"To czerwona kartka (od wyborców - PAP). We wtorek premier zażądał raportu, informacji od szefa regionu, co tam się stało, dlaczego i co wpłynęło na to, że obywatele odwołali swojego prezydenta. Będziemy tę sytuację dokładnie analizować, premier będzie oczekiwał zdecydowanych działań od władz regionu, żeby tę sytuację naprawić" - powiedział Graś w środę w TVN24.
Mieszkańcy Elbląga (woj. warmińsko-mazurskie) odwołali w niedzielnym referendum prezydenta Grzegorza Nowaczyka i tamtejszą Radę. W głosowaniu w sprawie odwołania przed końcem kadencji prezydenta Nowaczyka oddano 23 970 ważnych głosów, w tym 23 087 za jego odwołaniem. Minimalna liczba głosujących potrzebna do tego, by referendum było ważne wynosiła 18 242 osoby.
W przypadku głosowania nad odwołaniem elbląskiej Rady Miasta do ważności referendum potrzebny był udział 21 127 osób. Oddano 23 945 ważnych głosów, z czego 22 750 za odwołaniem tego organu samorządu.
Referendum odbyło się na wniosek grupy Wolny Elbląg, która zarzucała lokalnym władzom niekompetencję, arogancję i "utratę zaufania mieszkańców". Pod wnioskiem podpisało się 10,2 tys. osób.
Zdaniem pełnomocnika tej grupy Kazimierza Falkiewicza, wyniki referendum świadczą, że elblążanie uznali zarzuty wobec władz miasta za uzasadnione. "Lokalna społeczność pokazała, że nie jest zbiorem przypadkowych osób. Jeśli władza zawodzi, to potrzeba zmian" - podkreślił Falkiewicz.
Odwołany prezydent Elbląga Grzegorz Nowaczyk jest politykiem PO, która była dotychczas największym ugrupowaniem w tamtejszej Radzie Miasta.
Do czasu rozpisania przez premiera przedterminowych wyborów obowiązki prezydenta i Rady Miasta będzie pełnić osoba wyznaczona przez szefa rządu, którą wskaże wojewoda warmińsko-mazurski. Przedterminowe wybory prezydenta i Rady Miasta muszą odbyć się nie później niż 90 dni od ogłoszenia wyników referendum.