Gostyniu (wielkopolskie) przywieziono rannego w wypadku 5-letniego chłopca. Po zdiagnozowaniu przez lekarza dyżurnego szpitala dziecko z licznymi obrażeniami miało trafić do Instytutu Pediatrii w Poznaniu.
- Dwukrotnie prosiłem lotnicze pogotowie o jak najszybsze przetransportowanie rannego chłopca do Poznania i dwukrotnie odmówiono mi zasłaniając się przepisami - powiedział lekarz dyżurny szpitala w Gostyniu Maciej Górzyński.
Dziecko trafiło do szpitala w Poznaniu po czterech godzinach. Zostało przewiezione specjalistyczną karetką. Przeszło operację, jego stan jest ciężki.
Według rzeczniczki Lotniczego Pogotowia Ratunkowego na przewiezienie dziecka śmigłowcem nie pozwalały przepisy, które dopuszczają transport międzyszpitalny tylko z udokumentowanych miejsc i lądowisk.
- W przypadku tego szpitala w jego pobliżu nie ma takiego udokumentowanego miejsca i dlatego nie mogliśmy dziecka przewieźć. Gdyby nas wezwano na miejsce wypadku, to takiego problemu by nie było i to pilot zadecydowałby, gdzie wylądować, aby rannego odebrać" - powiedziała rzeczniczka LPR Justyna Sochacka.
Według Sochackiej w poniedziałek (13 sierpnia) minister zdrowia Bartosz Arłukowicz otrzyma odpowiednie pisemne wyjaśnienia od lotniczego pogotowia.
Postępowanie w tej sprawie, w związku z podejrzeniem narażenia życia i zdrowia dziecka, wszczęła Prokuratura Rejonowa w Gostyniu.
- Na polecenie prokuratora zebraliśmy dokumentację medyczną poszkodowanego, zamierzamy też przesłuchać dyspozytora pogotowia, lekarza dyżurnego i inne osoby, które mogą mieć wiedzę na temat tej sprawy - powiedział rzecznik policji w Gostyniu Sebastian Myszkiewicz.
W poniedziałek sprawę wyjaśniać będzie także oddział wojewódzki NFZ w Poznaniu.
O sprawie jako pierwsze poinformowało Radio Zet.(PAP)