Szef rządu spotkał się z przedstawicielkami Rady Programowej Kongresu Kobiet w gmachu Giełdy Papierów Wartościowych. Dyskusja poświęcona była kwestii podniesienia wieku emerytalnego.
Robimy to w imię najwyższego poczucia odpowiedzialności za to, żeby ten system dał elementarne zabezpieczenie, tę należną każdemu emeryturę, a nie, żeby za kilkanaście lat ktoś powiedział: „nie jesteśmy w stanie zapłacić emerytury" - podkreślił Tusk. Jeśli system emerytalny nie tylko w Polsce - bo to jest problem całego rozwiniętego świata - zawali się, to będzie to z dramatycznym skutkiem. Niewypłacalność tego systemu będzie oznaczała kłopoty, także dla dzisiejszych emerytów - powiedział Tusk.
Chcę bardzo otwarcie powiedzieć, że nie mam zamiaru przekonywać na siłę tych, których dotknie ta reforma, że tak naprawdę robimy dobrze ludziom" - mówił Tusk. Wyjaśnił, że gdyby tak było, to można by powiedzieć, że dajemy swobodny wybór: "każdy sobie przechodzi na emeryturę wtedy, kiedy chce i otrzymuje taką emeryturę, jaka wynika z jego składki".
"Dobrze wiemy, że wiek emerytalny nakłada pewien przymus, jaki państwo nakłada w interesie jakby dobra publicznego, ale wbrew poczuciu dobra indywidualnego. Nie należy oczekiwać, że w momencie, kiedy nakłada się tego typu przymus, ludzie by klaskali" - podkreślił premier.
Musimy wydłużyć wiek emerytalny, bo to, co się dzieje na rynku pracy, nie pozwala na inne wyjście - powiedziała Henryka Bochniarz z PKPP Lewiatan na piątkowym spotkaniu, To wołanie o pracę i zrobienie wszystkiego co się da, żeby tej pracy było więcej i dla mężczyzn, i dla kobiet. Dopiero wtedy możemy mówić o tym, że ta ustawa emerytalna będzie miała sens. Jeżeli będzie wyrwana z kontekstu to boję się, że będzie miała bardzo wielu przeciwników - powiedziała Bochniarz.
"Oprócz tego, że uważamy, że 67 lat, to jest ta granica, do której trzeba ten wiek emerytalny przesunąć i dla kobiet, i dla mężczyzn, wydaje się, że warto byłoby rozpatrzyć możliwość wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, np. w wieku 65 lat, przy otrzymaniu emerytury, którą się w tym czasie wypracowało" - dodała.
Tusk uważa, że zmiany te są "grą o codziennie życie Polaków w najbliższych miesiącach i latach. "Gdybym nie miał tego przekonania, nie podejmowałbym tego wyzwania, które - według niektórych, nawet moich najbliższych pracowników - przypomina harakiri" - powiedział Tusk.
"Wiem, że nie mam wyjścia" - przyznał szef rządu. Poprosił kobiety o zrozumienie jego determinacji w sprawie tej reformy.
(pap)/wk
(pap)/wk