Krajowa Izba Gospodarki Odpadami twierdzi, że nieprawidłowe określanie legalnie funkcjonujących składowisk „wysypiskami”, czyli miejscami, w których nielegalnie porzucono odpady, oraz miejsc, w których okresowo różne podmioty magazynują odpady własne lub cudze sprowadzane jest do tezy, że „branża gospodarki odpadami ma charakter patologiczny”. Tymczasem z prywatnych pieniędzy przedsiębiorców oraz ze środków publicznych zainwestowano w ostatnich latach miliardy złotych w nowoczesne instalacje oraz edukację społeczną. Celem tych działań jest ochrona środowiska poprzez właściwe zagospodarowanie oraz zwiększenie udziału recyklingu odpadów, a działalność przestępcza niweczy ten wysiłek.
Samorządy nie stoją na straży prawa
Samorządy są wśród oskarżanych o to, że swoją postawą wspierają patologię w gospodarce odpadami. Według KIGO obowiązek nałożony na nie ustawowo tzw. rewolucją śmieciową faktycznie spowodował, że część z nich zaczęła dążyć do uzyskania jak najniższych cen za usługi, co wpływa na wysokość pobieranej od mieszkańców tzw. opłaty śmieciowej. To jednak nie samorządy stoją na straży przestrzegania prawa i tropienia pojawiających się nieprawidłowości.
– Trzeba sprawić, żeby inspektoraty ochrony środowiska miały odpowiednią liczbę dobrze wyszkolonych i godziwie opłacanych ludzi. System samokontroli jednostek samorządu terytorialnego, jaki mamy w gospodarce odpadami, to złe rozwiązanie – mówi Leszek Świętalski, sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP.
Jak dodał, są absurdy, że w niektórych gminach opłata za odbiór odpadów to 6 złotych od osoby. - Dlaczego odpowiednie organy nie zainteresują się takimi przypadkami, kiedy oczywiste jest, że przy tej cenie część odpadów musi wylądować w jakimś żwirowisku albo się spalić? Nie rozumiem, skąd ta nieporadność służb – podkreślił Leszek Świętalski. Jak dodał samorządy potrafią kontrolować np. transport zwierząt albo żywności, można by więc stosować te same zasady dla odpadów.
Jak gminy radzą sobie z odpadami?
- Z raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że to, co samorządom nakazano, robią, jak należy – twierdzi Krzysztof Choromański, ekspert Związku Miast Polskich z dziedziny gospodarki odpadami. Jak dodał, są oczywiście i takie, które sobie nie radzą - to zazwyczaj mniejsze i biedniejsze gminy. Zdaniem Krzysztofa Choromańskiego, prowadząc swoją kontrolę, NIK przeprowadził wśród mieszkańców gmin ankietę, w której większość chwali swoje gminy. Niektórzy potrafią jednak wskazać przyczyny porażek.
Wymienia przykład, że dostrzegający porzucanie odpadów na wysypiskach uważają, że przyczynami są przyzwyczajenie, lenistwo w przekazywaniu odpadów do miejsc do tego przeznaczonych oraz brak odpowiedzialności za tereny wspólne. - Jest więc jeszcze sporo do zrobienia w zakresie edukacji, chociaż i tu, według ankietowanych, nie jest źle – zdaniem ponad 95 proc. respondentów, gminy wystarczająco informują mieszkańców o sposobie odbioru odpadów komunalnych, a 92,7 proc. uważa za wystarczające informacje w zakresie selektywnego zbierania odpadów – wyjaśnił.
Brak kompleksowego podejścia do odpadów
– Obecna sytuacja w zakresie pożarów to efekt braku kompleksowego i efektywnego podejścia do systemu gospodarki odpadami jako gałęzi przemysłu, powiązanej z innymi branżami oddziałującymi na środowisko i gospodarkę narodową – twierdzi Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami.
Główne założenia projektu zmian przepisów koncentrują się na wprowadzeniu obowiązkowego monitoringu w zakładach zagospodarowania odpadów, skróceniu okresu ich magazynowania z 3 lat do 1 roku, wprowadzeniu niezapowiadanych kontroli oraz kaucji za składowanie. Większym kontrolom poddany zostanie transport, zaś inspektorzy ochrony środowiska wyposażeni zostaną w szersze kompetencje.
Projekt zakłada również wprowadzenie gwarancji finansowych dla podmiotów, które zbierają, magazynują i przetwarzają odpady. Miałyby one wyposażyć samorządy w środki, które mogłyby być wykorzystywane w razie nielegalnego porzucenia odpadów.