Do 2020 r. zmieni się popyt na pracę poszczególnych grup zawodowych. Poprawi się nieco sytuacja handlowców – sprzedawców ulicznych i bazarowych oraz zatrudnionych w sklepach. W ciągu sześciu lat ich grupa powiększy się o 74,5 tys. pracowników – wynika z prognozy Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Jednak do pełni szczęścia będzie bardzo daleko. W ubiegłym roku bowiem było aż 168 tys. bezrobotnych sprzedawców. Bez zajęcia zatem nawet za sześć lat pozostanie kilkadziesiąt tysięcy z nich. Co ciekawe, na 10 grup zawodowych najwięcej osób wykonuje profesje, które nie wymagają wyższego wykształcenia. Wśród nich są rolnicy, kierowcy, sprzątaczki, ochroniarze i pracownicy budowlani. Przy czym na przykład liczba robotników budowlanych wykonujących roboty wykończeniowe i pokrewne skurczy się do 2020 r. o 6,5 proc., a tych, którzy zajmują się tak zwanym stanem surowym na budowach, spadnie o 3,1 proc. – To nie są duże zmiany. Spadki zatrudnienia w tej branży mogą wynikać z ograniczenia przetargów z sektora publicznego – ocenia Jarosław Strzeszyński z Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości. Najbardziej zmniejszy się liczba rolników produkcji roślinnej i zwierzęcej – o ponad 27 proc. (o 271 tys.). To zrozumiałe, bo w rolnictwie przybywa nowoczesnych maszyn, które zmniejszają zapotrzebowanie na siłę fizyczną. Szacuje się, że obecnie w tej branży jest ok. 650 tys. zbędnych rąk do pracy.
Zobacz: Ważniejsza praktyka czy oceny>>>
Rynek pracy reaguje także na zmiany związane ze starzeniem się społeczeństwa. Dlatego na przykład liczba lekarzy ma się zwiększyć z 85,5 tys. do 101,9 tys., a grupa pielęgniarek urośnie o 20,4 tys., do 233,3 tys.