Samorządowcy alarmują, że podnoszenie przez rząd stawki minimalnego wynagrodzenia nie tylko rodzi ogromne skutki finansowe dla JST, które są największym pracodawcą w Polsce, ale powoduje też skutki zarządcze. Zastrzegają przy tym, że nie są przeciwni podnoszeniu płac, ale chcą, by robić to w racjonalny sposób. Tym bardziej, że rząd zapowiada podnoszenie wynagrodzeń w kolejnych latach do 3, a potem – 4 tysięcy zł.

Wielorakie skutki

Dlatego samorządowcy chcą, by rząd przedstawił szczegółowe analizy skutków rozporządzenia płacowego, bo są one wielorakie, ale wszystkie oznaczają ogromne obciążenie dla budżetów jednostek samorządowych. 
Podniesienie stawki minimalnej do 2600 zł miesięcznie spowoduje np. spłaszczanie wynagrodzeń. Pracownicy z długim stażem i doświadczeniem zawodowym będą oczekiwali podniesienia swoich płac. To powoduje, że skutki dynamicznie podnoszonej płacy minimalnej drastycznie się zwiększą.
- Martwią nas zapowiedzi wzrostu o 16 proc. płacy minimalnej od przyszłego roku. To przełoży się na roszczenia innych grup pracowniczych, mówi Jacek Brygman, wójt Cekcyna. Zapowiada też, że w czarnym scenariuszu osoby o najniższych wynagrodzeniach będą pracowały od przyszłego roku na ¾ etatu, bo na więcej gminom po prostu nie wystarczy pieniędzy.
Samorządowcy martwią się też faktem, że te zmiany – obok obniżenia podatku PIT, kosztów reformy edukacji, wzrostu cen usług, energii elektrycznej czy materiałów budowlanych – spowodują obniżenie możliwości finansowych samorządu. W wielu jednostkach nie wystarczy pieniędzy na inwestowanie czy choćby na wkład własny, np. by budować drogi w ramach Funduszu Dróg Samorządowych. Co więcej, słabsze samorządy mogą mieć problem z uchwaleniem budżetu, gdy wydatki bieżące będą wyższe niż dochody bieżące. 

 

Będą tez skutki społeczne

Wprowadzanie wzrostu płac w tej formie spowoduje też skutki społeczne. Młodzi pracownicy z wyższym wykształceniem będą zarabiali tyle samo lub mniej niż osoby z wykształceniem podstawowym. Jako przykład samorządowcy podają nauczycieli w szkołach, którzy od 1 września będą zarabiali i to na trzecim stopniu awansu – 2486 zł. Może się więc zdarzyć, że sprzątaczka czy woźny z długim stażem zarobią więcej. Podobne problemy będą w służbie zdrowia, gdzie pielęgniarki i położne  będą miały niższe wynagrodzenie niż osoby z personelu pomocniczego. Dotyczy to również służb, inspekcji i straży, choćby inspekcji sanitarnej, gdzie wynagrodzenia są bardzo niskie.  Ubocznym efektem tej zmiany może być zniechęcanie młodych ludzi do podnoszenia swoich kwalifikacji.

Czytaj: ZNP: zarobki niektórych nauczycieli poniżej pensji minimalnej>>


Z kolei prezydent Lublina, Krzysztof Żuk podał przykład dotyczący osób prowadzących warsztaty terapii zajęciowej dla osób niepełnosprawnych. - Algorytm przedstawiony w projekcie rozporządzenia pokazuje, że w 2020 roku wzrost dofinansowania ze środków PFRON-u i samorządów wyniesie ponad 11 procent, ale wzrost płacy minimalnej - prawie 16 procent. A już w 2021 roku – wzrost dofinansowania wyniesie 5,5 procent, a płacy minimalnej – 15 procent, co spowoduje wyraźne obniżenie wskaźnika dofinansowania. To jest jeden z wielu przykładów. Dlatego trzeba wspólnie usiąść i zastanowić się, jak rozwiązać tego typu problemy dla przyszłych budżetów. Konieczne jest szczegółowe przeanalizowanie różnych obszarów działalności administracji publicznej, by przygotować się na tego typu zmiany w przyszłości.

Podwyższyć dotacje na zadania zlecone

W związku z podwyższaniem płac samorządowcy domagają się podwyższenia dotacji na realizację zadań zleconych – o taki sam wskaźnik jak przy podwyższaniu płacy minimalnej. Dotyczyć to ma zadań z zakresu opieki społecznych czy ewidencji ludności. Do tej pory waloryzacja tych zadań oscylowała wokół 2 procent, co przy kilkunastu procentach wzrostu płacy minimalnej jest nie do utrzymania.
Podwyższanie płac prowadzi do podwyższenia cen usług. Samorządowcy chcą wiedzieć jak rząd zamierza podwyższyć opłaty administracyjne, które po podniesieniu płac nie będą oddawały kosztów ponoszonych przez samorządy czynności. To istotna pozycja w budżetach samorządowych. 
Kolejny problem, który trzeba rozwiązać to koszty aplikacji, które związane są z wysokością płacy minimalnej – jej szybki i stały wzrost może zamknąć dostęp do niektórych zawodów. 

Skutki finansowe według rządu

Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej, Marcin Zieleniecki przytacza z kolei dane zamieszczone w Ocenie Skutków Regulacji do projektu rozporządzenia w sprawie płacy minimalnej. Wynika z niego, że zwiększenie przychodów JST nastąpi na poziomie 266 mln zł, natomiast wydatki wyniosą 697 mln zł. Saldo ogółem dla sektora samorządowego wyniesie minus 430 mln zł. Dużo gorzej sytuacja wygląda w sektorze rządowym, gdzie poziom wzrostu dochodów jest porównywalny do wzrostu JST, ale koszty wyniosą aż 1,182 mld zł. To spowoduje, że saldo będzie ujemne – minus 905 mln zł. Wynika to nie z faktu, że w sektorze rządowym zatrudnionych jest więcej osób, ale że płace w nim są sporo niższe.
Zdaniem wiceministra obawy o spłaszczenie płac są przesadzone, gdyż nadal dobra jest relacja między kwotą minimalnego  wynagrodzenia na poziomie 2600 zł, a prognozowaną kwotą średniego, która ma wynieść 5100 zł. – Tu wciąż jest spora różnica – pensja minimalna cały czas wyniesie około połowę średniego wynagrodzenia. Segment publiczny rynku pracy ze względu na dobrą sytuację gospodarczą musi podążać tą drogą, argumentował Zieleniecki i dodał, że od kilku lat rosną dochody JST z tytułu podatku PIT.

Efekt domina

Błąd wyliczeń rządowych polega na nierealnych założeniach, które mówią, że skutki dla budżetów samorządowych będą związane tylko i wyłącznie z podniesieniem najniższych wynagrodzeń. W rzeczywistości jest to układ o charakterze domina, wyjaśnia mec. Grzegorz Kubalski, zastępca dyrektora Związku Powiatów Polskich. By zachować racjonalność trzeba podnieść odpowiednio płace na wyższych poziomach zaszeregowania.

Pieniądze dawno wydane

Samorządowcy nie mają wątpliwości, że koszty związane z podniesieniem płacy są źle wyliczone. Wystarczy zestawić 16 mld zł wyliczone przez nich z zaledwie 430 mln zł przedstawionymi przez rząd. Według nich skutki dla sektora samorządowego z całą pewnością będą wyższe niż dla rządowego. To wynika z liczby zatrudnionych w JST osób, która wynosi około 2 mln. Dane GUS-owskie pokazują, że średnio pensja w sektorze rządowym jest o 400 zł wyższa niż w samorządowym. W dodatku rozporządzenie płacowe nie zauważa w ogóle faktu, że samorządy sporo usług dotyczących dozoru czy sprzątania realizuje na zasadzie outsourcingu, w związku z czym będą musiały teraz podnieść wynagrodzenia do stawki minimalnej za godzinę do 17 zł. 

Zaciskanie pasa

Samorządowcy denerwują się, słysząc od kolejnych ministrów o wzroście dochodów z PIT-u. - Umiemy liczyć, ten wzrost dochodów z PIT-u wydaliśmy już na wzrost kosztów bieżących naszego funkcjonowania, który dramatycznie rośnie w tym roku i to bez kosztów podwyżki płac, mówi Andrzej Porawski, sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej. I dodaje, że efektem kolejnych ubytków w budżetach JST będą oszczędności. Te samorządy, które dadzą radę wycofać się z umów, będą oszczędzać na inwestycjach, jednak nie wszystkie mogą inwestować. Ubytek dochodów związany z rozporządzeniem płacowym dotyczy wszystkich JST, a nie wszystkie inwestują, bo nie mają nadwyżki budżetowej. Te będą zmuszone do oszczędzania na wydatkach bieżących.

Rozwiązanie problemu

Potrzeba wspólnego namysłu nad działaniami na przyszły rok i lata kolejne. Tego typu problemy związane z podnoszeniem płacy minimalnej trzeba rozwiązywać razem, apelowali samorządowcy podczas środowego posiedzenia Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Ponieważ na razie nie udało się dojść do porozumienia, ustalono że zostanie powołany specjalny zespół rządowo-samorządowy, który szczegółowo zajmie się problemami związanymi z szeroko pojętą kwestią wzrostu wynagrodzeń.