Za przyjęciem apelu głosowało 12 radnych, przeciwnych było 21. W 34-osobowej Radzie Miasta Gdańska zasiada 22 radnych PO i 12 PiS.

Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu w ubiegłym tygodniu postawiła Adamowiczowi pięć zarzutów. Dotyczą one podania przez niego nieprawdziwych informacji w oświadczeniach majątkowych w latach 2010-2012. Grozi za to do trzech lat więzienia.

Po decyzji prokuratury Adamowicz oświadczył na konferencji prasowej, że postawienie mu zarzutów nie ogranicza go ani prawnie, ani faktycznie, w możliwości sprawowania funkcji prezydenta miasta. Zawiesił natomiast członkostwo w Platformie Obywatelskiej.

Uzasadniając treść apelu przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miasta Gdańska Grzegorz Strzelczyk mówił m.in., że zarzuty prokuratorskie tworzą sytuację nadzwyczajną, w której podważone zostało zaufanie mieszkańców do obecnego prezydenta miasta.

Wiceprzewodniczący RMG Piotr Czauderna (PiS) dodał, że nie ma gwarancji, iż rządzący Gdańskiem Adamowicz nie myli się także w sprawach służbowych. "Jeśli prezydent zawiesił swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej uznając, że sytuacja, w której się znalazł może zaszkodzić reputacji i wizerunkowi tej partii, to w czym mieszkańcy Gdańska są gorsi od członków PO?" - pytał.

Adamowicz w swoim wystąpieniu ocenił, że działanie radnych PiS "to święte i zbójeckie prawo opozycji, prawo do prowadzenia fikcyjnych sporów". Tłumaczył, że nieprawdziwe dane w oświadczeniach majątkowych były efektem pomyłki, którą po tym jak zorientował się, że popełnił błąd, skorygował.

Jak dodał choć sytuacja nie jest dla niego komfortowa, to władza w mieście sprawowana jest normalnie i bez przeszkód.

"W naszym kraju istnieje zasada, że każdego uważa się za niewinnego, dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem przez sąd. To jest fundament ładu demokratycznego państwa. Mam jak każdy obywatel prawo do obrony. Nie ferujmy przedwcześnie wyroków" - apelował prezydent Gdańska.

Zauważył, że były przypadki w Polsce, kiedy po wielu latach śledztw i procesów różni politycy byli uniewinniani lub ich sprawy kończyły się umorzeniami.

Adamowicz, tłumacząc się obowiązkami służbowymi, opuścił salę obrad Rady Miasta przed głosowaniem. Na korytarzu kilka osób wznosiło w jego kierunku głośne okrzyki, takie jak "oszust", "wstyd", "hańba", "do dymisji"

"Radni PiS chcieli urządzić spektakl: mają do tego prawo, ale dla nas radnych Platformy Obywatelskiej to działanie przeciwko miastu i mieszkańców. PiS chce zafundować chaos w dobrze rządzonym mieście. To był błąd, pomyłkę może popełnić każdy. Pomyłka nie może być powodem do skreślenia kogoś z życia publicznego" - przekonywała szefowa klubu radnych PO Aleksandra Dulkiewicz.

Inicjatywę zwołania przez PiS nadzwyczajnej sesji Rady Miasta Gdańska ws. apelu do prezydenta o rezygnację ze stanowiska poparło miejscowe SLD.

„Formuła, w której prezydent obciążony tak poważnymi zarzutami trwa na stanowisku jest dla gdańskiej demokracji toksyczna. Mamy olbrzymi problem, aby zrozumieć, dlaczego lojalność wobec partii, w której prezydent się zawiesił, jest ważniejsza od zobowiązań wobec mieszkańców Gdańska, którzy go utrzymują i łożą na jego pensję” – powiedział w środę na konferencji prasowej w Gdańsku, wiceprzewodniczący pomorskiego SLD, Marek Formela.

49-letni Paweł Adamowicz rządzi Gdańskiem piątą kadencję. W ostatnich wyborach samorządowych jesienią 2014 r. w drugiej turze wyborów na prezydenta miasta pokonał posła PiS Andrzeja Jaworskiego. W samorządzie gdańskim działa od chwili jego powstania w 1990 r. (PAP)

rop/ par/