Jak pisze Dziennik Gazeta Prawna, do końca tygodnia Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego podejmie decyzje, które uczelnie otrzymają środki w ramach programu „Doktorat wdrożeniowy”. Dzięki niemu osoby, które rozpoczną naukę na studiach trzeciego stopnia od roku akademickiego 2017/2018 i podejmą pracę w firmie nad badaniami naukowymi, będą mogły liczyć na dodatkowe stypendia. Miesięczne wsparcie wyniesie 2450 zł i będzie mogło być wypłacane nawet przez cztery lata nauki.
Program po raz pierwszy ruszył w tym roku. Uczelnie w konkursie o doktoraty wdrożeniowe złożyły 54 wnioski. Obejmują one 363 miejsc na studiach doktoranckich.
Resort zakładał, że zainteresowanie programem będzie większe. Dla chętnych zarezerwował 500 miejsc. Jeżeli wszystkie wnioski zostaną ocenione pozytywnie i uczelnie przyjmą zakładaną liczbę osób, to w tym roku na doktoraty wdrożeniowe zakwalifikują się zaledwie 363 osoby.
Eksperci nie są zaskoczeni brakiem ogromnego zainteresowania programem. – Biorąc pod uwagę, że w tym roku wystartował po raz pierwszy, to nie jest zły wynik. Mogło być gorzej. Nie sądzę, aby resort bardzo się pomylił i przestrzelił swoje szacunki. W skali Polski limit 500 uczestników nie jest wysoki – mówi Michał Gajda, przewodniczący Krajowej Reprezentacji Doktorantów. Obecnie na stopień doktora w całym kraju pracuje 43 tys. osób.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna / Autor: Urszula Mirowska-Łoskot
Niewielkie zainteresowanie doktoratami wdrożeniowymi
Uczelnie wbrew oczekiwaniom nie rzuciły się na dodatkowe pieniądze dla doktorantów. W tym roku może przepaść 30 proc. środków przeznaczonych na program.