Po przyjęciu w trybie pilnym rządowego rozporządzenia Trybunał Konstytucyjny Rumunii nie będzie już mógł wydawać ocen w sprawie decyzji parlamentu. Stało się tak choć premier Ponta, pytany we wtorek, czy wie o zamiarach swego gabinetu w sprawie zmiany funkcjonowania Trybunału, odpowiedział negatywnie. Informowała o tym rumuńska agencja Mediafax.
We wtorek komisarz UE ds. sprawiedliwości Viviane Reding skrytykowała ataki na rumuński Trybunał. W geście skierowanym, jak pisze AFP, na uspokojenie opinii publicznej Ponta poprosił w środę ministra sprawiedliwości Titusa Corlateana, by wycofał skargi na sędziów Trybunału złożone w Agencji ds. Integralności (ANI), badającej czy w działalności instytucji nie dochodzi do konfliktu interesów.
Wcześniej Corlatean przesłał do ANI sprawę jednej z sędziów Trybunału Julii Motoc kwestionując, czy może ona, pełniąc swą funkcję, być ekspertem w sądach międzynarodowych. Minister apelował też do kilku sędziów Trybunału Konstytucyjnego o ustąpienie ze stanowiska.
Jeszcze w środę w południe przed doniesieniami o rozporządzeniu ograniczającym kompetencje Trybunału Konstytucyjnego, Komisja Europejska deklarowała, że jest uspokojona ostatnimi deklaracjami premiera Ponty i jego Unii Społeczno-Liberalnej (USL).
Jednak po tych doniesieniach rzeczniczka komisarz UE ds. sprawiedliwości Mina Andreeva powiedziała PAP, że sytuacja się zmieniła, a KE będzie obserwować rozwój wypadków. KE może reagować w dwóch przypadkach: jeśli zgrożone jest stosowanie unijnego prawa, albo np. gdy poprzez wymianę całego składu sędziowskiego zagrożona jest niezawisłość wymiaru sprawiedliwości.
KE ocenia postępy w reformach wymiaru sprawiedliwości oraz walce z przestępczością i korupcją w Rumunii i Bułgarii w ramach Mechanizmu Współpracy i Weryfikacji (CVM) w związku ze staraniami przystąpienia tych krajów do strefy Schengen. Kolejny raport z tej oceny - jak zapowiedziała w środę KE - może być gotowy już w połowie lipca.
We wtorek Trybunał Konstytucyjny Rumunii ogłosił, że ze strony premiera Ponty i jego ugrupowania został przypuszczony bezprecedensowy atak na niezawisłość sądu oraz że zagrożony jest jego skład.
W ubiegłym tygodniu głośny stał się spór między premierem i prezydentem Rumunii o to, który z nich jest uprawniony do reprezentowania kraju na szczycie UE. Trybunał orzekł, że prawo do reprezentowania Rumunii ma zarówno prezydent Traian Basescu, jak i premier Ponta. Na szczyt pojechał ostatecznie Ponta, powołując się na zgodę, jakiej udzielił mu parlament, gdzie większość ma jego ugrupowanie. Zakwestionował przy tym wiarygodność Trybunału i zarzucił mu, że jest kontrolowany przez Basescu. Posłowie jego koalicji oświadczyli, że mogą odwołać część dziewięcioosobowego składu sędziowskiego Trybunału Konstytucyjnego.
W Rumunii po trzech sędziów Trybunału wybiera każda z dwóch izb parlamentu, a wybór pozostałych trzech leży w gestii prezydenta.
Spór wokół Trybunału wpisuje się w trwającą od miesięcy w Rumunii walkę między obozem prezydenckim i sprzyjającym premierowi parlamentem, w którym większość ma USL. Obserwatorzy podkreślają, że walka ta uniemożliwia podejmowanie ważnych decyzji i opóźnia istotne reformy, których od Rumunii wymaga Międzynarodowy Fundusz Walutowy w zamian za pomoc finansową. (PAP)
jzi/ awl/ ap/