Chodzi o zdewastowaną, choć dawniej efektowną, okazałą kamienicę w ścisłym centrum Katowic - na rogu ulic Słowackiego i Matejki. Niszczejący od kilkunastu lat budynek stoi w pobliżu nowego kompleksu dworcowo-handlowego, widać go z peronów dworca; był wielokrotnie opisywany w artykułach o sporach prywatnych kamieniczników z władzami.
Podczas środowej sesji katowickiej rady miasta o kamienicy mówił prezydent Piotr Uszok. „Wystąpiłem do pana wojewody i wojewoda zadeklarował zabezpieczyć środki na wyburzenie (kamienicy -PAP), przy czym nie na całość w tym roku. W tym roku na rozebranie części konstrukcji zagrażających bezpieczeństwu, ewentualnie w przyszłym roku na całkowite zlikwidowanie tego obiektu” - powiedział Uszok.
Prezydent odpowiadał na wystąpienie radnego Tomasza Szpyrki (Forum Samorządowe) z poprzedniej sesji. Szpyrka zwracał uwagę na stan kamienicy. Jak akcentował, grozi ona zawaleniem, odnotowano w niej trzy zabójstwa, wciąż przesiadują tam narkomani. Radny apelował m.in. o rozbiórkę kamienicy na koszt miasta.
W środę Uszok przypomniał, że postępowanie w tej sprawie prowadzi Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Dodał, że w świetle prawa miasto nie może przeznaczyć środków na rozbiórkę.
Jak poinformował PAP w środę Sebastian Zmuda, naczelnik wydziału orzecznictwa administracyjnego w Wojewódzkim Inspektoracie Nadzoru Budowlanego, powiatowy inspektor z Katowic zwrócił się do inspektora wojewódzkiego o środki na tzw. wykonanie zastępcze (dokonanie wyburzenia zamiast zobowiązanego do tego właściciela obiektu, z późniejszym obciążeniem go kosztami). Nie spełnił jednak przy tym wszystkich prawnych warunków.
Powiatowy inspektor, który wydał decyzję ws. rozbiórki (z rygorem natychmiastowej wykonalności), zgłosił inspektorowi wojewódzkiemu, że chce ją przeprowadzić w trybie tzw. egzekucji administracyjnej. Jednak, jak zastrzegł Zmuda, w tym trybie najpierw powinien wydać upomnienie, potem tytuł wykonawczy, a w końcu postanowienie o wykonaniu zastępczym. Według danych Zmudy żaden z tych aktów nie został wydany.
Dodatkowo końcowy termin wynikający z decyzji ws. rozbiórki upływa z końcem tego roku. W tej sytuacji - wskazał Zmuda - powstaje wątpliwość, czy można egzekwować decyzję, jeśli jeszcze nie upłynął przewidziany w niej termin.
Wyburzenie można byłoby przeprowadzić również na podstawie przepisu prawa budowlanego, który umożliwia szybkie działania służb zmierzające do usunięcia niebezpieczeństwa. Do tego jednak stan kamienicy musiałby się zacząć szybko i istotnie pogarszać.
Katowicka kamienica na rogu ul. Słowackiego i Matejki od lat jest przedmiotem sporów. Jej obecny właściciel kupił ją pod koniec lat 90. po serii transakcji. Rozpoczęli ją spadkobiercy dawnych właścicieli, którzy po wojnie wyjechali z kraju i dostali za nią odszkodowanie. Gdy w latach 90. spadkobiercy wystąpili o spadek po rodzinie, sąd na podstawie zapisów w księgach wieczystych przyznał im kamienicę.
Z czasem okazało się, że dawni właściciele mieli dostać odszkodowanie na podstawie tajnej umowy rządu PRL m.in. z władzami Stanów Zjednoczonych. Zgodnie z nią, nieruchomości w takich sytuacjach przechodziły na własność Skarbu Państwa. W przypadku katowickiej kamienicy nie zostało to zapisane w księgach.
Właściciel już przed kilkoma laty wnioskował do ministerstwa o wykładnię. Wskazywał, że według Skarbu Państwa nie ma tytułu prawnego do budynku. Jednocześnie instytucje samorządowe uważają (w oparciu o księgi), że jest właścicielem i nakładają na niego obowiązki utrzymania, a ostatnio rozbiórki. Postępowanie w tej sprawie ugrzęzło w Stanach Zjednoczonych.
Inny problem wiązał się z mieszkającymi dawniej w kamienicy (z gminnego przydziału) lokatorami. Mieli nie płacić czynszu, lub płacić taki, który zdaniem właściciela nie pozwalał na utrzymanie obiektu. Przez lata właściciel próbował ich eksmitować. W stopniowo opuszczanym i - zgodnie z decyzją prokuratury - ciągle otwartym budynku z czasem pojawili się m.in. narkomani i bezdomni. To przyczyniło się do jego szybkiego zniszczenia.