Być może już wkrótce z testamentem można będzie pójść do notariusza zamiast do sądu. Upoważnienie notariuszy do stwierdzania dziedziczenia ustawowego i testamentowego przewiduje projekt nowelizacji ustawy Prawo o notariacie. Prace nad tą zmianą, która odciążyłaby w znacznym stopniu sądy, trwają właśnie w Sejmie, ale jej wprowadzenie może być utrudnione ze względu na spór o pieniądze. Chodzi o to, kto miałby zapłacić za stworzenie planowanego w ustawie rejestru potwierdzeń dziedziczenia.
O nadanie notariuszom uprawnienia do potwierdzania tzw. niespornych spadków (w przypadku konfliktu sprawa mogłaby trafić do sądu) zabiegał od lat samorząd notarialny. Centrum Naukowe Notariatu przygotowało nawet kompletny projekt ustawy. Stał się on podstawą nowelizacji zaproponowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości, które jednak dodało do niego zapis o rejestrach. Jak mówi Lech Borzemski, członek Krajowej Rady Notarialnej, nie ma właściwie sporu o najważniejsze przepisy dotyczące zasad wykonywania tej czynności przez notariuszy. Jednak, by miała ona moc prawną, zgodnie z projektem ustawy, każde poświadczenie powinno być zgłoszone do rejestru. I tu jest spór o to, kto ma zapłacić za utworzenie i prowadzenie takiego rejestru. – My w swoim projekcie nie przewidywaliśmy rejestru, natomiast ministerstwo uważa stworzenie takiej instytucji za niezbędne. I każe samorządowi notarialnemu za to zapłacić – mówi Lech Borzemski.
Obowiązek prowadzenia rejestru ministerstwo uzasadnia koniecznością wyeliminowania sytuacji, gdy różni spadkobiercy próbowaliby uzyskać stwierdzenie dziedziczenia u różnych notariuszy. Notariusze, w których pracy nie ma rejonizacji, widzą takie niebezpieczeństwo, ale sugerują rejestrowanie potwierdzeń w sądach, które i tak przecież spadkami będą się zajmować.
Tymczasem w projekcie ustawy zapis o obowiązku prowadzenia przez samorząd notarialny rejestru jest, więc notariusze szacują jego koszty. Wychodzi im, że stworzenie ogólnopolskiego systemu informatycznego, który umożliwi prowadzenie rejestru potwierdzeń dziedziczenia, kosztować będzie ok. 40 mln złotych, a jego roczne utrzymanie 5 mln. Diametralnie inaczej ocenia to resort sprawiedliwości, według którego stworzenie systemu kosztować miałoby tylko 3 mln zł. Lech Borzemski kwituje to stwierdzeniem, że notariusze chętnie złożą się na te 3 mln i niech ministerstwo rejestr utworzy.
Gdyby chodziło tylko o bieżące finansowanie rejestru, to zapewne notariusze jakoś by sobie z tym poradzili. Za poświadczanie nabycia spadków będą pobierali opłaty, w których można wkalkulować też koszt wpisu poświadczenia do rejestru. Gdyby jednak ta czynność objęta została przygotowywanymi właśnie przez Ministerstwo Sprawiedliwości przepisami o obniżce taksy notarialnej, to mogłoby się okazać, że byłaby to dla notariuszy działalność nieopłacalna. Natomiast o sfinansowaniu budowy całego systemu działacze samorządu nawet nie chcą słyszeć, bo nie bardzo sobie wyobrażają skąd mieliby wziąć takie pieniądze. – Inwestycja o wartości 40 mln to wydatek ponad możliwości Krajowej Rady Notarialnej, której roczny budżet niewiele przekracza 2 mln zł – komentuje Lech Borzemski.
Ministerstwo Sprawiedliwości nie bierze pod uwagę sfinansowania lub współfinansowania tego przedsięwzięcia. Jeśli więc ustawa z zapisem o zobowiązaniu samorządu notariuszy do stworzenia rejestru zostanie uchwalona, powstanie konflikt, który może utrudnić wprowadzenie całej reformy w życie. Notariusze jeszcze nie wiedzą, co w takiej sytuacji zrobią. Zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, albo bojkot jej realizacji byłoby ze szkodą do obywateli i dla wymiaru sprawiedliwości, który potrzebuje odciążenia od części takich spraw.