Sprawa miała niecodzienny przebieg. Do Kancelarii Parafialnej w Turku przyszły 26 lipca 2019 r. cztery osoby; mężczyzna i trzy kobiety, które nalegały na księdza wikariusza, który wykonywał obowiązki służbowe, by przyjął od nich akty apostazji.

Wikary odmówił i powiedział, że tylko proboszcz może je przyjąć, lecz dopiero po godzinie 16. Przybyli bardzo się zdenerwowali. Nie przyjęli do wiadomości wyjaśnień pokrzywdzonego i zmuszali go wielokrotnie słowami do podpisania dokumentów.

Atak na wikariusza

Jeden z mężczyzn Dominik G.  złapał w lewą rękę metalowego krzyża stojącego na blacie w kancelarii i uniósł go do góry, a prawą ręką schwycił księdza za sutannę po czym pchnął go na bok.  Wikary upadł wraz z krzesłem na podłogę, co spowodowało u niego obrażenia ciała w postaci stłuczenia przedramienia.

Ponadto przybyłe kobiety i mężczyźna wykrzykiwali pod adresem księdza słowa obraźliwe, znieważające i poniżające samego duchownego, stan duchowny i Kościół.

Oskarżony Dominik G. został zatrzymany i tymczasowo aresztowany od 3 do 14 sierpnia 2019 r., czyli na 11 dni.

Wikariusz wezwał na pomoc policję, gdy apostaci nie chcieli opuścić usiłował zakrystii.

Wszyscy apostaci zostali oskarżeni o:

  • zmuszanie księdza do określonego zachowania ( art. 191 kk),
  • naruszenie miru domowego ( art. 193 kk) oraz
  • zastosowanie przemocy i groźby bezprawnej wobec osoby przynależącej do grupy religijnej

Sąd Okręgowy ustalił, że od samego początku wykonywania czynności przez policjantów widoczny był dystans pokrzywdzonego do tego zdarzenia, chęć uniknięcia rozgłosu i zamieszania wokół tej sprawy. To było również powodem tego, że początkowo świadek nie zgłaszał faktu naruszenia jego nietykalności cielesnej. Uczynił to dopiero po kontakcie z proboszczem i biskupem, który w tym dniu odwiedzał parafię i polecił mu spisanie informacji o przebiegu zajścia.

 

Małgorzata Winiarczyk-Kossakowska, Czesław Janik, Paweł Borecki

Sprawdź  

Cena promocyjna: 79.2 zł

|

Cena regularna: 99 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


 

Zeznania proboszcza i apostatów

Sąd wysłuchał zeznań proboszcza tej parafii, który opisał zasady przyjmowania pism dotyczących apostazji. Wskazał, że wikariusz według tych zasad nie mógł skutecznie przyjąć tych dokumentów, że musiały być one złożone wobec proboszcza parafii, samo zostawienie dokumentów nie mogło uruchomić procedury apostazji.  

Proboszcz uznał zachowanie oskarżonych za aroganckie i agresywne, nie chciał jednak, aby ponosiły one jakieś konsekwencje.

Czytaj: Państwowa uroczystość nie zawsze warta mszy>

Jedna z oskarżonych zeznawała, że miała bardzo złe wspomnienia z dzieciństwa związane z kontaktami z księdzem, widziała, że syn również miał takie przeżycia, dlatego zdecydowała się na złożenie aktu apostazji, choć było to dla niej duże przeżycie. Wiedziała z filmów na YouTube, że księża zniechęcają do takiego aktu. Istotne dla niej było, żeby była to jedna wizyta, żeby nie musiała tam powtórnie przychodzić. Wspomnienia wróciły, gdy zobaczyła sutannę i czarne guziki. - Odniosłam wrażenie, że wikary nie znał procedury i nie rozumiał, że samo złożenie pisma w kancelarii i potwierdzenie jego odbioru nie jest apostazją - mówiła oskarżona.

To nie agresja wobec Kościoła

Sąd ustalił, że brak było dowodów wskazujących na to, że przemoc była spowodowana przynależnością wikariusza do Kościoła katolickiego. Przeczą temu wyjaśnienia oskarżonych, zeznania pokrzywdzonego i proboszcza.

Sąd dodał, że w sytuacji, gdy pokrzywdzony odmówił przyjęcia aktów apostazji, niezależnie od uzasadnienia tej odmowy i akceptacji jej motywów przez oskarżonych, w żadnym razie nie uzyskali oni prawa do zmuszania pokrzywdzonego do określonego zachowania. Nawet w przypadku, gdyby decyzja pokrzywdzonego była błędna.

Czytaj też: Wymień prawdy wiary i siedem grzechów głównych - religia może zagościć na maturze

Zgodnie z „Dekretem Ogólnym Konferencji Episkopatu Polski w sprawie wystąpień z Kościoła oraz powrotu do wspólnoty Kościoła”, który z dniem 19 lutego 2016 r. uzyskał moc obowiązującą, oświadczenie woli o wystąpieniu z Kościoła wywołuje formalny skutek od chwili jego przyjęcia przez kompetentną władzę kościelną - podkreślił sąd.

Dekret nakłada obowiązek na proboszcza przyjmującego oświadczenie woli o wystąpieniu z kościoła, między innymi weryfikację tożsamości składającego oświadczenie woli i przeprowadzenie rozmowy duszpasterskiej. Treść dekretu została załączona przez obrońcę oskarżonego Dariusza G.

Umorzenie, bo brak szkodliwości

Sąd Okręgowy umorzył w stosunku do wszystkich oskarżonych postępowanie za naruszenie miru domowego z uwagi na znikomy stopień społecznej szkodliwości. Jednak Dominika G. oskarżonego dodatkowo o stosowanie wobec księdza przemocy fizycznej, sąd skazał go na karę grzywny w wysokości 8 tysięcy złotych. Oskarżony musi też zapłacić koszty postępowania sądowego. Na poczet grzywny zaliczona zostanie kara tymczasowego aresztu, który trwał od 3 do 14 sierpnia.

- Zachowanie oskarżonego mężczyzny było klasycznym ekscesem, wynikającym z jego impulsu, za które tylko on może ponosić odpowiedzialność - uznał Sąd Okręgowy.

Sąd odniósł się także do zachowania wikariusza. Sędzia sprawozdawca uznał, że kwestionowanie prawidłowości postępowania wikariusza nie znajduje uzasadnienia. - Oczywiście można dywagować, czy taka regulacja w Dekrecie jest uzasadniona, czy nie powinna być ona inna, ułatwiająca złożenie dokumentów, pozwalająca na zostawienie dokumentu wobec innego księdza niż proboszcz, czy nawet przesłania pisma, czy nawet korespondencją z podpisem kwalifikowanym, ale obowiązująca regulacja jest jasna i prosta - stwierdził sędzia.

- Oskarżeni byli członkami kościoła od wielu lat i mają wiedzę, że czynności wykonywane są w oparciu o zhierarchizowaną strukturę, w formie tradycyjnej. Dlatego bez znaczenia w takiej sytuacji jest powoływanie się przez oskarżonych na regulacje dotyczące organizacji innych urzędów państwowych czy sądów, które funkcjonują w innych warunkach - zaznaczył sąd w uzasadnieniu.

Sygnatura akt akt II K 7/20, wyrok Sądu Okręgowego w Koninie z 20 października 2020 r.