"Moje biuro wysłało półtora tygodnia temu do wiadomości przewodniczącego komisji odpowiedzialności konstytucyjnej przynajmniej sześć terminów, w których jestem gotów stawić się we wrześniu. Jeśli Sejm nie podzieli mojej opinii o potrzebie ujawnienia prac przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej, to stawię się mimo to, na któryś z wyznaczonych terminów komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, nawet jeśli dalej będzie ono tajne" - powiedział Ziobro we wtorek dziennikarzom w Sejmie.
Według Ziobry utajnione obrady komisji byłyby jednak "pogwałceniem standardów demokratycznych, swoistą komisją kapturową". "Ale stawię się dlatego, że wiem, iż ta komisja nie ma żadnych argumentów, racji, które dawałyby podstawy do formułowania zarzutów w stosunku do mnie. Niemniej swoisty protest i wyraz sprzeciwu, który postanowiłem w ten sposób (nieobecnością na posiedzeniu komisji we wtorek - PAP) wyartykułować jest w pełni uzasadniony" - zaznaczył.
Marszałek Sejmu Ewa Kopacz zapowiedziała we wtorek, że projekt ustawy zmierzający do wprowadzenia jawności prac komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, zgłoszony przez klub SP, będzie rozpatrywany na pierwszym posiedzeniu Sejmu po wakacjach, czyli pod koniec sierpnia. "Tak czy inaczej, w takiej czy innej formie, utajnionej czy jawnej, ale posiedzenie komisji wreszcie się odbędzie" - dodała marszałek Sejmu. Oceniła natomiast, że "źle by się działo z polskim prawem, gdybyśmy je zmieniali pod potrzeby poszczególnych osób". "Prawo jest równe dla wszystkich i dotyczy tak samo Zbigniewa Ziobry, jak każdego innego, kto pracuje w Sejmie. Unikanie obecności na komisji jest wyłącznie wybiegiem" - uważa Kopacz.
Ziobro, odnosząc się do tej wypowiedzi, oświadczył: "Jest zatem nadzieja, że nie będą wprowadzane standardy tajne przez poufne w sprawie, która dotyczy ewentualnych nadużyć władzy, korupcji, którą ścigałem jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny".
"Ta komisja przez 20 lat działała jawnie, w całym cywilizowanym świecie działa jawnie. Nagle, bez żadnego uzasadnionego powodu, utajniono prace komisji, kiedy został przygotowany wniosek o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej m.in. mnie jako byłego ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego" - podkreślił.
Ziobro powiedział też, że nie dziwi się, że zasiadający w komisji szef SLD Leszek Miller czuje sentyment wobec czasów PRL-u, "gdzie wszystko było tajne przez poufne i chciałby dalej ukrywać to za zamkniętymi drzwiami". "Nie dziwię się tym bardziej, że korupcja polityczna była chlebem powszednim w otoczeniu politycznym, w którym funkcjonował jako premier, a moje działania służyły temu, żeby korupcję zwalczyć, a przy okazji ujawnić. Chęć ukrywania kłopotliwych, nieprzyjemnych dla niego informacji jest czymś naturalnym" - stwierdził.
Wskazał ponadto, że w czasie rządów PO prowadzono wobec niego ponad 60 śledztw. Jak zaznaczył, nigdy nie odmawiał udziału w przesłuchaniach.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński - który ma stanąć przed komisją we wrześniu - pytany we wtorek o prace komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, powiedział, że się nad tym nie zastanawiał, "bo to jest rzecz tak niepoważna i tak bardzo mająca cechy nadużycia instytucji w walce politycznej, że trudno to analizować”. "Jeśli chodzi o sprawę pani Blidy, to po raz kolejny stwierdzono, że tam najmniejszego nadużycia nie było" - dodał prezes PiS.
Natomiast przewodniczący komisji Andrzej Halicki (PO) ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że Ziobro nie przychodząc na wtorkowe posiedzenie komisji, "stawia się ponad prawem". "Nikt nie powinien stawiać siebie ponad prawem, a już szczególnie były minister sprawiedliwości. Taka osoba powinna świecić przykładem, a w tym przypadku jest dokładnie odwrotnie, to przykre" - podkreślił.
Halicki zapowiedział jednocześnie, że komisja da jeszcze szansę Ziobrze i dostosuje terminarz swoich posiedzeń do zaproponowanych przez b. ministra wrześniowych terminów. "Mam nadzieję, że po przerwie parlamentarnej dojdzie do posiedzenia komisji z udziałem Ziobry, bo to jest w jego interesie. Ziobro będzie mógł ustosunkować się do zarzutów i wskazać na potencjalne dowody i osoby w swojej sprawie" - zaznaczył.
"W dalszym ciągu mam nadzieję, że Ziobro będzie chciał się spotkać z komisją i że sam zaproponuje - wobec lekkiej dotychczasowej niesubordynacji - coś, co będzie formą poprawienia swojego wizerunku w naszych oczach" - mówił Halicki.
Nawiązał też do opinii Ziobry, że obecna praca komisji to "czysta fikcja", dlatego że jej członkowie nie otrzymali certyfikatu dostępu do ściśle tajnych informacji. "To oznacza, że nie mogą w sposób skuteczny prowadzić przesłuchania osób, które przed nią stają. W związku z tym w żaden sposób nie ucierpi praca komisji (...) na tym, że w dniu dzisiejszym mnie nie będzie" - przekonywał Ziobro. Dodał, że komisja do tej pory nie przedstawiła mu dowodów, które są podstawą przedstawionych mu zarzutów.
Halicki tłumaczył, że certyfikaty dostępu do materiałów ściśle tajnych dla członków komisji będą potrzebne dopiero wtedy, kiedy komisja będzie chciała zwrócić się o tajne dokumenty. Jak ocenił, na razie nie ma takiej potrzeby.
"Komisja bada delikt konstytucyjny, a więc naruszenie zasad, norm konstytucyjnych, bądź ustawowych przez osoby, które są funkcjonariuszami publicznymi. Kluczowe dokumenty w tej sprawie nie mają żadnej klauzuli tajności. Nie wiem, czy będziemy do akt tajnych docierać i czy będą one potrzebne komisji" - dodał polityk PO.
Halicki poinformował również, że komisja ustaliła listę pierwszych świadków to dziennikarze Maciej Duda i Wojciech Czuchnowski oraz b. wicepremier Roman Giertych.
Z kolei wiceszef komisji Arkadiusz Mularczyk (SP) jest przekonany, że Ziobro stawi się przed komisją, ale - jak podkreślił - jego zeznania muszą być jawne i transparentne. "Ziobro jest ścigany, ponieważ walczył z korupcją, przestępczością, a teraz Platforma, Ruch Palikota, SLD chcą wykluczyć go z życia publicznego pod płaszczykiem tajności prac komisji" - ocenił.
Wnioski o postawienie Ziobry oraz Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu pod koniec ubiegłego roku złożyła Platforma Obywatelska. Podpisało się pod nimi ok. 150 posłów nie tylko z PO, ale też z Ruchu Palikota i SLD.
Kaczyńskiemu i Ziobrze zarzuca się naruszenie konstytucji, ustawy o Radzie Ministrów oraz ustawy o działach administracji rządowej. W uzasadnieniach obu wniosków jest też mowa o działaniach nakierowanych na "walkę z układem". PO powołuje się m.in. na materiały dowodowe dwóch komisji śledczych: ds. śmierci Barbary Blidy oraz ds. nacisków.
Wniosek o postawienie premiera lub ministra przed Trybunałem Stanu może złożyć co najmniej 1/4 (115) posłów. Decyzja o postawieniu członka Rady Ministrów przed Trybunałem Stanu zapada, jeśli zagłosuje za nią co najmniej 3/5 (276) posłów. Zarówno Ziobro jak i Kaczyński stwierdzali wielokrotnie, że nie widzą żadnych podstaw do postawienia ich przed TS. Kaczyński został wezwany na przesłuchanie przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej na 12 września.