Rozmowa z sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie Igorem Tuleyą, któremu Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet

Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Czy Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego zostanie zlikwidowana przez władzę ustawodawczą?

Igor Tuleya:  Wbrew temu co się dzieje, jestem optymistą. Ale co do Izby Dyscyplinarnej, to nawet jeśli w naszej rzeczywistości nie będzie funkcjonowało to ciało, to nie mam wątpliwości, że na jej miejsce zostanie stworzone coś równie okropnego, co będzie funkcjonowało pod zupełnie inną nazwą. Możliwe, że ta izba zostanie usunięta w wyniku porozumienia z Unią Europejską, ale rządzący nie chcą zrezygnować z takiej pałki na niezależnych sędziów, jaką są postępowania dyscyplinarne.

Czytaj: 
TSUE: Polska ma zawiesić Izbę Dyscyplinarną SN>>
Projekt o likwidacji Izby Dyscyplinarnej ma być do końca listopada>>


Ostatnie dni pokazują, że władza świetnie sobie radzi z sędziami bez Izby Dyscyplinarnej, świadczą o tym "hurtowe" zawieszenia sędziów", którzy przestrzegają praworządności i nie chcą orzekać razem z sędziami wybranymi przez neoKrajową Radę Sądownictwa. Te zawieszenia odbywały się na podstawie zarządzeń ministra sprawiedliwości albo prezesów sądów.

Ostatni Raport sporządzony przez Komitet Obrony Sprawiedliwości - „Państwo, które karze. Czyli naciski i represje wobec polskich sędziów i prokuratorów” w uaktualnionej wersji,  pokazuje te mechanizmy.

Obecnie należność polskiego rządu wynosi 22 mln euro za nielikwidowanie Izby Dyscyplinarnej. Jak długo rząd będzie płacił kary  za niewykonanie wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej?

Rządzący z pewnością za jakiś czas skalkulują sobie i przeliczą koszty, no i cofną się. Czy to będzie szczere uderzenie się w pierś i rzetelnie będziemy reformowali wymiar sprawiedliwości? Wątpię. Ale nie wykluczam, że krok do tyłu nastąpi.

Jak pan ocenia zarządzenia wydane przez I Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatę Manowską, która przedłużyła poprzednie zarządzenia wstrzymujące rozpoznawanie dyscyplinarek sędziowskich? Chyba czyni to mało skutecznie, bo Izba Dyscyplinarna tego samego dnia zawiesiła jednego sędziego w czynnościach, a innego pozbawiła stanu spoczynku. Czy nie ma tu konfliktu wewnętrznego?

Myślę, że to świadczy o autorytecie prof. Manowskiej wśród pracowników tej Izby.

 

 

A może odrębność Izby Dyscyplinarnej, wpisana w ustawę o Sądzie Najwyższym, wskazuje na niezależność tego ciała od I Prezesa?

Prof. Małgorzata Manowska twierdzi, że jest pierwszym prezesem Sądu Najwyższego, a jeśli tak, to powinna kierować tym sądem, również taką przybudówką, jaką jest Izba Dyscyplinarna. Natomiast jeśli jej zarządzenia nie są respektowane nawet przez pracowników Izby Dyscyplinarnej, to świadczy o pozycji Pierwszego Prezesa.

 


Jednak realny problem dla sądzonych sędziów pozostaje: obniża im się wynagrodzenie, zawiesza w czynnościach służbowych z powodu decyzji Izby Dyscyplinarnej. Jak powinni więc postępować prezesi sądów, skoro TSUE stwierdziło, że to nie jest sąd?

W praktyce nie ma żadnego problemu, ponieważ prezesi sądów powszechnych, którzy zajmują te stanowiska z nominacji Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego wykonują te orzeczenia Izby Dyscyplinarnej i obcinają sędziom uposażenia. W pismach, które składam do moich prezesów Sądu Okręgowego w Warszawie powołuję się na orzeczenia sądów polskich i europejskich, w tym także Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Ale oni bagatelizują te wyroki i moje wnioski o dopuszczenie do pracy.  Nie mam na to żadnego wpływu. Izba Dyscyplinarna obcięła mi wynagrodzenie o 25 procent. W przypadku sędziego Pawła Juszczyszyna z Olsztyna ( który sprawdzał podpisy na listach poparcia dla kandydatów do KRS) - o 40 procent, w wypadku sędziego Macieja Ferka z Sądu Okręgowego w Krakowie - o 50 procent.

Czytaj: Czy prezesi sądów dopuszczą do orzekania zawieszonych sędziów?>>

Te orzeczenia, które zapadają w Izbie Dyscyplinarnej, nie są orzeczeniami sądowymi, bo ta izba nie jest sądem. A więc teraz respektowane są zarządzenia ministra sprawiedliwości, a nie wyroki europejskich trybunałów.

Jednak sędzia Józef Iwulski z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego, mimo uchylenia mu immunitetu, nadal orzeka!

Pan sędzia Iwulski ma taki autorytet, że orzeka, ja nie mam takiego autorytetu, aby się przebić przez straż sądową do budynku przy ul. Solidarności i wedrzeć na salę. Nie mam dostępu do akt, ani do systemu komputerowego i poza przecieraniem z kurzu mojego biurka - nie mam nic do roboty.