Aby wyeliminować wykroczenia, wysokie podatki, a nawet zbyt duże korki na drogach wystarczy zagłosować na Genewski Ruch Obywatelski (Mouvement citoyen genevois - MCG). To założona w 2005 roku partia, która "nigdy nie zawracała sobie głowy opracowaniem skomplikowanego programu" - dodaje tygodnik.
Proste hasła wymierzone w cudzoziemców w ogóle oraz tzw. frontaliers, czyli mieszkających w pobliżu granicy Francuzów przyjeżdżających do Genewy do pracy, zdają się wystarczyć do odniesienia relatywnego sukcesu wyborczego w kantonie. W 2009 roku MCG zdobył prawie 15 proc. głosów i 17 miejsc w kantonalnym parlamencie.
W tegorocznej kampanii wyborczej szef MCG Eric Stauffer "przeszedł sam siebie w zabójczych sloganach" - pisze "Le Point". "Frontaliers, swoich chłopców do bicia, nazywa +epidemią+ i +zarazą+" - dodaje.
"Nie tylko kradną pracę obywatelom Genewy, ale na domiar złego +ich samochody zapychają drogi i psują wygodne życie+" autochtonów - ciągnie dalej tygodnik.
"Le Citoyen", gazeta wydawana przez MCG zapewnia elektorat, że "wielu przestępców, złodziei samochodów i bandytów przyjeżdża z Francji tylko po to, by popełniać swe występki".
Inna skrajnie prawicowa szwajcarska partia, "nazwana osobliwie Demokratyczną Unią Centrum (Union democratique du centre - UDC), przypomina, że 92 proc. osób przetrzymywanych w więzieniu Champ-Dollon w Genewie pochodzi z zagranicy" - kontynuuje "Le Point".
Nawet szef genewskich socjalistów Romain de Sainte-Marie powiedział, że "żałuje, iż bezwizowy ruch (między UE a Szwajcarią) dostarczył konkurencji" pracującym obywatelom Genewy - pisze tygodnik i zastanawia się, czy poglądy ultraprawicy zaczynają być zaraźliwe.
"Owszem, Genewa cierpi z powodu wyższej stopy bezrobocia niż reszta Szwajcarii: 5,4 proc. wobec 3 proc. w reszcie kraju" - przypomina na zakończenie francuski tygodnik.