W uzasadnieniu rządowego projektu napisano, że przeniesienie uprawnień właścicielskich z innych resortów do MSP ma służyć przede wszystkim likwidacji zjawiska rozproszenia nadzoru nad mieniem państwowym w ramach administracji publicznej. Obecnie - zdaniem autorów projektu - komórki w różnych resortach realizują te same zadania, działając według różnych standardów organizacyjnych i proceduralnych. Zmiana ma pomóc uporządkować i ujednolicić zasady nadzoru.
Uwagi związkowców podziela część posłów, przede wszystkim z PiS i PJN. Śląski poseł PJN Adam Gawęda powiedział we wtorek PAP, że podczas drugiego czytania projektu zgłoszone zostaną poprawki, będące m.in. efektem konsultacji ze związkowcami. Według posła, projekt w obecnej formie grozi upolitycznieniem spółek oraz służy przyspieszonej, nieprzemyślanej prywatyzacji.
Według szefa górniczej "S" Dominika Kolorza, nie do przyjęcia jest propozycja, zgodnie z którą załogi stracą prawo wyboru przedstawicieli do rad i zarządów spółek. "To był element pewnego społecznego porozumienia. Gdy komercjalizowano przedsiębiorstwa państwowe, uznano, że pracownicy będą mieli przedstawicieli w radach nadzorczych czy zarządach tych spółek. Chodziło o to, aby pracownicy mieli choć minimalny wpływ na zarządzanie w swoim zakładzie. Teraz nawet to minimum próbuje się pracownikom odebrać" - ocenił Kolorz.
Także projekt stworzenia komitetu nominacyjnego, którego skład ma ustalić premier, budzi sprzeciw związkowców. Osoby nominowane przez ten komitet miałyby zasiadać w radach nadzorczych.
"To instytucja tworzona po to, by rozdawać polityczne synekury. Największe kuriozum polega na tym, że w spółkach o kluczowym znaczeniu dla polskiej gospodarki, np. w Orlenie, mogą zasiadać osoby właściwie bez żadnych specjalnych kwalifikacji. Nie muszą wcześniej zdać egzaminów państwowych uprawniających do zasiadania w radach nadzorczych" - uważa Kolorz.
Podobnego zdania jest poseł Gawęda. Według niego wskazane jest zaostrzenie kryteriów, jakie powinni spełniać członkowie rad nadzorczych, ale nie upolitycznianie tych gremiów. Zdaniem posła, w pracach rady przydaje się nie tylko doświadczenie ekonomiczne, prawnicze czy menedżerskie, ale także praktyczne - stąd przydatna jest obecność przedstawicieli pracowników.
Zastrzeżenia związkowców budzi też proponowane przeniesienie nadzoru właścicielskiego nad spółkami węglowymi z Ministerstwa Gospodarki do resortu skarbu. "To kolejny sygnał, że wkrótce może dojść do próby dzikiej prywatyzacji górnictwa. Jestem przekonany, iż pod nadzorem tego resortu nie będą dotrzymywane zapisy mówiące o tym, że jak spółka już wejdzie na giełdę, to państwo zachowa większościowy pakiet udziałów" - uważa Kolorz.
Górnicza "S" przytacza przykład kopalni Bogdanka. Skarb Państwa pozbył się większościowego pakietu jej akcji bez konsultacji ze związkami. Kolorz przypomniał, że obowiązująca strategia dla górnictwa dopuszcza sprzedaż jedynie mniejszościowych pakietów akcji spółek węglowych.
"Nie ma powodów, by kwestionować fachowość i kompetencje urzędników Ministerstwa Gospodarki, a tak można odbierać pomysł przeniesienia nadzoru. Tę propozycję traktujemy jako grę polityczną, skierowaną na to, by przygotować spółki węglowe do prywatyzacji, nie do końca zgodnej z zawartymi wcześniej umowami społecznymi oraz interesem spółek" - uważa poseł Gawęda.
Według Kolorza proponowane zmiany są niekorzystne dla pracowników spółek Skarbu Państwa. "Te kwestie układają się w pewną całość, taki łańcuszek - pozbawić pracowników informacji o sytuacji i planach przedsiębiorstwa, zbudować fasadę społecznej kontroli obsadzając rady nadzorcze oraz zarządy spółek wyłącznie swoimi ludźmi, a dzięki oddaniu pod nadzór właścicielski ministerstwa skarbu w ekspresowym tempie sprywatyzować" - powiedział szef górniczej "S".
Marek Błoński (PAP)