Przedmiotem sporu był artykuł zamieszczony 7 lipca 2008 roku w „Rzeczpospolitej” na temat działalności MON i ministra Bogdana Klicha. Składał się on z dwóch części: pierwsza opisywała bałaganu w resorcie i wydawanie upoważnień in blanco. A co za tym idzie – omijania prawa. Drugą cześć stanowił wywiad z płk. Arturem Buszem, który oskarżał władze MON o wieloletnie zaniedbania.
W pierwszej instancji sąd oddalił powództwo o naruszenie dóbr osobistych, złożone przez ministra obrony narodowej Bogdana Klicha przeciwko spółce Presspublica, redaktorowi naczelnemu i autorce tekstu – Edycie Ż.
Obrażono min. Klicha
Sąd Apelacyjny jednak w wyroku z 21 kwietnia 2010 roku uznał racje powoda i nakazał opublikowanie przeprosin w „Rzeczpospolitej”, a w razie odmowy, na łamach „Gazety Wyborczej”. W artykule dziennikarka zarzucała ministrowi Klichowi łamanie procedur. Upoważnienia in blanco natomiast wydawane sekretarzowi stanu i kierownikowi kadr w MON były – jej zdaniem dowodem na łamanie prawa. W opinii Sądu Apelacyjnego posłużenie się dwoma opiniami ekspertów w sprawie tych upoważnień, nie były wystarczające, aby stwierdzić, że dziennikarka zachowała należytą staranność przy zbieraniu materiału do publikacji, zgodne z art.12 prawa prasowego. Przeprowadzono je bowiem telefonicznie, a dziennikarka nie porównała wypowiedzi prof. Michała Kuleszy, ani eksperta z Instytutu im. Adama Smitha z analizami prawnymi. Ponadto zarzuty wobec ministra wydrukowano wytłuszczoną czcionką.
Brak rzetelności
Sąd Najwyższy na rozprawie 2 czerwca oddalił skargę kasacyjną Wydawnictwa Presspublica. Sędzia sprawozdawca Bogumiłą Ustjanicz podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że rozstrzygnięcie sądu II instancji jest prawidłowe. W artykule opublikowanym przez Rzeczpospolitą doszło do naruszenia dóbr osobistych Bogdana Klicha. Nie ma możliwości rozdzielenia funkcji ministra od osoby powoda w odniesieniu do dóbr osobistych. W jednym i drugim przypadku uprawnienie do domagania się ochrony dotyczy Bogdana Klicha. Zarzuty zawarte w artykule odnoszą się więc do jego działania związanego ze sprawowaniem funkcji. To orzeczenie nie dotyczy Skarbu Państwa.
- Artykuł z 7 lipca 2008 roku, który ukazał się w „Rzeczpospolitej” nie jest informowaniem szerokiej opinii publicznej o nieprawidłowościach w zakresie funkcjonowania MON. Mówił o łamaniu i obchodzeniu prawa –wyjaśniała sędzia Ustjanicz. – Nie można twierdzić, że takie ujęcie tematu jest potrzebą dziennikarską do informowania opinii publicznej o funkcjonowaniu centralnego organu administracji państwowej. Jeśli takie zarzuty są postawione, to zgodnie z regułą zawartą w art.24 par. 1 kc w związku z art.6 kc należało wykazać, że zarzuty są usprawiedliwione.
Rozmowy telefoniczne – to za mało
Użycie przez autorkę tekstu Edytę Ż. zwrotu „upoważnienie in blanco” było nieadekwatne do sytuacji, jaka miała miejsce. SN stwierdził, że Sąd Apelacyjny właściwie ocenił taki dokument jako niezupełny, który można uzupełnić dowolną treścią. W rzeczywistości opisywane upoważnienie nie zawierało miejsca na dopisanie czegokolwiek.
Dziennikarka nie dokonała należytej staranności przewidzianej w art.12 prawa prasowego. Zdaniem SN należyta staranność byłaby taka, gdyby dziennikarz podjął wszelkie możliwe i dostępne starania, aby sprawdzić, czy zarzut znajduje usprawiedliwienie w danych okolicznościach. Nie można przyjąć, że informacje uzyskane od pracownika naukowego przez telefon spełnia wymogi rzetelności dziennikarskiej. Podobnie nie spełniło tych kryteriów zadanie pytania rzecznikowi prasowemu MON w przeddzień ukazania się artykułu. Pozostaje też wątpliwość, czy dziennikarz powinien pozostawać przy relacji tylko jednego uczestnika – płk. Busza.
Sygnatura akt I CSK 548/10