Obowiązujące przepisy kodeksu rodzinnego i opiekuńczego są jasne - jeśli rodzice nie chcą wspólnie wychowywać dziecka, to najczęściej tylko jedno z nich zostaje uznane przez sąd za pierwszoplanowego opiekuna. Sądy w takich wypadkach zazwyczaj powierzają władzę rodzicielską jednemu z rodziców, ograniczając władzę drugiego z nich. W praktyce, najczęściej dziecko wychowuje matka. Senacki projekt zmiany prawa może diametralnie zmienić orzekanie o władzy rodzicielskiej w skłóconych rodzinach.
Opieka naprzemienna trafi pod strzechy?
Projektowane regulacje zakładają bowiem, że w razie braku porozumienia, sąd może przyznać władzę rodzicielską obojgu rodzicom, którzy będą naprzemiennie zajmować się dzieckiem. Projektodawca dąży bowiem do tego, by opieka naprzemienna stała się priorytetem przy orzekaniu o władzy rodzicielskiej. Czy takie zmiany w prawie są słuszne? Adwokat Piotr Jankowski, LL.M., prowadzący Polsko-Niemiecką Kancelarię Adwokacką w Szczecinie uważa, że senacki projekt to krok w dobrym kierunku. Wskazuje, że należy uregulować te kwestie, gdyż w praktyce z reguły jedno z rodziców ma znacznie ograniczony kontakt z dzieckiem. Jego zdaniem ,przy okazji tego projektu, należy także pomyśleć o systemowych regulacjach, by procesy w sprawach rodzinnych trwały krócej.
Niektórzy specjaliści zajmujący się prawem rodzinnym mają jednak wątpliwości.
- Trudno jest podzielić arbitralne założenie projektodawcy, że w każdym przypadku powierzenie wykonywania władzy rodzicielskiej obojgu rodziców jest dla dziecka najwzględniejszym rozwiązaniem – mówi adwokat Szymon Solarski, prowadzący Śląską Kancelarię Adwokacką z siedzibą w Zabrzu. Zauważa, że utrzymanie kompetencje sądu rodzinnego do powierzenia wykonywania władzy rodzicielskiej jednemu z rodziców, w sytuacji, gdy przemawia za tym dobro dziecka, wydaje się właściwe. Zdaniem mec. Solarskiego, takie orzeczenie powinno móc być wydane w wyroku rozwodowym, lub gdy rodzice wychowują dziecko w rozłączeniu (art. 107 k.r.o.).
Z kolei adwokat Jolanta Musak, prowadząca kancelarię adwokacką w Krakowie, krytycznie ocenia propozycję, by opieka naprzemienna była podstawową formą orzekania o władzy rodzicielskiej po rozstaniu rodziców. Wyjaśnia, że gdy rodzice rozstają się, często jedynym stałym elementem w życiu dziecka jest właśnie jego dom. W sytuacji pieczy naprzemiennej, dziecko pomieszkiwałoby "trochę u taty, trochę u mamy". Nie mogłoby więc określić, gdzie jest jego centrum życiowe.
- Tylko osoby majętne mogłyby zdecydować się natomiast na stworzenie dziecku jednego miejsca do życia, w którym dziecko zamieszkiwałoby stale, a rodzice mieszkaliby z nim naprzemiennie – wskazuje Jolanta Musak. Jednocześnie zauważa, że takie rozwiązanie byłoby bardzo kosztowne i z pewnością i tak, nie sprawdziłoby się. Dorośli po rozstaniu często zakładają nowe rodziny i mają dzieci z nowych związków. Każdy z nich chciałby więc mieszkać "u siebie". Wskazuje też, że opieka naprzemienna nie w każdym przypadku miałaby na celu dobro małoletniego, a raczej interes rodzica, który chce pieczy i kontaktów. Niejednokrotnie rodzice domagają się pieczy, by nie płacić alimentów na dziecko. U niektórych osób pokutuje przekonanie, że alimenty „są dla rodzica”, któremu piecza nad dzieckiem została powierzona, a przecież alimenty służą zaspokojeniu potrzeb dziecka.
Prawo rodzinne >>
Problem dużych odległości
Projekt zakłada także, że gdyby jedno z rodziców zamieszkiwało poza granicami kraju, to w takim wypadku sąd nie orzekałby o opiece naprzemiennej. Jak zauważa adwokat Piotr Jankowski - gdyby projekt został uchwalony w takim brzmieniu, to rodzic, który mieszka poza Polską, faktycznie będzie miał mniejsze szanse na uzyskanie pełnej władzy rodzicielskiej. Dodaje, że rozumie takie założenie projektu - czasami ciężko byłoby realizować opiekę naprzemienną, gdyż wiązałoby się to z "wyrywaniem" dziecka z jego środowiska. Zdaniem mec. Jankowskiego, podobny problem wystąpi, jeśli rodzice mieszkają w Polsce w oddalonych od siebie miejscowościach. Wskazuje, że lepiej byłoby wprowadzić do projektu zapis, który pozwoli sądowi nie orzekać o opiece naprzemiennej, jeśli rodzice mieszkają w znacznie oddalonych od siebie miejscowościach. Ustawa powinna posługiwać się nieostrym pojęciem, które zinterpretuje sąd. Należy też zrezygnować z "odgórnego" wykluczenia o orzekaniu opieki naprzemiennej, gdy jeden z rodziców nie mieszka w Polsce
- Zwróćmy uwagę, że czasami rodzic mieszka poza granicami kraju, ale jego centrum życiowe to miejscowość przygraniczna, z której blisko jest do Polski" - dodaje mecenas Jankowski.
Więzienie za utrudnianie spotkań
Według proponowanych zmian, jeśli rodzice naruszaliby orzeczenie sądu (ugodę sądową lub ugodę zawartą przed mediatorem, to mogliby zostać skazani. Projekt przewiduje surowsze kary w tych przypadkach, w których w wyniku naruszenia wykonywania orzeczenia -małoletni doznałby uszczerbku na zdrowiu psychicznym lub gdyby targnął się na własne życie. W tym ostatnim przypadku, sprawca przestępstwa podlegałby karze pozbawienia wolności od 2 do 12 lat. Eksperci zastanawiają się, czy zmiany przedstawione w projekcie są słuszne. - Rzeczywiście istnieje potrzeba przeciwdziałania tzw. zespołowi alienacji rodzicielskiej – mówi mec. Szymon Solarski. Jego zdaniem, kontrowersje może jednak budzić dotkliwe karanie na gruncie prawa karnego za utrudnianie odbywania kontaktów. Sprawy rodzinne cechują się często silną dynamiką, a co za tym idzie w pewnym układzie stanu faktycznego może okazać się, iż dalsze odbywanie kontaktów przez małoletniego z uprawnionym stanowi dla niego zagrożenie. W konsekwencji, według założeń projektu, rodzic, chcący ad hoc chronić swoje dziecko, może narazić się na odpowiedzialność karną.
- Rozwiązanie, które w założeniu ma na celu chronić małoletnich, może w praktyce jeszcze pogorszyć ich sytuację – dodaje mec. Solarski. W mojej ocenie, penalizowanie powinno się odnosić jedynie do przypadków "uporczywego" naruszania orzeczenia o kontaktach czy o władzy rodzicielskiej.
W podobnym tonie wypowiada się adwokat Jolanta Musak. Jej zdaniem, proponowane kary są bardzo surowe. Niesłusznym byłoby uznanie za przestępcę osoby, która jednorazowo utrudniłaby wykonanie kontaktów dziecka z drugim rodzicem. Jeśli ustawodawca chce, by takie zachowanie było przestępstwem, konieczne wydaje się dodanie znamienia "uporczywości" w utrudnianiu kontaktów. Pamiętajmy też, że od 1 lipca 2015 r. kary ograniczenia wolności nie można orzec "w zawiasach"." - zaznacza mecenas Jolanta Musak. Również mecenas Piotr Jankowski nie jest przekonany o słuszności takiej zmiany w prawie. - Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby uznanie takich zachowań nie za przestępstwa, ale za wykroczeni – wskazuje. Ewentualnie przestępstwem mogłyby być kolejne przypadki niewykonywania orzeczenia o kontaktach - niejako "w recydywie".
- W mojej ocenie, odpowiedzialność karna to zbyt daleko idąca sankcja. Sprawy skłóconych rodzin to przecież delikatna materia - wyjaśnia mec. Jankowski.