Sąd I instancji Sąd Rejonowy 20 lutego 2015 r. orzekł, że Marek Ż. były radny Olsztyna i biznesmen złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Było ono złożone w 2010 roku podczas wyborów do olsztyńskiej rady miasta. Po wygranych wyborach samorządowych, w maju 2011 r. sam zrezygnował z mandatu.
Sąd stwierdził, że na podstawie dowodów przedstawionych przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej Marek Ż. współpracował z organami służby bezpieczeństwa PRL. Sąd orzekł wobec Marka Ż. 4-letni zakaz ubiegania się o jakikolwiek mandat w wyborach oraz zakazał mu pełnienia funkcji publicznych.
Dowiedz się więcej z książki | |
Kodeks postępowania karnego. Komentarz. Tom I i II
|
Sąd przyznał, że nie ma jednoznacznych dokumentów potwierdzających współpracę, takich jak teczka personalna i teczka pracy. Jednak poszlaki z innych dokumentów, np. meldunków oraz zeznań świadków wskazują, że lustrowany był świadomym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa od 1982 do 1990 roku, z niewielką przerwą. Marek Ż. mieszkał wówczas w Niemczech i prowadził swoją firmę, otrzymał paszport konsularny - i jak twierdzi, nie musiał rewanżować się władzy donosami. Sąd opierał się też na zeznaniach świadków, czyli byłych funkcjonariuszy SB, którzy podawali czasami rozbieżne relacje, a także zmieniali je w toku procesu. A poza tym niewłaściwe jest wyciąganie wniosków na podstawie zeznań funkcjonariuszy SB.
Te argumenty padły w apelacji do sądu II instancji. Lustrowany wyjaśniał, że "fałszywe jest założenie dowodowe, że funkcjonariusz SB miał mnie pozyskać za umożliwienie stałych i bezproblemowych wyjazdów z Polski. Jest to błędne założenie IPN, które bezkrytycznie zostało akceptowane przez sąd. Wówczas już na stałe mieszkałem w RFN i nikt nie musiał mi ułatwiać wyjazdów z Polski" - zeznawał Marek Ż.
Sąd w Białymstoku 2 czerwca 2015 r. utrzymał wyrok w mocy. Wobec takiej sytuacji adwokat lustrowanego złożył skargę kasacyjną, w której stwierdził naruszenie art. 70 ust. 1 kpk przez zrezygnowanie przez sąd z powołania wskazanych przez lustrowanego świadków.
Prokurator IPN na rozprawie przed Sądem Najwyższym dowodził, że sposób współpracy w tym wypadku odbiegał od instrukcji SB. Ta współpraca była nieformalna, nie opierała się na żadnym dokumencie zobowiązania do współpracy. Tajność jest inaczej rozumiana w ustawie, a inaczej w praktyce SB - dodał prokurator.
Lustrowany Marek Ż. przekonywał:
- Aby można było mówić o tajnej i świadomej współpracy z organem bezpieczeństwa państwa musi zostać spełnionych łącznie pięć warunków określonych przez Trybunał Konstytucyjny w orzeczeniach z dnia 10 listopada 1998 r. oraz z dnia 11 maja 2007 r. W świetle tych orzeczeń do przyjęcia współpracy nie wystarcza sam fakt rejestracji w ewidencji operacyjnej bądź sporządzenia zobowiązania o jej podjęciu. Jeszcze współpraca ta musi mieć charakter świadomy i być tajna. Ostatnim warunkiem jest materializacja współpracy, a więc podejmowanie konkretnych działań. Ja żadnych zadań na rzecz SB nie wykonywałem - wyjaśniał.
Sąd Najwyższy jednak nie dopatrzył się w wyroku sądu II instancji błędu, który mógł mieć wpływ na treść orzeczenia. Zdaniem SN dowody przedstawione w postępowaniu były wystarczające. Oddalił więc skargę jako oczywiście bezzasadną.
Sygnatura akt II KK 69/16, postanowienie z 20 lipca 2016 r.