Na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie wraz z politykami PSL wystąpili przedstawiciele inicjatywy "Brońmy Sądów", stowarzyszenia Amici Curiae, a także NSZZ "Solidarność" pracowników sądownictwa. "Od dłuższego czasu obserwujemy niepokojące zjawisko znikania z tzw. prowincji instytucji sygnowanych godłem państwa. Mieliśmy do czynienia z likwidacją posterunków policji, urzędów pocztowych, delegatur urzędów skarbowych, przychodzi teraz czas na sądy" - mówił szef sejmowej komisji samorządu terytorialnego i polityki regionalnej Piotr Zgorzelski (PSL). Zgorzelski przekonywał, że reorganizacja sądów rejonowych antagonizuje samorządy, bo dzieli je na lepsze i gorsze. Jak zaznaczył, PSL protestuje przeciwko temu i proponuje własny projekt ustawy, która rozwiązuje problem nierównego obłożenia sądów pracą. Według planów ministerstwa sprawiedliwości zniesione mają zostać sądy rejonowe, w których pracuje do 14 sędziów włącznie. W miejsce ponad 120 najmniejszych sądów miałyby powstać filie większych sądów rejonowych. Rozporządzenie, które ma doprowadzić do lepszej organizacji pracy w sądownictwie, ma wejść w życie 1 lipca. W myśl propozycji stronnictwa wzmocnione byłyby kompetencje prezesa sądu okręgowego tak, by mógł on delegować sędziego sądu rejonowego do sądu bardziej obciążonego sprawami. Mógłby także przekazywać rozpatrywanie spraw (które nie wymagają stawiennictwa) do sądów mniej obciążonych. Ludowcy apelowali też do premiera o zajęcie stanowiska w sprawie "likwidacji części małych sądów". Resort sprawiedliwości podkreśla, że nie ma mowy o żadnej likwidacji - sądy bowiem zostają w tych samych miejscach, zmienia się natomiast ich obsada.
Szef stowarzyszenia Amici Curiae Wojciech Błaszczyk oceniał, że "likwidacja sądów rejonowych to pierwszy krok w kierunku likwidacji powiatów". "Państwo +zwija się+ z prowincji. Protestujemy, ponieważ czujemy się patriotami lokalnymi. Polska to nie tylko Warszawa, Kraków i inne duże miasta" - przekonywał. Jak zaznaczył, jego stowarzyszenie skupiające samorządowców i prawników dwa razy, jak dotąd bez skutku, prosiło szefa resortu sprawiedliwości o spotkanie. Zdaniem Błaszczyka rozwiązania, które chce wprowadzić Gowin są niekonstytucyjne, ponieważ likwidacja ponad 100 sądów rejonowych, czyli ponad 1/3 tego typu placówek w naszym kraju, to zmiana o charakterze ustrojowym. Przypominał, że zgodnie z konstytucją ustrój sądów powinien być regulowany ustawą. Tymczasem minister sprawiedliwości chce wprowadzić swoje zmiany poprzez rozporządzenie. Daniel Sajdyk z Komitetu Obrony Sądów przekonywał, że uzasadnienie planów resortu sprawiedliwości nie odpowiada na pytanie, jak rozwiązać problemy sądownictwa w dużych miastach. Jak podkreślił, reorganizacja porusza nie tylko pracowników sądów, ale też społeczności lokalne, które nie chcą kolejnej degradacji swojego statusu.
Przewodniczący NSZZ "Solidarność" pracowników sądownictwa Waldemar Urbanowicz ocenił, że reforma będzie kosztowała kilkadziesiąt milionów złotych i grozi zwolnieniem 6 tys. pracowników sądownictwa. "Ci ludzie zostaną zwolnieni z pracy, a potem to, czy będą pracowali, będzie zależało od woli prezesa innego sądu rejonowego" - mówił. Także on narzekał na brak odpowiednich konsultacji ze strony ministerstwa.
Premier Donald Tusk mówił na początku marca, że Jarosław Gowin ma jego pełne wsparcie w kwestii reorganizacji sądów rejonowych. Podkreślił jednak, że zwrócił się do niego, żeby każdy przypadek ocenić merytorycznie, ale zgadza się, że konieczne jest odchudzanie sądowej biurokracji.