Sala sądowa często wywołuje emocje. Niekiedy strony i świadkowie żywiołowo reagują na podejmowane czynności, dodają od siebie – chcąc wzmocnić przekaz lub w przypływie chwili – wulgaryzmy. Dr Agnieszka Boniatowska, literaturoznawca i redaktor zauważa, że niecenzuralne wyrazy, które pojawią się w zeznaniach świadka, mogą świadczyć o usilnym staraniu się, by wiernie przekazać opowiadaną historię. Jeśli natomiast są elementem spontanicznej wypowiedzi stron, to można przyjąć, że stan ten wynika począwszy od silnego wzburzenia, po całkowite zobojętnienie wobec przyjętych norm społecznych.

 

Cena promocyjna: 39.5 zł

|

Cena regularna: 79 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 71.11 zł


Protokołować czy nie protokołować?

Powstaje pytanie, czy tak formułowane zeznania lub wypowiedzi powinny być zamieszczone w protokole w sposób dosłowny, czy raczej sąd powinien dążyć do sparafrazowania wulgaryzmów.

- Zdarza się, że na sali sądowej padają słowa niecenzuralne. Głównie z tego typu wypowiedziami, gdzie ładunek emocjonalny jest co najmniej spory, mamy do czynienia w sprawach karnych lub rodzinnych. W tego rodzaju sprawach „brzydkie słowa” padać mogą zdecydowanie częściej niż w sprawach cywilnych czy gospodarczych, co wynika z emocji jakie pojawiają się u przesłuchiwanych – podkreśla adwokat Piotr Ruszkiewicz, partner Kancelarii Machyński Ruszkiewicz i Partnerzy Adwokaci i Radcowie Prawni sp.p. w Poznaniu, mediator, wiceprezes Centrum Mediacji przy Wielkopolskiej Izbie Adwokackiej w Poznaniu, mediator Centrum Mediacji NRA. Adwokat zauważa, że sądy różnie do tego podchodzą. W jego ocenie zdecydowana większość składów orzekających, chcąc oddać rzeczywisty ton wypowiedzi, cytuje wypowiadane słowa, określenia i zwroty.

- Odnoszę wręcz czasami wrażenie, że te fragmenty zeznań są protokołowane nad wyraz dokładnie. Oczywiście zdarzają się sytuacje, w których protokół nieco tonuje emocje, ale tych sytuacji jest zdecydowanie mniej – wskazuje mec. Piotr Ruszkiewicz.

- Potocznie może się komuś wydawać, że protokół z rozprawy powinien zawierać „słowo w słowo” z wypowiedzi stron podczas rozprawy. Jest to podejście błędne, ponieważ wtedy przepisy mówiłyby o stenogramie, a nie protokole. Protokół ma co do zasady wiernie oddawać (obrazować) przebieg postępowania i poszczególnych czynności oraz zawierać elementy wymagane przepisami prawa procesowego – wskazuje adwokat Wojciech Wróbel, prowadzący Kancelarię Adwokacką w Rzeszowie. 

Zwraca uwagę, że w rzeczywistości sporządzenie protokołu polega na tym, że sędzia dyktuje protokolantowi treść protokołu, tj. formułuje treść dotyczącą przebiegu postępowania, dyktuje rozstrzygnięcia procesowe (zarządzenia, postanowienia), oddaje treść zeznań świadków, czy wyjaśnień stron. - W postępowaniu cywilnym wystarczy, jeżeli protokół zawiera istotne wnioski i twierdzenia oraz wymienienie orzeczeń i zarządzeń sądu, wydanych na posiedzeniu (post. SN z 15.12.1980r., I CR 426/79). W postępowaniu karnym natomiast w zakresie wyjaśnień, zeznań, oświadczeń i wniosków oraz stwierdzeń określonych okoliczności przez organ prowadzący postępowanie zamieszcza się w protokole z możliwą dokładnością. W rzeczywistości „dokładność” protokołu zależy od sędziego prowadzącego postępowanie – zauważa mec. Wojciech Wróbel.

Czytaj: 
Rising Stars 2020 - znamy już wschodzące gwiazdy rynku prawniczego>>

Kryzys napędza rynek prawny i daje szanse "młodym"​>>

Wiele zależy od sędziego

Jak dodaje, w związku z tym, że nie mamy do czynienia ze stenogramem posiedzenia, a jedynie protokołem, to czy wyraz niecenzuralny znajdzie się w protokole zależy od decyzji sędziego. 

- Jeżeli przekleństwo nie ma znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy (ad meritum) lub innych decyzji procesowych (np. obraza Sądu skierowanym do sędziego przekleństwem), Sąd może je pominąć – zwraca uwagę adwokat W. Wróbel. Podkreśla, że w praktyce zapisanie przekleństwa w protokole zależy od rodzaju sprawy i postawy procesowej strony. Dodaje, że w sprawach o naruszenie dóbr osobistych, czy znieważenia przekleństwa mogą mieć istotne znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy i są każdorazowo dokładnie cytowane w protokole rozprawy.

- Natomiast w sprawach, gdzie przekleństwa nie mają wpływu na przedmiot sprawy, nie ma potrzeby ich cytować, wystarczy stwierdzenie np. o wzburzeniu i przeklinaniu danej osoby podczas opisywanej czynności – wskazuje adwokat W. Wróbel.

Analogicznie kwestię tę postrzega mec. Jolanta Musak, prowadząca Kancelarię Adwokacką w Krakowie. - Istnieją kategorie spraw, w których istotne jest dosłowne przytoczenie w protokole wypowiedzianych przez zeznającego słów. Należą do nich przede wszystkim sprawy o naruszenie dóbr osobistych, o zniesławienie, zniewagę czy groźby karalne – wyszczególnia. 

- Zdarzyło mi się, że strona lub świadek starała się wypowiadać oględnie, wówczas sąd domagał się dosłownego przytoczenia wulgarnych słów celem ich zaprotokołowania. Obecnie, gdy większość rozpraw utrwalana jest przynajmniej za pomocą urządzenia rejestrującego dźwięk, w formie tzw. e-protokołu, problem pisemnego protokołowania niecenzuralnych słów wydaje się marginalny – zauważa mec. Jolanta. Musak.

 

Pełnomocnik może interweniować, skutki? Nowa sprawa

Gdy sąd parafrazuje wypowiedzi stron, może to nie odpowiadać stronom i ich pełnomocnikom. - Zdarzają się sytuacje, w których protokołowanie przez sądy zeznań stron i świadków, jak i wyjaśnień podejrzanych rodzi konieczność interwencji działających w sprawie pełnomocników czy obrońców - wskazuje adwokat Piotr Ruszkiewicz. Jak zwraca uwagę nie zawsze bowiem zeznania lub wyjaśnienia protokołowane są wprost. O ile nie zmienia to sensu wypowiedzi osoby składającej zeznania, o tyle interwencje pełnomocników nie są konieczne.

Skutkiem niecenzuralnych wypowiedzi na sali rozpraw może być zainicjowanie nowej sprawy sądowej. Tak mogłoby się stać, gdyby jeden z uczestników postępowania kierował wulgarne wypowiedzi wprost do innej osoby, np. przeciwnika procesowego. Jak wskazuje adwokat Wojciech Wróbel niecenzuralne wypowiedzi powinny wynikać z protokołu, jeżeli ma to znaczenie dla rozstrzygnięcia danej sprawy oraz jeżeli przekleństwa padają podczas rozpraw ad personam.

- Protokół z rozprawy stanowi po jego podpisaniu dokument urzędowy, a tym samym może stanowić dowód w postępowaniu odrębnym, wszczętym np. w związku z przekleństwami kierowanymi pod adresem lub bezpośrednio do konkretnej osoby. Obecnie w dobie informatyzacji postępowań i nagrywaniu rozpraw, ewentualne niedokładności protokołów w tym zakresie mogą podlegać także łatwemu uzupełnieniu lub sprostowaniu – wskazuje mec. Wróbel.

Bywa że sąd wulgaryzmu "nie słyszy"

Wulgaryzmy nie są mile widziane. Nie oznacza to jednak, że każdorazowo sąd interweniuje, gdy je usłyszy. Mec. Jolanta Musak wskazuje, że nie przypomina sobie sytuacji ukarania grzywną za wypowiedziane na sali rozpraw niecenzuralne słowa. - Zwykle po pouczeniu przez sąd o takiej możliwości zapał do wypowiadania inwektyw stygnie, jest przenoszony poza salę rozpraw – tłumaczy

W podobnym tonie wypowiada się mec. Ruszkiewicz. - Nie spotkałem się nigdy z sytuacją, w której sąd upomniałby osobę cytującą niecenzuralne słowa w swoich zeznaniach – wskazuje mec. Ruszkiewicz. Zwraca jednak uwagę, że na pewno nie ma zgody sądów na to, aby osoby przesłuchiwane używały słów powszechnie uznanych za obelżywe w celu wzmacniania ich własnej wypowiedzi. - Na to zgody nie ma i być nie może. W takich okoliczności ach osoby używające tych słów mogą nawet zostać ukarane przez sąd - dodaje mec. Piotr Ruszkiewicz.

Niewątpliwie, jeśli strona lub świadek mogłaby powstrzymać emocje i zastąpić pewne nieeleganckie wyrażenia innymi – byłoby to więcej niż pożądane. O ile jednak można zrozumieć upust emocji na sali rozpraw, to jednak inaczej jest, gdy strona formułuje wulgaryzmy w pismach procesowych.

- W mojej ocenie akta sądowe należy traktować inaczej niż pisma urzędowe. W pismach urzędowych wulgaryzmy nie powinny się znaleźć (można je swobodnie zastąpić parafrazą albo zupełnie neutralnym określeniem w rodzaju: "użył/użyła niecenzuralnego określenia"), m.in. dlatego, że pisma urzędowe mają być całkowicie przezroczyste; nie bez powodu wykształcił się tu osobny żargon, daleki od codziennego, a czasem nawet i poprawnego języka - wskazuje dr Agnieszka Boniatowska.