– Podmioty, które spełnią wymagania formalne, zostaną zaproszone do kolejnego etapu, czyli praktycznych testów. Planujemy, że rozpoczną się one jeszcze w marcu i potrwają około miesiąca – mówił w połowie lutego Czesław Mroczek, wiceminister obrony narodowej.
Przetarg na śmigłowce powinien być podzielony na części >>>
Jednak jest już kwiecień, a oficjalnego komunikatu ani testów nie ma. Wskazanie śmigłowców, które spełniają wymogi przetargu, wymaga zarówno oceny ofert i analizy offsetu, który został przygotowany do każdej z nich. Za wnioski w zakresie offsetu odpowiedzialne jest z kolei Ministerstwo Gospodarki. Zatem dopóki nie będzie całościowej oceny złożonych dokumentów, nie można zdecydować o spełnianiu wymagań przez którąkolwiek z ofert.
Warunek "polonizacji" helikopterów jest kluczowy w przetargu MON >>>
Jak pisze "DGP", wiadomo jednak, że dokumenty, o których mowa powyżej były gotowe już pod koniec lutego, ale omówione zostaną dopiero teraz. Dlaczego trwa to tak długo, nie do końca wiadomo. Wiadomo natomiast, że po zakończeniu prac zespołu do zbadania ofert w MG zaczęto opracowywać dokument tak, by móc go przedstawić Komitetowi ds. Umów Offsetowych. Był gotowy w połowie marca. Posiedzenie KUO miało być 23 marca, potem zmieniono datę na 25 marca. Na prośbę MON spotkanie znowu przełożono. Co ciekawe, nieoficjalnie wiadomo, że na spotkaniu chcą też być osobiście ministrowie. A zgrać kalendarz jest trudno.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna