Jak się okazuje, aby obciążyć inwestora solidarną odpowiedzialnością za zapłatę wynagrodzenia podwykonawcy nie jest konieczne, by ów inwestor przed zgodą na jego zaangażowanie, wiedział o wszystkich istotnych elementach umowy (V CSK 124/13).
Tak brzmi sentencja piątkowego wyroku Sądu Najwyższego, w wyniku którego firma Atlas Ward Polska uzyskała aż 2,5 mln zł od firmy Winkelmann, która była inwestorem hali w Legnicy. Powyższa kwota to część wynagrodzenia za instalację konstrukcji stalowych i dachu, które firma Atlas zrealizowała jako podwykonawca na rzecz wykonawcy. Wykonawca w sporze jednak nie występował. Spółki nie pozwano, ponieważ wiadomym było, że nie ma pieniędzy.
Spór pomiędzy stronami toczył się na tle art. 647¹ ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. - Kodeks cywilny (Dz. U. z 2014 r. poz. 121). Przepis ten został dodany w celu ochrony podwykonawców przed wykonawcami, którzy nie płacą im za roboty budowlane. § 5 stanowi, że wykonawca zawierający umowę z podwykonawcą ponosi solidarną odpowiedzialność za zapłatę mu wynagrodzenia wraz z inwestorem. Do skutecznego zawarcia umowy z podwykonawcą wymagana jest jednkaże zgoda inwestora. Jeżeli w terminie 14 dni od przedstawienia inwestorowi umowy lub jej projektu nie zgłosi on sprzeciwu bądź zastrzeżeń, przyjmuje się, że wyraził zgodę.
Nie było sporu, że pozwany inwestor wyraził zgodę, ale zaznaczyć należy, że dość ogólną: pismo bowiem określało podwykonawcę i zakres robót. Nigdzie w aktach sporu nie znajdziemy adnotacji, by inwestor znał samą umowę.
Adwokat Rafał Olesiński, który w sporze występował jako pełnomocnik inwestora, będący także autorem skargi kasacyjnej (wniesionej po wyrokach Sądu Okręgowego i Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, które były dla niego niekorzystne), starał się przekonać SN, że w istocie inwestor nie wyraził zgody, bo nie znał szczegółów umowy. Nie wiedział zatem, na co się zgadza. Pełnomocnik podnosił również, że ochrona podwykonawców nie może prowadzić do patologii.
– Nie zajmujemy się przejawami patologii, tu i ówdzie występującymi w branży budowlanej, ale konkretną sprawą – podkreśliła mec. Ewelina Horowska. – Inwestor znał podwykonawcę oraz zakres prac, które miał on wykonać. Nie ma danych, czy znał umowę, ale są tu dwie możliwości: albo ją znał – skoro się zgodził na zaangażowanie podwykonawcy, albo ten element zlekceważył – tłumaczyła.
Sąd Najwyższy podzielił stanowisko mec. Horowskiej.
– Inwestor może wyrazić sprzeciw, może wyrazić zgodę w sposób dorozumiany, a wtedy sąd bada wszystkie okoliczności sprawy, może wreszcie wyrazić zgodę wprost. I tak było w tej sprawie – podsumowała sędzia SN Maria Szulc. Zwróciła uwagę, że nie zapoznając się wcześniej z umową, dokumentacją dotyczącą kontraktu, podjął ryzyko, które – jako profesjonalistę – obciąża właśnie jego.
Wyrok SN jest ostateczny.
Źródło: Rzeczpospolita