Gdy duża firma w Warszawie przeprowadza redukcję, połowa ludzi się odwołuje i stołeczne wydziały pracy w sądach rejonowych są zablokowane. W wydziale pracy dla Żoliborza pracuje sześciu sędziów, do których rocznie wpływa ponad 3 tys spraw. Odstępy między rozprawami sięgają nawet siedmiu miesięcy. Klienci sądów, oczekujący na orzeczenie i ich pełnomocnicy procesowi uważają, że taka praktyka to zamkniecie drogi do sądu.
Lata oczekiwań albo ugoda
Adwokat Magdalena Zwolińska z Kancelarii DLA Piper zgadza się poglądem, że pracownicy dochodzący swoich praw w Warszawie muszą czekać na prawomocny wyrok 3-4 lata. A na orzeczenie w I instancji od 2 do 3 lat. Sytuacja kształtuje się różnie w zależności od dzielnicy; najbardziej zatłoczony jest wydział pracy na Żoliborzu, mniej tłoczny wydział jest w Śródmieściu. W pierwszym odstępy między rozprawami sięgają do 6 miesięcy, w drugim – 2 miesiące.
- Znam sprawny sąd rejonowy w Szczytnie, gdzie jedna sędzia kończy sprawy w ciągu jednego roku – mówi mec. Zwolińska. – A czekanie na rozprawę trwa zaledwie 2-3 tygodnie.
Szybciej spory można skończyć, gdy strony chcą ugody. Ugody w zakresie spraw pracowniczych generalnie zdarzają się dość często.
- Pracodawca godzi się na nie, gdy widzi, że dla niego sprawa jest przegrana, ale raczej ugody nie podpisze, gdy wygraną ma w kieszeni – dodaje Magdalena Zwolińska.
Przyczyny zatorów
Jedną z przyczyn przewlekłości postępowań – zdaniem sędziego Macieja Strączyńskiego, prezesa SSP „Iustitia”- jest za mała liczba sędziów, a Ministerstwo Sprawiedliwości nie umie gospodarować etatami. Drugą z przyczyn, którą wymienia sędzia Strączyński jest zły nadzór resortu nad sądami.
- Ministerstwo zasypuje nas poleceniami: nadać bieg sprawie, a jeśli nie rozpoczniecie rozpatrywania, będą skargi na przewlekłość. Nie ważne, kiedy skończy się sprawę, tylko ważne aby ją zacząć – wyjaśnia prezes Iustitii.
Wadą postępowań o wyegzekwowanie praw pracowniczych jest także bardzo niewielkie odszkodowanie, które można wywalczyć w sądzie. Jest to zaledwie suma trzech miesięcznych wynagrodzeń pracownika. Zwraca na ten problem uwagę adwokat Waldemar Gujski w „Palestrze” z lutego br. nr 1-2, analizując orzeczenia Sądu Najwyższego.
W rezultacie bilans ekonomiczny wszczęcia sprawy w wydziale pracy nie wygląda sensownie. Cztery lata oczekiwania na orzeczenie, a koszty pełnomocnika procesowego zrównują się z wysokością kwoty orzeczonej przez sąd lub ją nieco przekraczają - w wypadku apelacji. Przyjmując wariant optymistyczny, gdy wygra się proces.