Postępowanie Sądu Najwyższego w całej sprawie było tajne, bo dotyczyło w dużej części materiałów opatrzonych klauzulami niejawności.
Sprawa "przecieku" dotyczy wydarzeń z marca 2003 r. Według ustaleń sądów w Kielcach i Krakowie, ówczesny wiceminister SWiA Zbigniew Sobotka uzyskał od szefa policji gen. Antoniego Kowalczyka informacje o tajnej akcji CBŚ przeciw starachowickim gangsterom i przekazał je posłowi SLD Henrykowi Długoszowi, a ten posłowi Andrzejowi Jagielle. Informacja o zamiarach policji dotarła do dwóch samorządowców starachowickich, a dalej do osoby podejrzewanej o kierowanie rozpracowywaną grupą przestępczą - Leszka S.
Katarzyna Dudka,Hanna Paluszkiewicz
Postępowanie karne>>>
W 2005 r. w procesie dotyczącym wycieku tajnych informacji o planowanej policyjnej akcji zostali skazani Jagiełło, Długosz oraz Sobotka, który usłyszał wyrok 3,5 roku więzienia i utraty praw publicznych na 5 lat. Sobotka został ułaskawiony pod koniec 2005 r., przez odchodzącego z urzędu prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Ułaskawienie polegało na obniżeniu kary do roku więzienia i zawieszeniu jej wykonania na okres próbny wynoszący dwa lata.
Kilka lat temu skazanie uległo zatarciu, ale Sobotka - oświadczając, że czuje się niewinny - postanowił walczyć o wznowienie postępowania w swojej sprawie i oczyszczenie się z zarzutu.
Powołuje się on na prawomocny finał procesu gen. Kowalczyka, który po kilkunastu latach i wielu zwrotach sprawy do ponownego rozpoznania, został prawomocnie uniewinniony. Sprawa Kowalczyka dotyczyła składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w śledztwie dotyczącym "afery starachowickiej".
Prokuratura zarzucała generałowi niedopełnienie obowiązku służbowego oraz składanie fałszywych zeznań podczas śledztwa dotyczącego przecieku starachowickiego, co miało polegać na tym, że Kowalczyk jako szef policji nie poinformował prokuratury o wycieku tajnych informacji z MSWiA o planowanej akcji policji przeciw gangowi ze Starachowic oraz wielokrotnego składania fałszywych zeznań i zatajania prawdy w Prokuraturze Okręgowej w Kielcach.
W sierpniu 2011 r. Sąd Rejonowy w Kielcach uniewinnił Kowalczyka argumentując, że prokuratura nie przedstawiła żadnego bezpośredniego dowodu wskazującego, iż szef policji przekazał wiceministrowi Sobotce informacje o czynnościach operacyjnych CBŚ. Według sądu przedstawiono jedynie "zespół poszlak". Ten wyrok utrzymał w mocy sąd okręgowy w Kielcach i uniewinnienie jest prawomocne.
Obrońcy Sobotki: adwokaci Jan Widacki i Bogumił Zygmont argumentowali, że jeśli Kowalczyk został uniewinniony, to również wyrok skazujący Sobotkę powinien zostać uchylony, a jego proces - wznowiony. Wnieśli o to do SN.
Obrońcy przekonywali też, że podsłuchy, jakimi prokuratura posługiwała się ws. Sobotki, nie mogły być użyte w jego sprawie, bo nie było decyzji sądu o objęciu Sobotki kontrolą operacyjną, zaś przestępstwo, jakie mu potem zarzucono, nie mieści się w katalogu przestępstw, w których policja może stosować podsłuch - o czym wiadomo od kwietnia 2007 r., gdy przepisy w tym zakresie zostały doprecyzowane.
"Pan Sobotka miał tego pecha, że jego sprawa zakończyła się przed kwietniem 2007 r." - mówił PAP mec. Zygmont.
SN oddalił ich wniosek stojąc na stanowisku, że "nie ma bezpośredniego przełożenia faktograficznego ze sprawy Sobotki na sprawę Kowalczyka".
Uzasadniając tę decyzję sędzia Barbara Skoczkowska dodała, że kwestia legalności podsłuchów w sprawach Kowalczyka i Sobotki nie była głównym powodem uniewinnienia Kowalczyka. Ponadto - wskazał SN - sam fakt zmiany nie może być podstawą wznowienia postępowania prowadzonego na podstawie przepisów wcześniejszych. "I taką linię orzeczniczą SN ma od lat przedwojennych" - podkreśliła sędzia Skoczkowska.
Mec. Zygmont uważa, że środowe orzeczenie SN pozostawia jeszcze możliwość zwrócenia się do ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego lub rzecznika praw obywatelskich o wniesienie kasacji. "Rozważymy to z klientem. Postępowanie wznowieniowe ma węższe możliwości przedstawiania różnych argumentów niż postępowanie kasacyjne" - zauważył adwokat. (PAP)