Decyzja radnych oznacza przyjęcie społecznej inicjatywy w tej sprawie, zgłoszonej w czerwcu Radzie Miasta. Wśród pomysłodawców przedsięwzięcia były panie z nieformalnej grupy "Nadzieja na lepsze jutro", która działa w katowickiej dzielnicy Szopienice.

Reprezentująca projektodawców Grażyna Ulman, która sama jest matką trojga dzieci, argumentowała, że zakup nowych podręczników szkolnych dla kilkorga dzieci w rodzinie to duży wydatek. Tymczasem część wielodzietnych rodzin nie spełnia kryteriów, pozwalających na skorzystanie z rządowych programów w tym zakresie: stypendialnego oraz wspierającego zakup szkolnych wyprawek.

Jak mówiła Ulman, wiele rodzin, które naprawdę potrzebują takiego wsparcia, nie może skorzystać z istniejących programów, bo np. dochód na osobę w rodzinie nieznacznie tylko przekracza maksymalne 450 zł, albo nie kwalifikują się do stypendiów. Nie zmienia to jednak faktu, że im także bardzo przyda się wsparcie związane z wyposażeniem wszystkich dzieci w podręczniki.

Pomysłodawcy projektu chcieliby, aby z możliwości wypożyczenia książki z biblioteki na cały rok szkolny mogli skorzystać np. uczestnicy miejskiego programu dla rodzin wielodzietnych "Nas troje i więcej" oraz uczniowie z rodzin pobierających zasiłki rodzinne; jest ich w Katowicach ok. 7 tys.

Inicjatorzy projektu wiedzą, że przedsięwzięcie raczej nie sprawdzi się w pierwszych trzech klasach podstawówki, gdzie podręczniki służą jednocześnie do ćwiczeń; dzieci w nich piszą czy rysują. Jednak w tym zakresie, oraz w pierwszej klasie gimnazjum - jak argumentowała Ulman - dobre sprawdza się rządowy program "Wyprawka szkolna". Miejski program miałby go uzupełniać w innych szkolnych klasach.

Zwolennikami uchwały nie były władze miasta, które argumentowały, że pomoc w zakresie podręczników jest przewidziana w programach rządowych, a także, że już teraz szkolne biblioteki mają podręczniki, choć faktycznie nie udostępniają ich na cały rok. Wiceprezydent Katowic Krystyna Siejna argumentowała, że z programu wyprawek zostaje ok. 10-procentowa rezerwa, którą można przeznaczyć dla dzieci niespełniających wszystkich formalnych kryteriów, np. w przypadkach losowych lub na pograniczu kryteriów.

Autorom pomysłu zarzucano też jego ogólnikowość. Ci tłumaczyli, że projekt celowo jest ogólny, by nie wiązał rąk samorządowcom, którzy mają przygotować szczegóły. Podkreślali też, że wypożyczanie podręczników przez szkolne biblioteki wydaje się najwłaściwsze, bo wtedy łatwo będzie o szybką i precyzyjną informację, ile i jakich podręczników potrzeba w danej szkole.

Inspiracją dla projektu była działająca od 12 lat wypożyczalnia podręczników w Zabrzu, prowadzona przez Katolickie Stowarzyszenie "Civitas Christiana". Korzystają z niej rodzice dzieci także spoza Zabrza. Wypożyczalnia organizuje zbiórki używanych podręczników w szkołach, otrzymuje też pomoc od wielu życzliwych tej inicjatywie osób i stara się kupować nowe podręczniki. "To przykład, że można to robić długofalowo, że nie jest to jednorazowa akcja, ale bardzo potrzebna inicjatywa" - wskazała Ulman.

Jej zdaniem stworzenie miejskiego programu wypożyczania podręczników w szkolnych bibliotekach będzie ważnym wsparciem dla edukacji tych młodych ludzi, którzy już na starcie są w gorszej pozycji niż uczniowie z domów, gdzie jest mniej dzieci, a rodzice są bardziej majętni.

Ostatecznie, mimo różnicy zdań podczas sesji, katowiccy radni przyjęli w środę uchwałę w sprawie stworzenia programu 20 głosami, wobec czterech przeciwnych.

Pomysł pań z Szopienic wsparło Stowarzyszenie Wzajemnej Pomocy "Bona Fides", które wcześniej optowało m.in. za umożliwieniem mieszkańcom Katowic składania projektów uchwał popartych przez co najmniej 500 mieszkańców. Władze Katowic wskazywały jednak, że formalnie projekt - z racji swojej ogólności - nie był obywatelską inicjatywą uchwałodawczą, ale po prostu pomysłem przedstawionym radzie.

mab/ ls/