W skład Komitetu wchodzą m.in. Janusz Steinhoff, Aldona Kamela-Sowińska, Stanisław Gomułka, Wojciech Szewko, Mirosław Barszcz, Jan Król i Zbigniew Ćwiąkalski. Całość została zaprezentowana w poniedziałek 9 listopada podczas debaty w BCC.
W porównaniu z rokiem 2008, rząd wykazał się w I połowie 2009 r. mniejszą skutecznością w realizacji prac legislacyjnych. Od 1 stycznia do 30 czerwca br. Rada Ministrów przyjęła tylko 44 ze 144 zaplanowanych projektów (ok. 30 proc.). Dla porównania w II połowie 2008 r. wskaźnik ten wyniósł ok. 41 proc..
Rząd kontynuował praktykę przyjmowania dużej liczby projektów poza planem, co obniżało i tak już niską przewidywalność legislacyjną. A przewidywalność stanowienia prawa stanowi fundament "odpowiedzialnego państwa demokratycznego", rozumianego jako państwo, w którym rządzące partie dotrzymują wyborczych obietnic. Niestety w tym zakresie jesteśmy na początku drogi.
Niska skuteczność legislacyjna rządu bierze się niejednokrotnie nie tylko z braku wystarczającej większości dla jej osiągnięcia, ale też - jak pokazały to smutne doświadczenia z procedowania nad ustawą dotyczącą gier hazardowych - z patologii obecnej w naszym życiu politycznym. Uchwalona 7 lipca 2005 r. ustawa o działalności lobbingowej w procesie stanowienia prawa miała zapobiegać pozaprawnemu wpływowi bliżej nieokreślonych grup nacisku na kształt uchwalanych ustaw. Okazało się jednak, iż charakter ustawy ograniczający jej zasięg oddziaływania tylko do niewielkiej grupy tzw. lobbystów zawodowych, pozostawiający jednocześnie zdecydowaną większość faktycznie lobbujących poza kontrolą ustawową, a dodatkowo niskie morale wielu kluczowych polityków powodują, że w dalszym ciągu prywata konkretnych grup interesu, w tym przypadku grupy związanej z "salonami" gier hazardowych, usiłuje wpływać na kształt prawa, posługując się wątpliwymi sposobami działania.
Dodatkowo okazało się też, że taki tryb postępowania może powodować polityczne trzęsienie ziemi i prowadzić do kryzysu rządowego. W tym miejscu kłania się zatem niezrealizowany postulat, zgłaszany od chwili powołania rządu Donalda Tuska, o potrzebie nowelizacji ustawy lobbingowej oraz przepisów regulujących działalność Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Definicja lobbingu winna być precyzyjniejsza i węższa. Praktyka stosowania ustawy też pozostawia wiele do życzenia. Brak jest jednolitych kryteriów funkcjonowania lobbystów i lobbystów zawodowych w parlamencie. Każda komisja ma inne zasady uczestnictwa lobbystów w posiedzeniach. W posiedzeniach niektórych komisji można uczestniczyć bez przeszkód, w innych, zwłaszcza w Senacie, aby uczestniczyć w obradach trzeba przejść szczegółową procedurę, która trwa około tygodnia.
Występuje brak jasności między statusem eksperta reprezentującego organizację społeczną czy izbę gospodarczą a lobbystą. Nie ma możliwości udziału przedstawicieli podmiotów zarejestrowanych jako firmy lobbingowe w posiedzeniach podkomisji sejmowych. Tutaj też tkwi przyczyna ucieczki lobbystów w szara strefę. Prace podkomisji są bardzo ważne, a uczestnictwo w nich daje dużą wiedzę i wpływ na ostateczną treść procedowanej ustawy. Lobbyści, by móc na tym etapie oddziaływać na kształt ustawy, często kamuflują faktyczny powód zainteresowania nią, co powoduje z kolei brak transparentności tych działań.
Ciągle występuje brak jednolitości w zakresie publikacji materiałów w Biuletynie Informacji Publicznej poszczególnych resortów. Niektóre ministerstwa nie publikują materiałów zgromadzonych w toku konsultacji społecznych i międzyresortowych.
W konsekwencji niedostatków związanych z ustawą i praktyką lobbingu wśród większości parlamentarzystów występuje całkowicie nieracjonalna, ale faktyczna obawa posądzenia o uleganie lobbingowi. Nawet wówczas, gdy przedstawiane są profesjonalne analizy prawne czy ekonomiczne wskazujące na oczywiste wady danego projektu, to w miejsce kontrargumentów merytorycznych słyszy się w formie wręcz zarzutu, iż owe ekspertyzy są niewiarygodne, gdyż mają lobbingowy charakter. Niestety pojęcie lobbingu, lobbysty czy firmy lobbingowej nie weszło do powszechnego obiegu z pozytywną konotacją. A szkoda.
Szczególnym priorytetem winna cieszyć się zatem wywodząca się ze środowiska przedsiębiorców inicjatywa przeprowadzenia ustawy kreującej rzeczywisty samorząd gospodarczy. Warto pokusić się o dokonanie ważnej ustrojowej zmiany, w rezultacie której samorząd gospodarczy stawałby się ogniwem władzy publicznej, a będąc reprezentantem wielomilionowego środowiska przedsiębiorców cywilizowałby relacje pomiędzy światem biznesu i polityki.
Istniejący stan wzajemnych stosunków, charakteryzujący się bądź to izolacją bądź fraternizacją tych środowisk, rodzi patologię i obniża efektywność sprawowanej publicznie władzy. Dobrze byłoby, gdyby na 20-lecie polskich przemian ustrojowych, obok samorządu terytorialnego, który stworzony został u ich zarania i dobrze służy państwu i jego mieszkańcom, powstał samorząd gospodarczy publicznie reprezentujący dobrze rozumiany interes przedsiębiorców.