Wyobrażenie, że można wymyślać idealny system, uniwersalny i super sprawiedliwy jest przedsięwzięciem bardzo szlachetnym. Aby nie powiedzieć – utopijnym - mówi prof. Marian Filar, komentując prace nad poselskim projektem ustawy o państwowych egzaminach prawniczych.
W sprawie szkolenia prawników trzeba odnieść się do przekładów potocznych. W każdej działalności, w każdym zawodzie, najpierw trzeba adeptowi dać do ręki wędkę. Potem należy go nauczyć, jak na tę wędkę łapać ryby. Gdy się już nauczy łowić, warto go jeszcze poobserwować - mówi prof. Filar.
Odnosząc ten przykład do problemu szkolenia prawników, wędkę do ręki daje uczelnia, wydział prawa. Raz jest to wędka słaba, wierzbowa, innym razem – bambusowa. Szanująca się wyższa uczelnia wręcza dyplom magisterski absolwentom, ale to nie znaczy, że magister umie wszystko. Posiada on wiedzę teoretyczną. Aby mógł łapać ryby, powinien mieć praktykę. Kto powinien go kontrolować przy tym zajęciu? Środowisko rybaków. A w naszym przypadku – inni prawnicy.
Prof. Filar zaznacza, że od takiego schematu nie uciekniemy. Pewnych skomplikowanych przedsięwzięć, mimo najlepszych chęci nie da się przeprowadzić wyposażając system naboru i edukacji przyszłych adwokatów i radców prawnych w elektroniczny gadżet.
Czytaj także: Sejm: licencje i egzaminy prawnicze będą rozpatrywane razem