Chodzi o nagraną rozmowę między dwoma radnymi rady miasta Białystok, w której jeden z nich przekazuje drugiemu propozycję przejścia do klubu PO z klubu SLD. Padają słowa o obietnicy załatwienia lepszej pracy oraz stanowiska wiceprzewodniczącego jednej z komisji rady.
To rozmowa między Stefanem Nikiciukiem (Forum Mniejszości Podlasia, wchodzące w skład klubu radnych PO) i Mikołajem Mironowiczem (klub radnych SLD). Nagrał ją ten ostatni ale zapewnia, że nie była to prowokacja. Jak mówił dziennikarzom, nagrał rozmowę, bo chciał udowodnić kolegom z klubu SLD, że jest mu składana propozycja przejścia do klubu PO.
Artykuł na ten temat ukazał się pod koniec marca w "Gazecie Wyborczej" i już na podstawie publikacji prasowych prokuratura zaczęła postępowanie sprawdzające by zdecydować, czy powinno być wszczęte śledztwo.
Prokurator Kuberski powiedział PAP, że zdecydowano o jego wszczęciu, przy kwalifikacji prawnej dotyczącej podejrzeń korupcji, czyli obietnicy udzielenia "korzyści majątkowej lub osobistej osobie pełniącej funkcję publiczną w związku z pełnieniem tej funkcji".
Na razie prowadzone jest "w sprawie", czyli nikomu nie postawiono zarzutów. Prokurator Kuberski dodał, że śledczy zlecili wykonanie czynności w tej sprawie CBA.
Mikołaj Mironowicz powiedział w środę PAP, że był już przez prokuraturę przesłuchiwany. Zastrzegł, że nie on przekazał nagranie mediom. "Owszem, ja tę rozmowę nagrałem, ale ja tego nie upubliczniłem" - powiedział radny SLD.
Pytany, jak w takim razie nagranie trafiło do mediów, nie powiedział wprost, kto to zrobił. Dodał jedynie, że nagranie znali jego koledzy w Sojuszu. "Dałem to nagranie do odsłuchania w SLD" - powiedział Mironowicz.
W upublicznionym w mediach fragmencie rozmowy padają nie tylko słowa o obietnicy załatwienia lepszej pracy oraz stanowiska wiceprzewodniczącego jednej z komisji rady. Pada też nazwisko szefa klubu radnych PO Zbigniewa Nikitorowicza oraz zastępcy prezydenta Białegostoku Andrzeja Meyera w takim kontekście, jakoby wiedzieli oni o składanej propozycji i ją uwiarygodniali.
Radny Nikiciuk zaraz po publikacji wydał oświadczenie, w którym przeprosił wymienione w rozmowie osoby za użycie ich nazwisk i słowa, które - jak napisał w oświadczeniu - wypowiedział w "prywatnej i luźnej rozmowie" z radnym Mironowiczem.
Zapewnił, że nie miał upoważnień do prowadzenia z nim takich rozmów i "składania jakichkolwiek obietnic". Napisał, że rozmawiał z Mironowiczem tylko dlatego, że - jak twierdzi - ten od wielu miesięcy zgłaszał chęć przystąpienia do Forum Mniejszości Podlasia.
Sam Mironowicz mówił dziennikarzom, że w sprawie przejścia do klubu PO nagabywany był od 2011 roku, ale nie padały wcześniej propozycje otrzymania za to lepszej pracy, czy stanowiska w komisji rady.
Wymienieni w nagranej rozmowie, zarówno Nikitorowicz, jak i Meyer w wypowiedziach dla mediów zaprzeczyli, by składali jakiekolwiek obietnice.
Nagrana rozmowa miała związek z sytuacją w Radzie Miasta Białystok. Klub radnych PO miał w tej radzie 16 członków i większość w 28-osobowej radzie. Jednak po głosowaniu w sprawie metody naliczania i wysokości opłat za wywóz śmieci w mieście, dwie osoby klub opuściły, potem dołączyła do nich jeszcze jedna.
Choć nadal są członkami PO (w przypadku jednego z radnych wszczęta została partyjna procedura związana z ewentualnym wykluczeniem z partii), formalnie są radnymi niezależnymi, czyli są poza klubem Platformy. A to oznacza, że wspierający prezydenta miasta klub PO nie ma już większości, choć nie wiadomo, jak radni, którzy go opuścili, będą zachowywali się w czasie różnych głosowań.