Do tragedii doszło półtora roku temu w Piszu (Warmińsko-Mazurskie). Oskarżony w tej sprawie chłopak miał się spotkać z kolegą w jednym z tamtejszych lokali. Wśród przebywających tam osób była też późniejsza ofiara - mężczyzna znany w mieście z wybuchowego charakteru i zaczepek wobec innych.
Bez powodu skierował agresję właśnie na 19-latka, wyzywał go, uderzył w twarz i zmusił do wyjścia na zewnątrz. Obawiając się takiego zachowania, chłopak nie wchodził już do środka; przez 2 godziny czekał na pozostającego wewnątrz kolegę, kilka razy telefonicznie próbował go też wywołać z lokalu.
Wtedy ponownie doszło do ataku, wywiązała się bójka. W odruchu obronnym chłopak sięgnął do kieszeni po przedmiot o wąskim, płaskim ostrzu, którym zadał napastnikowi jeden cios w klatkę piersiową. Ranny zmarł z wykrwawienia jeszcze przed przyjazdem karetki pogotowia i policji.
Sprawca najpierw zaalarmował gości lokalu, a gdy ci próbowali zatamować krwawienie i wzywali służby, uciekł stamtąd, po drodze pozbywając się przedmiotu, którym zadał cios. Zatrzymany został tego samego dnia.
Sąd I instancji przyjął, że oskarżony działał z zamiarem ewentualnym zabójstwa (czyli mógł przewidzieć śmiertelny skutek działania). Uznał, iż działo się to w warunkach obrony koniecznej, ale że doszło do przekroczenia granic tej obrony - oskarżony zastosował bowiem sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu.
Przy zastosowaniu nadzwyczajnego złagodzenia kary, skazał za to 19-latka na 6 lat więzienia.
Sąd apelacyjny tę kwalifikację prawną - w wydanym w czwartek wyroku - zmienił. Uznał, iż nie było to zabójstwo, ale - jak to określa Kodeks karny - spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czego skutkiem był zgon.
Zgodził się z oceną pierwszej instancji, że chłopak - broniąc się - przekroczył jednak granice obrony koniecznej "poprzez zastosowanie sposobu obrony niewspółmiernego do niebezpieczeństwa zamachu". Kara to 4 lata więzienia.
Sąd uzasadniał, że chłopak nie dążył do konfrontacji i starał się uniknąć zatargu z agresywnym i nietrzeźwym, prawie mu nieznanym mężczyzną. Zwrócił też uwagę, iż zdarzenie było dynamiczne, cios jeden, niezbyt silny, sprawca kolejnego nie zadał, a pobiegł po pomoc.
Jak mówił sędzia sprawozdawca Andrzej Czapka, prawidłowa była jednak ocena sądu I instancji, że doszło do przekroczenia przez oskarżonego granic obrony koniecznej. Sąd uznał, że mógł on np. jedynie postraszyć nożem.
Sędzia wyjaśniał, iż "jest przy tym oczywiste, że osoba napadnięta nie musi ratować się ucieczką, ukrywać przed napastnikiem, lecz ma prawo odeprzeć bezpośredni zamach wszelkimi dostępnymi środkami". Podkreślał przy tym, że zastosowanie narzędzia czy sposobu obrony niewspółmiernego do niebezpieczeństwa nie może zwalniać z odpowiedzialności za skutki.
Decydując o karze, sąd apelacyjny wziął pod uwagę m.in. to, że ofiara przyczyniła się tragicznego skutku, jak również wcześniejszą niekaralność sprawcy i wyrażoną przez niego skruchę.
Robert Fiłończuk (PAP)