Progi zwalniające, zwane potocznie „śpiącymi policjantami” stawiane przy przejściach dla pieszych i w okolicy szkół mają chronić przechodniów. O ile w Europie Zachodniej zarządcy dróg wycofują się z tego sposobu spowolniania ruchu na rzecz innych rozwiązań (zwężenia dróg, szykany), w Polsce progów zwalniających przybywa.

- Czasami rzeczywiście można odnieść wrażenie, że zarządcy dróg ulegają nazbyt presji społecznej. Znane są przecież przypadki, gdzie na 2 kilometrowym odcinku progi zwalniające są montowane co 150 metrów – mówi Grzegorz Gorczyca prezes Automobilklubu z Chełma, stowarzyszenia które zajmuje się edukacją kierowców. 

Cześć kierowców uważa, że progi zwalniające generują wibracje i hałas, stwarzają problemem dla karetek pogotowania, w zimie utrudniają odśnieżanie oraz wpływają na zużycie auta m.in. zawieszenia, amoryzatorów, wahaczy.

- Generalnie nie uważam, aby stosowanie progów zwalniających wiązało się z jakimiś problemami dla kierowców. Nie widzę też potrzeby zmiany przepisów w tym zakresie, gdzie taki próg powinien być zamontowany. Oczywiście problem leży w tym, czy w pewnych okolicznościach takie progi są rzeczywiście potrzebne i czy są odpowiedniej wielkości – mówi Adam Jasiński ekspert z zakresu ruchu drogowego.

Czytaj: Kolejne ograniczenia prędkości poprawią bezpieczeństwo i płynność ruchu w miastach?>>

Zgodnie z przepisami rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach, progi zwalniające można stosować wyłącznie w tych miejscach i na tych odcinkach dróg, na których konieczne jest skuteczne ograniczenie prędkości ruchu pojazdów, jeśli inne metody nie mogą być stosowane (np.: ograniczenie prędkości znakiem zakazu B-33 „ograniczenie prędkości”) lub ich skuteczność jest niewystarczająca. - Nie mogą to być jednak drogi o dużym natężeniu ruchu, drogi po których porusza się transport publiczny – dodaje Adam Jasiński.

Jak interpretować ograniczenie

Zdaniem posła Józefa Lassoty sposób oznaczenia progów stwarza problemy jak kierowca ma się zachować po ich przejechaniu. Za wyjątkiem stref zamieszkania progi zwalniające są oznaczane znakiem A-11a, przedstawiającym próg zwalniający, tabliczką określającą odległość od progu i najczęściej  znakiem ograniczenia prędkości B-33, zwykle do 20 lub 30 km/h.  Zgodnie z przepisami ruchu drogowego ograniczenie prędkości przestaje obowiązywać za znakiem B-34 (koniec ograniczenia prędkości) lub po przejechaniu skrzyżowania.

Często jednak, za progiem nie ma znaku B-34. Zdaniem posła Lassoty, kierowcy różnie interpretują przepisy w tej sytuacji. Jedni uważają, że ograniczenie prędkości obowiązuje nie tylko podczas przejeżdżania progu zwalniającego, ale aż do odwołania. Zdaniem innych ograniczenie prędkości pojawiające się przed progiem ma ostrzegać przed przeszkodą i chronić samochody przed uszkodzeniami. Po przejechaniu spowalniacza można zwiększyć prędkość do prędkości obowiązującej na danej ulicy, bo ograniczenie prędkości obowiązuje przed progiem, dalej już nie. O to, jak należy interpretować znak B-33 w przypadku progów zwalniających, poseł Józef Lassota zwrócił się w interpelacji (nr 28331) do ministra infrastruktury.

 

Cena promocyjna: 89 zł

|

Cena regularna: 89 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Do odwołania

Poseł przywołuje jednocześnie sytuację do której doszło jakiś czas temu na ul. Śląskiej w Kielcach. Podczas egzaminu kandydat na kierowcę zwolnił tam do zalecanej przez znak prędkości 20 km/h i pokonał „śpiącego policjanta”. Za przeszkodą jednak przyspieszył do 30 km/h, bo  taki znak znajduje się przy wjeździe na ulicę. Egzaminator uznał to jednak za błąd. Mężczyzna zanegował wynik egzaminu i Samorządowe Kolegium Odwoławcze przyznało mu rację.

Odwołał się również egzaminator, który wystawił negatywną notę. Jemu z kolei rację przyznał Wojewódzki Sąd Administracyjny w Kielcach. W uzasadnieniu WSA uznał, że progi są montowane w celu spowolnienia ruchu. Nie można więc przyjmować, że organizator ruchu chciał, aby kierowcy zwalniali przed każdym kolejnym progiem i przyspieszali za nim. Ograniczenie powinno obowiązywać aż do odwołania lub ustanowienia nowego ograniczenia.

Jeśli nie ma znaku aż do skrzyżowania

W odpowiedzi na interpelacje Ministerstwo Infrastruktury, powołując się na § 32 ust. 2 rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych. wskazuje, że przypadku, gdy zakaz wyrażony przez znak B-33 nie jest uprzednio odwołany znakiem oznaczającym koniec zakazu, to obowiązuje on do najbliższego skrzyżowania.

Odpowiadający w imieniu resortu podsekretarz stanu Marek Chodkiewicz dodaje także, że umieszczenie na jednej konstrukcji wsporczej znaku B-33 łącznie ze znakiem „próg zwalniający” i tabliczką wskazująca odległość znaku od miejsca niebezpiecznego niczego w tym zakresie nie zmienia.

Trzeba też pamiętać, że skrzyżowaniem nie jest przecięcie, rozwidlenie lub połączenie drogi twardej z gruntową, dojazdem do posesji lub z drogą wewnętrzną