Prawnicy, sędziowie i biegli nie mają wątpliwości, że to jedna z najbardziej wyczekiwanych regulacji, która może - w istotny sposób - wpłynąć na jakość i szybkość m.in. postępowań sądowych. Problem w tym, że o konieczności zmian - jak mówią - słyszy się od 20 lat, a efektów - jak nie było tak nie ma.  

- Ustawa jest potrzebna, ponieważ w środowisku biegłych dzieje się bardzo źle. Jeżeli tego się wreszcie nie unormuje to w którymś momencie dojdzie do absolutnej katastrofy dla wymiaru sprawiedliwości - mówi prof. dr hab. Ewa Gruza z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. A Marcin Wolny, adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka komentuje krótko: Szkoda, kolejny rząd, który nie realizuje zapowiedzi w tym obszarze. 

Komentarz: Trwa niemoc resortu w sprawie biegłych >>

 

Cena promocyjna: 8.91 zł

|

Cena regularna: 9.9 zł

|

Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: zł


Robocza wersja - dla biegłych - nie do przyjęcia

Roboczy projekt ustawy o biegłych w styczniu mieli ocenić eksperci z ośrodków akademickich. I ta ocena - według nieoficjalnych informacji Prawo.pl - by druzgocąca. Biegli, także podczas spotkania z przedstawicielami resortu sprawiedliwości podnosili, że ta wersja jest nie do przyjęcia. 

Propozycja pod roboczą nazwą: ustawa o biegłych, została przygotowana przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych. Zgodnie z nią - jak pisało w styczniu Prawo.pl - wpisanie na listę biegłych sądowych zależeć miałoby od, wybieranego na czteroletnią kadencję, dyrektora tej placówki. On też miałby m.in. przyznawać certyfikaty kompetencji instytucjom naukowym, które chciałyby opinie wydawać - poza Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Policji, zakładami medycyny sądowej publicznych szkół wyższych i laboratoriami kryminalistycznymi policji (one byłyby z mocy ustawy uznane za jednostki certyfikowane).

Czytaj: Biegli w garści Instytutu Ekspertyz Sądowych>>

Dyrektor krakowskiego instytutu miał też mieć uprawnienia do zbierania informacji o kandydatach ze wszystkich źródeł, w tym danych z policyjnych systemów teleinformatycznych. W proponowanych przepisach nie było - na co zwracali uwagę eksperci - żadnego ograniczenia co do rodzaju baz i zawartych w nich informacji. Podnosili, że informacje z rozpracowań operacyjnych również mogłyby do dyrektora trafić. 

Określono w nim także sytuacje, w których dyrektor Instytutu Ekspertyz Sądowych może zawiesić uprawnienia biegłego - np. na skutek prowadzonego postępowania, w którym zostanie orzeczony zakaz wykonywania zawodu lub cofnięcie uprawnień. Taką przesłanką miałoby być postępowanie o przestępstwo ścigane z oskarżenia publicznego lub przestępstwo skarbowe oraz niedopełnienie przez biegłego obowiązków, czy długotrwała choroba.

Czytaj: Biegli czekają na lepszy projekt ustawy o ich pracy>>

Szczególnie niebezpieczny - według biegłych - był zapis, w myśl którego przyczyną pozbawienia biegłego certyfikatu mogłoby być wydanie "nierzetelnej lub rażąco wadliwej opinii". Podnosili, że taka ocena jest wyłączenie w gestii organu procesowego, a organ administracji, jaki by nie był, nie ma do tego prawa. 

Plusy? Tak, ale techniczne

Biegli wskazywali równocześnie na pewne plusy projektu, ale jak podkreślali miały one charakter techniczny. Chodzi m.in. o wspólną listę specjalności, w której opiniują biegli. Nie budziła też ich kontrowersji propozycja, by administracyjnie była jedna lista biegłych. To, jak przyznawali, mogłoby pomóc w wyeliminowaniu sytuacji, gdy biegli wpisują się na kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt list biegłych. 

Zgoda była też na przyznanie biegłym ochrony prawnej - takiej jaką mają osoby pełniące funkcje publiczne w czasie wykonywania swoich obowiązków. To jest już obecnie uregulowane w ustawie o ustroju sądów powszechnych - zaproponowano by znalazło się w ustawie o biegłych. 

- Problem w tym, że pod względem merytorycznym nic - w ocenie naszego środowiska - z tej propozycji nie nadawało się do dalszego procedowania - mówi nieoficjalnie jeden z rozmówców Prawo.pl. 

Czytaj: Kompromitujące opinie biegłych lekarzy>>

Miesiące mijają, o ustawie cisza

Jak wynika z informacji Prawo.pl, ostatnie spotkanie przedstawicieli biegłych z przedstawicielami resortu sprawiedliwości odbyło się w marcu tego roku. Przekazano ministerstwu opinie i uwagi.  Od tego czasu - jak mówią biegli - o projekcie jest cicho. Samo ministerstwo pytane o postęp w pracach nad ustawą informuje, że są na etapie analityczno-koncepcyjnym. I zapewnia, że "po zakończeniu prac projekt zostanie udostępniony". Tyle że podobną informację MS przekazywało w kwietniu. 

- Prawdopodobnie ministerstwo nie chce forsować rozwiązania, które budzi w środowisku taką silna krytykę. Gdyby ustawa przeszła w tym kształcie, biegli prawdopodobnie rezygnowaliby z wydania opinii - mówi jeden z nich. Już wcześniej rozmówcy portalu podnosili, że trudno sobie wyobrazić sytuację, w której np. Instytut Centrum Zdrowia Dziecka, Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, placówki cenione na świecie, będą się zwracać do Instytutu Ekspertyz Sądowych o nadanie certyfikatu do opiniowania.

Opiniowy matriks trwa - ryzyko kryzysu

Z drugiej jednak strony to jedna z regulacji, która - jak oceniają eksperci - może w realny sposób usprawnić i przyspieszyć postępowania sądowe. Na braki i problem w dostępie do biegłych wskazują sędziowie i prawnicy i to we wszystkich obszarach - od spraw dotyczących wypadków drogowych, poprzez rodzinne po sprawy gospodarcze. Podnoszą, że gros opinii jest na niskim poziomie i wydawane są pod pewną tezę (np. zgodnie z kierunkiem oskarżenia), niechlujnie uzasadniane. O narastających problemach i konieczność uregulowań mówią też sami biegli. 

Komentarz: Biegły sądowy mądrzejszy od sądu?>>

- Albo uwierzymy w to, że biegli są kompetentni, doświadczeni, mają wiedzę i są na najwyższym poziomie i wtedy nie kwestionujemy ich ekspertyz. Wtedy procesy są szybkie bez konieczności powoływania kilku, kilkunastu biegłych do tych samych kwestii. Albo tkwimy w tym co jest teraz – mówi prof. dr hab. Ewa Gruza. 

 

I dodaje, że obecnie biegłym może zostać każdy, kto przygotuje dobrze dokumentację dla prezesa sądu okręgowego, bo ten prezes "nie ma żadnych narzędzi prawnych do uczciwego zweryfikowania takiego kandydata na biegłego".

- Ciągle funkcjonujemy w takim matriksie. Niby mówimy, że trzeba coś poprawić, a tak naprawdę od 20 lat nic się nie dzieje i każde kolejne projekty, właściwie są projektami, które nie są akceptowalne - bo bardzo upolityczniają funkcje biegłego albo nie wnoszą nic na czym środowisku biegłych zależy – zaznacza ekspertka.   

Także adwokat Marcin Wolny podkreśla, że nieuregulowanie tych kwestii, to zgoda "na dalsze istnienie rozwiązań stwarzających systemowe zagrożenie dla rzetelności postępowań sądowych".