Rozmowa z dr Olgą Marią Piaskowską, starszym asystentem sędziego w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego, adiunktem na Wydziale Prawa Uniwersytetu SWPS, autorką i współautorką licznych publikacji z zakresu procedury karnej, postępowania cywilnego i organizacji wymiaru sprawiedliwości

 

Aleksandra Partyk: Ustawa o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej zwłoki obowiązuje prawie 15 lat. Czy przydługi tytuł ustawy to jej jedyna wada? Czy od czasu jej wprowadzenia procesy są prowadzone szybciej niż kiedyś?

Olga Maria Piaskowska: Dzięki wprowadzonej ustawie mamy specjalny środek, dzięki któremu strona może podnosić, że postępowanie jest prowadzone przewlekle. Uchwalenie takiej regulacji było obowiązkiem związanym z wymaganiami nałożonymi przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Niewątpliwie dobrze, że taka ustawa obowiązuje. Mam natomiast wątpliwości co do jej konkretnych sformułowań, a także tego, w jaki sposób jest stosowana. Problem istnieje, gdyż sędziowie niewłaściwie traktują środek w postaci skargi na przewlekłość. Ma on charakter wyjątkowy i służy realizacji zobowiązań międzynarodowych. Nie przystaje on do apelacji, zażalenia czy innych środków odwoławczych. Sędziowie traktują zaś skargę na przewlekłość jak każdy inny wspomniany środek odwoławczy. To błąd.  

Czytaj: ETPC: przewlekłość postępowania to w Polsce problem systemowy>>
 

Czy nowelizacje poprawiły mankamenty?

Mieliśmy kilka nowelizacji przepisów ustawy. W ostatniej nowelizacji przyjęto, że ustawa ma być stosowana zgodnie ze standardami Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (art. 1 ust. 3 ustawy). Teoretycznie taka zmiana powinna poprawić stosowanie ustawy. Faktycznie jednak art. 1 i kolejne ustawy są sformułowane w sposób niewłaściwy. Spowodowało to wykształcenie się błędnej praktyki orzeczniczej. Praktyka jest taka, że sędziowie nie biorą pod uwagę czasu trwania całego postępowania, całości sprawy, jej charakteru – zgodnie ze wszystkimi kryteriami ETPC. Badają terminowość podejmowania poszczególnych czynności w sprawie. Dokonują więc w praktyce wizytacji danej sprawy. To nadmierna i zbędna praca.

 

Kiedy możemy mówić, że postępowanie jest prowadzone przewlekle?

Możemy tak mówić tylko w odniesieniu do konkretnej sprawy. Taki stan zachodzi, gdy jest ona prowadzona dłużej niż jest to konieczne do jej zakończenia. Znaczenie ma kategoria danej sprawy, stopień jej złożoności, zachowanie się stron, a także czas. Oczywiście Skarb Państwa nie odpowiada za przewlekłość procesu, jeśli jest wynikiem działań strony. Natomiast z orzecznictwa Europejskiego Trybunał Praw Człowieka wynikają granice czasowe, których sądy nie powinny przekraczać.

Kiedy według Trybunału postępowanie jest prowadzone przewlekle?

Trybunał uważa, że co do zasady postępowanie w jednej instancji nie powinno trwać dłużej niż 3 lata, a gdy w sprawie orzekają dwie instancje – 5 lat. Łącznie okres ten powinien trwać nie dłużej niż 6 lat, gdy chodzi o postępowania prowadzane także przez Sądem Najwyższym. Zawsze ma znaczenie jednak charakter sprawy. Może się zdarzyć, że nawet jeśli postępowanie sądowe jest prowadzone krócej, to jednak proces jest przewlekły. Tak uznał w szczególności Trybunał w sprawie X przeciwko Francji, która trwała około 2 lat i 3 miesiące. Była to sprawa osoby zarażonej wirusem HIV. Trybunał uznał, że taki okres jej prowadzenia był nadmierny.

Czy było to związane z tym, że strona mogła umrzeć w toku procesu?

Tak, strona nie doczekała finalnego wyniku procesu, który zainicjowała. Czyli nie tylko długość procesu ma znaczenie, ale i charakter sprawy. Należy zbadać, jakich spraw skarżącego ona dotyczy: czy chodzi o przedawnioną wierzytelność, czy też o środki na rehabilitację dla osoby ciężko poszkodowanej w wypadku. Moim zdaniem błędem jest to, że skargę się uwzględnia, gdy od wniesienia pozwu minęło np. 6 miesięcy, a może ona zakończyć się na pierwszej rozprawie, a przy tym sędzia wyznaczył możliwie najwcześniejszy termin do jej rozpoznania. Oczekiwanie kilka miesięcy na termin rozprawy lub wydanie nakazu zapłaty nie oznacza, że sprawa jest przewlekle prowadzona.

Czytaj: SN: Nie można badać, czy postępowanie o przewlekłość procesu jest przewlekłe>>
 

Czy sądy uwzględniają skargi w tego rodzaju sytuacjach?

Wadliwą praktyką jest np. uwzględnianie pewnej kategorii skarg wnoszonych w ostatnim czasie przez fundusze sekurytyzacyjne. Specjalizują się one w ich wnoszeniu tym jak „zarzucą” sądy pozwami o kilkaset złotych. Podejmowanie czynności trwa, choć faktycznie sprawy te nie mają wielkiego znaczenia dla powoda, często są to roszczenia przedawnione. Terminowość orzekania nie może być uznawana za zasadnicze kryterium rozstrzygania skargi. To tylko jedna z przesłanek, którą należy ustalić.

 


Jeśli sąd uzna skargę za zasadną, jakie rozstrzygnięcie może być wydane?

Uwzględniając skargę sąd ma możliwość wskazania czynności, które powinien sąd podjąć. Sąd przyznaje rekompensatę - odpowiednią kwotę pieniężną: od 2.000 do 20.000 zł. Nawet jeśli strona nie domagała się wprost jej przyznania, to w moim przekonaniu sąd powinien ją i tak przyznać. Gdyby natomiast w wyniku długotrwale prowadzonego postępowania strona poniosła szkodę, to może w odrębnym procesie domagać się odszkodowania.

Czy to dobrze, że w postępowaniach „wpadkowych”, a do nich zaliczamy sprawy o przewlekłość postępowania, wyłączone jest wnoszenie skarg na przewlekłość?

To słuszne rozwiązanie. Sąd ma badać przewlekłość rozpoznania sprawy, a nie kwestii incydentalnych, np. długotrwałości rozstrzygania o zażaleniu. Może się zdarzyć, że wniosek o wyłączenie sędziego jest rozpoznawany przez kilka lat. Natomiast to ile trwa takie postępowanie „wpadkowe”, rzutuje na ocenę, czy sprawa jest rozpoznana w rozsądnym terminie. Oczywiście wielokrotne uchylanie spraw do ponownego rozpoznania wpływa na ocenę, czy postępowanie jest prowadzone przewlekle. Kiedyś to było częste zjawisko. Na szczęście wprowadzenie zmian do k.p.c. (zażalenie kasatoryjne) poprawiło tę sytuację.

Jak ocenia pani to, że taka skarga może być skutecznie wniesiona jedynie w odniesieniu do spraw w toku?

Celem skarg na przewlekłość jest wpłynięcie na sąd, który orzeka opieszale, by szybciej rozstrzygnął spór. Zatem bezprzedmiotowe byłoby orzekanie o tym, że już zakończone postępowanie było prowadzone przewlekle. Właściwie więc przyjmuje się, że skargi złożone już po prawomocnym zakończeniu sprawy są niedopuszczalne. To jednak nie oznacza, że strona nie może w odrębnym postępowaniu dochodzić zapłaty odszkodowania, o ile poniosła ona szkodę.

Postępowanie w tym przedmiocie jest jednoinstancyjne. Czy to dobre rozwiązanie?

Trybunał nie wymagał, by prowadzone postępowanie było dwuinstancyjne. Ustawodawca mógł wybrać takie rozwiązanie. Możemy jednak zakwestionować to rozstrzygnięcie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Sprawa o przewlekłość jest niejako prowadzona obok sprawy „głównej”, ale oczywiście ma ona wpływ na sprawne zakończenie postępowania w sprawie. Aby taka skarga została rozpoznana, sąd przesyła akta, co może samo wydłużać tok rozpoznania sprawy. Dwuinstancyjne postępowanie o przewlekłość prowadziłoby automatycznie do dłuższego rozpoznawania sprawy przez sąd.

Sądy boją się, że strony zainicjują takie postępowanie?

Przewlekłość postępowania łączy się zazwyczaj - z niewiadomych względów - z winą indywidualną danego sędziego. To absurdalne. Być może jest odsetek przypadków, gdzie sędzia ponosi osobistą odpowiedzialność za to, że nie podejmował czynności w sprawie, ale to niezwykle rzadkie przypadki. Nie znam osobiście sędziów, który wychodzą z założenia, że „trzeba leżeć i pachnieć”. Trzeba podkreślić, że przewlekłość postępowania związana jest ze źle zorganizowanym wymiarem sprawiedliwości. Sędziowie powinni mieć możliwość wykonać swoją pracę tak, by nie dochodziło do przewlekłości postępowań. Gdy sędzia ma w referacie 1500 spraw, a w tygodniu może orzekać na sali rozpraw tylko dwa razy, to fizycznie nie jest możliwe, aby każdą sprawę pilnie rozpoznać. Sędziowie muszą jakoś „dzielić się” salami rozpraw, bo jest ich mało. Czasami już sprawy wyznaczane są na 2020 r. Wiem o przypadkach już wyznaczonych spraw na początek 2021 r.

Brzmi to bardzo źle.

Tak, ale to nie wina sędziów, tylko źle działającego systemu. Nie można w takich sprawach domagać się postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów. W 99% przypadkach spraw to nie oni za to odpowiadają. W orzecznictwie Trybunału podkreśla się, że przewlekłość zazwyczaj nie powstaje z winy sędziego czy prokuratora. Nie można na sędziów przerzucać odpowiedzialności za przewlekle prowadzone sprawy. Pierwotnym źródłem tych nieprawidłowości jest to, w jaki sposób funkcjonuje wymiar sprawiedliwości. Chodzi o niedofinansowanie. Jest zbyt mało etatów. Sposób ukształtowania procedur ma również na to wpływ. Żadna nowelizacja przepisów proceduralnych nie usprawniła orzekania. Zmiany prawa zazwyczaj wydłużają procedowanie, bo sędziowie muszą się z nimi zapoznać, a także muszą często stosować różne procedury do spraw inicjowanych w różnych okresach.

Pełnomocnicy mają opory przed składaniem skarg na przewlekłość?

Myślę, że czasami obawiają się, że zostaną uznani za pieniaczy, a sędzia „zapamięta” to sobie. Tymczasem skarga na przewlekłość procesu powinna być uznana za skierowaną nie przeciwko konkretnemu sędziemu, a przeciwko sposobowi w jaki ukształtowany jest wymiar sprawiedliwości.