Rozmowa z Anną Szczepanik, psychologiem z Ośrodka Psychoterapii i Rozwoju Osobistego Psycheland, współpracuje z organizacjami pomagającymi ofiarom przestępstw i przemocy.
Aleksandra Partyk: W art. 49 k.p.k. ustawodawca wyjaśnił, że pokrzywdzonym jest osoba fizyczna lub prawna, której dobro prawne zostało bezpośrednio naruszone lub zagrożone przez przestępstwo. Czytając tę kodeksową definicję łatwo zapomnieć, że pokrzywdzony to "po prostu" człowiek, który najprawdopdoobniej doświadczył różnych negatywnych emocji i krzywdy. Jak czuje się osoba pokrzywdzona, w stosunku do której ktoś inny dopuści się przestępstwa?
Anna Szczepanik: Lęk to emocja, która często nie opuszcza osoby pokrzywdzonej nawet na chwilę. Traumatyczne przeżycia nie znikają łatwo z naszej pamięci. Każde ich ponownie odtworzenie wywołuje lawinę emocji, bardzo często takich, jakich osoba doświadczała w chwili gdy zostało popełnione przestępstwo - gdy została pobita, okradziona, zgwałcona.
Profesor Andrzej Rzepliński w rozmowie z Krzysztofem Sobczakiem ("Służąc rządom dobrego prawa", wyd. Wolters Kluwer, Warszawa 2015) zauważył, że "nawet włamanie do piwnicy i kradzież roweru czy paru słoików z dżemem dla okradzionego jest poważnym dyskomfortem. Mimo że nie jest to wielka strata finansowa".
Tak. Bez względu na charakter popełnionego przestępstwa, narusza ono przede wszystkim naszą prywatną przestrzeń, naszą strefę intymności, którą dzielimy się tylko z wybranymi. To olbrzymi dyskomfort, jeżeli dochodzi do wtargnięcia w nią bez naszej zgody i wiedzy. Ktoś wdziera się do naszego życia nieproszony, dodatkowo używa przemocy – to wzbudza poczucie zagrożenia.
Co czuje ofiara, która oko w oko staje na sali sądowej z oskarżonym?
Widok sprawcy doznanych krzywd potrafi sparaliżować pokrzywdzonego. Może on wywołać emocje, których same osoby pokrzywdzone się nie spodziewają, a więc strach, złość, lęk, roztrzęsienie, przerażenie, czy wstyd. Dodatkowo obciążającym emocjonalnie jest sam pobyt na sali sądowej. To duże wyzwanie zmierzyć się ze swoim oprawcą w sądzie. Z tego względu niejednokrotnie odradza się pokrzywdzonym przychodzenie na rozprawy sądowe, jeśli złożyli już zeznania, a ich obecność na sali sądowej nie jest konieczna. Szczególnie dotyczy to ofiar przestępstw seksualnych, które mogą być przesłuchiwane poza salą sądową.
Przeciwdziałanie przemocy w rodzinie. Komentarz>>
Sąd lub prokurator analizuje sprawę stron jako jedną z wielu. Łatwo można popaść w rutynę, szczególnie gdy chodzi o przestępstwa pospolite. Tymczasem pokrzywdzony przeżywa silne emocje.
Ofiara staje przed sądem, który rozstrzyga o tym, czy oskarżony, który zadał pokrzywdzonemu cierpienie jest winny czy nie. Ustalenia sądu mogą być różne, natomiast pokrzywdzony doskonale wie co się zdarzyło. Oczywiście, sala sądowa nie jest miejscem na "zaopiekowanie się" osobą pokrzywdzoną, a więc nikt nie zajmuje się tym, co ona aktualnie przeżywa. Można jednak okazać jej zrozumienie. Należy pamiętać o tym, iż osoba skrzywdzona przyszła po pomoc na policję, co często wymaga nie lada odwagi, a z pewnością obciążone jest olbrzymim lękiem i wstydem. Jest to szczególnie istotne w tych sprawach, w których krzywda spotkała ją ze strony osób bliskich lub od których jest ona zależna.
W jaki więc sposób funkcjonariusz policji, prokurator czy sędzia powinien prowadzić przesłuchanie osoby, która występuje w procesie jako pokrzywdzony? O czym należy pamiętać?
Przede wszystkim należy przyjmować to co zeznaje osoba pokrzywdzona bez oceniania, negowania czy kwestionowania. Wysłuchanie jej i pozwolenie na przeżywanie emocji daje wsparcie jakiego potrzebuje w momencie opowiadania o tym co ją spotkało. Zapobiegnie to procesowi wtórnej wiktymizacji, problemowi do jakiego niestety często dochodzi w sytuacjach ujawniania przestępstw. Osoba pokrzywdzona nie powinna doświadczać ponownego skrzywdzenia na skutek wyrażania niezrozumienia dla jej zeznań. Nie można bagatelizować jej przeżyć, wyśmiewać czy minimalizować krzywd jakich doznała. Od tego jest sąd, aby rozstrzygnąć na ile jej oskarżenia są prawdziwe, czy sprawca powinien odpowiadać karnie.
A co gdy przesłuchanie zostanie przeprowadzone nieprofesjonalnie i po ludzku pokrzywdzony będzie żałował, że w ogóle zgłosił sprawę na policję? Jakie negatywne konsekwencje może mieć dla jego psychiki stworzenie u niego przeświadczenia, że sam jest sobie winien? Niejednokrotnie w sprawach zgwałceń pojawiają się pytania sugerujące, że ofiara dawała przyzwolenie na kontakty seksualne, czy "sama tego chciała".
Jeśli przesłuchanie odbędzie się w sposób niewłaściwy, to wówczas osoba pokrzywdzona zostaje skrzywdzona po raz kolejny. Tym razem skrzywdzić ją mogą osoby czy instytucje, co do których ofiara miała zaufanie, skoro zgłosiła im swój problem. Jeżeli tak się stanie, to wówczas pokrzywdzony bezpowrotnie może stracić to zaufanie. Nie przyjdzie drugi raz, jeśli stanie mu się krzywda. Ponadto, nieprofesjonalna postawa osób zajmujących się jej sprawą, może utwierdzić ją w przekonaniu o bezradności, własnej winie, nasilić wstyd i lęk. Taki stan może spotęgować wszystkie negatywne emocje, z którymi przyszła prosić o pomoc. Zamyka się, wycofuje, przestaje wierzyć w słuszność swojej decyzji o ujawnieniu przestępstwa. Tak się dzieje, gdy padają stwierdzenia o własnej winie pokrzywdzonego. A to zdecydowanie nie ten etap aby dokonywać oceny i rozstrzygać winę. W przypadku ofiar przestępstw seksualnych jest to niezmiernie ważne. Niedopuszczalnym jest w tym przypadku sugerowanie winy. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Należy więc zadbać o profesjonalizm w toku przesłuchania, o empatię i wyrozumiałość, co pomoże w budowaniu zaufania i pracy w pierwszych etapach postępowania.