Chodzi o sprawę Rainera Winklera - youtubera i influencera znanego za Odrą jako Drachenlord („Władca Smoków”). Od kilkunastu lat nagrywa on filmiki albo transmituje swoje działania na żywo. Na swoich kanałach m.in. parodiował tańczenie, zgryźliwie recenzował muzykę rozrywkową, mocno niepoprawnie politycznie wypowiadał się o kobietach i historii Niemiec. Dorobił się kilkuset tysięcy subskrybentów, zarabiał też nawet do 6 tys. euro miesięcznie.

 

Zamawiają pizzę, dają jedną gwiazdkę

Sukces i rozgłos sprawiły, że Drachenlord ma jednak ogromną grupę hejterów. Szybko w sieci ktoś opublikował jego numer telefonu i adres. Kilka lat temu pod jego domem pojawiło się naraz kilkuset hejterów, musiała interweniować policja. Urzędnicy nawet zakazali okresowo zgromadzeń przy posesji Winklera. Youtuber musiał jednak dwa lata temu sprzedać dom rodzinny w Altschauerberg lokalnemu samorządowi, a urzędnicy od razu nakazali jego rozbiórkę, aby rozwiązać problem koczujących w pobliżu hejterów. Antyfani czepiają się wszystkiego, począwszy od wyglądu youtubera, jego tuszy, a na wypowiedziach i zachowaniu skończywszy. Składają fałszywe zamówienia pizzy, zamawiają firmy kurierskie albo innych usługobiorców (np. karawan pogrzebowy) na ustalone przez nich adresy pobytu Drachenlorda. Publikują też ośmieszające go nagrania, przekręcają jego wypowiedzi.

Ponadto hejterzy kierują fałszywe zgłoszenia na policję, straż pożarną albo pogotowie ratunkowe (czyli dopuszczają się tzw. swattingu).

Zobacz również: Stalker i na uczuciach zagra, by mieć kontakt z ofiarą

Oprócz samego Drachenlorda, atakowana jest także jego firma. Kontrahenci – jeśli się ujawnią, albo zostaną wykryci przez hejterów – są zasypywani nienawistnymi e-mailami, żartobliwymi telefonami, zasypywani fałszywymi zamówieniami, muszą się też liczyć z fake newsami i krytycznymi recenzjami w internecie, wszędzie też otrzymują „jedną gwiazdkę”.

Zarówno Winkler, jak i jego hejterzy, już nieraz stawali przed sądami po wzajemnych konfrontacjach, bójkach i wyzwiskach. Drachenlord dostał wyrok w zawieszeniu za rzucanie w hejterów kamieniami, a także ciosy w głowę pięściami i latarką. W 2017 r. jeden z hejterów Winklera miał wątpliwy zaszczyt być pierwszym skazanym (na 3,5 roku więzienia) za niezasadne wezwanie 110 strażaków w 20 wozach do domniemanego pożaru w domu youtubera.

Czytaj w LEX: Stalking w orzecznictwie sądów >

Jeden raz nie wystarczy

Klasyczny stalking, nękanie? Niekoniecznie. – Nękanie to wielokrotne prześladowanie wyrażające się w podejmowaniu różnych naprzykrzających się czynności celem udręczenia, utrapienia, dokuczenia lub niepokojenia pokrzywdzonej osoby – tłumaczy na swoim blogu dla ofiar przestępstw Daria Rychlik, adwokat. Hejterów Winklera nie jest łatwo ukarać, gdyż znaleźli oni przemyślny sposób, aby uniknąć oskarżeń o stalking. Rzadko który bowiem z nich powtarza swój atak, a youtuber jest zaszczuwany nie tyle powtarzającą się agresją kilku osób, ale jednorazowymi wybrykami wielu antyfanów.

Niemcy już myślą nad poprawieniem brzmienia par. 145 i 238 swojego kodeksu karnego, które dotyczą fałszywych zgłoszeń na telefony alarmowe oraz wielokrotnego dopuszczania się nękających zachowań. Chodzi głównie o wykreślenie jednego ze znamion, jakim jest wymóg, aby sankcjonowane działanie bądź zachowanie było wielokrotne. Poprawkę proponuje Kathrin Wahlmann, minister sprawiedliwości landu Dolna Saksonia. Wahlmann wyjaśnia w mediach, że grupy na komunikatorze mają czasami od 500 do 2 tys. uczestników, w przypadku "Władcy Smoków" nawet do 40 tys. osób. Z reguły jednak czyny wymienione w par. 238 są popełniane wielokrotnie, ale przez różne osoby i co do zasady tylko raz. W tym przypadku brakuje kryterium powtórzenia, a par. 238 k.k. jest wyłączony, gdy popełnia się go po raz pierwszy. Dotyczy to również częstych zamówień pizzy lub abonamentów.

Dlatego poprawki pani minister zakładają, że już jednorazowe działanie wyczerpujące inne znamiona stalkingu powinno być karane. Sankcje karne nie powinny też omijać osób, które dopuszczają się takich zachowań po raz pierwszy. A właśnie takie przypadki dominują wśród hejterów youtubera. Ponadto Wahlmann proponuje zaostrzenie odpowiedzialności karnej wobec nadużywania połączeń alarmowych przez nieuzasadnione bombardowanie ich e-mailami albo przez wykorzystywanie specjalnych formularzy na portalach internetowych.

Na początku czerwca inicjatywę tę mają rozpatrzyć odpowiednicy Wahlmann z innych landów. Potem może trafić do resortu sprawiedliwości, a następnie Bundestagu.

Czytaj w LEX: Modyfikacja prawnokarnego modelu zwalczania przestępstwa stalkingu >

 

Stalking i swatting w Polsce

Przez stalking rozumie się uporczywe nękanie innej osoby lub osoby dla niej najbliższej, które wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia lub istotnie narusza jej prywatność. Stalking jest zagrożony karą pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu. Odkąd stalking pojawił się w polskim kodeksie karnym (w art. 190a k.k. obowiązującym od 2011 r.) liczba tego rodzaju przestępstw szybko rośnie (z niewielkim spadkiem podczas pandemii COVID-19), w 2020 r. zaostrzono też kary za niego. Przy stalkingu nie ma jednak mowy o jednorazowym zachowaniu, co zaznacza orzecznictwo. -Nękanie to świadome i zamierzone działanie sprawcy (nie ma nękania w formie zaniechania), które obejmuje powtarzające się akty zbliżania się do ofiary, np. śledzenie jej, komunikowanie się wbrew jej woli, zwłaszcza składanie niechcianych przez nią propozycji, oświadczeń, deklaracji itp. Powyższe akty wykonawcze muszą ponadto cechować się uporczywością - muszą się powtarzać.  Jednorazowy akt nie będzie nigdy uporczywy – pisze sędzia Agata Makowska-Boniecka w uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego w Chełmie z 14 października 2016 r. (II K 327/14) . 

Swatting może być natomiast – w zależności od okoliczności – uznany za przestępstwo z art. 224a k.k. albo wykroczenie opisane w art. 66 kodeksu wykroczeń. Ten pierwszy przepis stanowi, że „Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu”. Ten drugi zaś stwierdza, że „Kto chcąc wywołać niepotrzebną czynność, fałszywą informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł".

W Polsce przepisy nie wykluczają więc ukarania ani za pierwszy fałszywy alarm, ani za dokonanie go jedynie jednorazowo. Przekonała się o tym dwójka nastolatków, którzy z nudów zadzwonili na numer Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego „informując”, że w dwóch szczecińskich hotelach znajdują się bomby. Choć służby uznały zgłoszenie za żart, to jednak sprawdziły hotele (bez wyprowadzania z nich gości), ustaliły sprawców alarmu, a po wyroku sądowym musieli oni zapłacić po 20 tys. zł.

 

Krystian Markiewicz, Marta Szczocarz-Krysiak

Sprawdź