Obecnie dochodzenie ws. zgwałcenia jest podejmowane po przyjęciu od ofiary formalnego wniosku o ściganie sprawcy. Wniosek ten może zostać przez ofiarę wycofany, co powoduje konieczność umorzenia postępowania. W projekcie parlamentarzystki PO proponują, aby zgwałcenie stało się przestępstwem ściganym z oskarżenia publicznego.
Zmiany przepisów dotyczących trybu ścigania sprawców zgwałceń wymaga od Polski podpisana pod koniec zeszłego roku Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Grzegorz Wrona, prawnik, konsultant specjalistycznej poradni rodzinnej do spraw przeciwdziałania przemocy, podkreślił w rozmowie z PAP, że projekt jest w pełni zgodny z wymogami konwencji - całkowicie znosi tryb wnioskowy i jako taki jest satysfakcjonujący. Jego zdaniem w dalszej kolejności czeka nas dyskusja na temat ochrony ofiar zgwałceń w procesie karnym; trzeba im zagwarantować m.in. jednokrotne przesłuchanie, bezpieczeństwo przed kontaktem ze sprawcą, pomoc prawną i psychologiczną itp. Ocenił, że z tym nie jest u nas najlepiej.
W jego opinii odpowiedzialność za wszczęcie sprawy karnej nie powinna być nałożona na ofiarę. Jego zdaniem w obecnym stanie prawnym problemem jest przypisanie osobom zgwałconym odpowiedzialności za wszczęcie postępowania przygotowawczego.
"Wniesienie sprawy o zgwałcenie przez osobę pokrzywdzoną wymaga nadludzkiej odwagi i determinacji. Już samo zgłoszenie się na policję lub do tzw. pomagaczy (organizacji lub instytucji pomagających ofiarom gwałtów - PAP) jest dużym wysiłkiem. Nie nakładajmy na nią odpowiedzialności za wszczęcie sprawy karnej. Weźmy ją na siebie" - apelował.
Podkreślił, że jeżeli osoba zgwałcona decyduje o tym, czy postępowanie karne ma się toczyć, to wszelkie negatywne skutki dotyczące sprawcy, jego rodziny, a także rodziny osoby pokrzywdzonej, obarczają właśnie ją. Jego zdaniem dla postawy ofiary jest bardzo istotne, czy ze strony państwa otrzyma jednoznaczny sygnał, że należy ukarać sprawcę i w ten sposób ochronić ją oraz inne osoby, które mogą zostać przez niego skrzywdzone.
"Jako prawnik zetknąłem się z kilkunastoma przypadkami zgwałcenia. Wśród sprawców byli: mężowie, konkubenci, brat, przełożeni, sąsiad, koledzy, osoby nieznane pokrzywdzonej. W każdym przypadku ofiara musiała podjąć decyzję, czy zgłaszać się na policję i złożyć zeznania. Jeżeli sprawca mieszkał razem z nią lub w inny sposób była ona od niego uzależniona, strach był głównym problemem. Jeżeli jednak dostała wsparcie od osób bliskich, np. rodziców, rodzeństwa, dzieci, ta obawa już nie była tak silna" - mówił.
Według Moniki Płatek, karnistki z Uniwersytetu Warszawskiego, która ustawodawstwem dotyczącym zgwałceń zajmuje się od lat, obecne przepisy chronią sprawców, a nie ofiary. "Tryb wnioskowy powoduje perwersyjne odwrócenie porządku, skupia uwagę na ofierze i ma tendencje do przerzucania na nią odpowiedzialności za przestępstwo, którego jest ofiarą. Pozostawia sprawcę bezkarnego i na marginesie uwagi. Niesie przesłanie, że w sprawach o zgwałcenie należy pozostawić wolę ścigania ofierze, bo to na nią spada hańba i wstyd" - podkreśla Płatek, która wielokrotnie podkreślała konieczność wprowadzenia zmian w tym zakresie.
Teoretycy prawa od lat toczą spory doktrynalne o prymat między dobrem publicznym (obowiązek ścigania przestępstw wkraczający w najbardziej intymną sferę pokrzywdzonego) a dobrem ofiary (pozostawieniem ofierze prawa do decydowania w tak szczególnych kwestiach).