Wyrok nie jest prawomocny; nie wiadomo czy prokuratura będzie się od niego odwoływać.
Był to drugi proces w tej sprawie. W pierwszym sąd rejonowy warunkowo umorzył postępowanie wobec kobiet na okres od roku do dwóch lat, ale nakazał im zapłacenie na rzecz szpitala od 1,5 tys. do 4 tys. zł. W maju tego roku wyrok ten uchylił Sąd Okręgowy w Łodzi.
Do strajku pielęgniarek w "Barlickim" doszło we wrześniu 2008 r. Siostry domagały się podwyżki płac do poziomu 2-3,5 tys. zł w zależności od stażu pracy i stanowiska. Po 11 dniach akcję zawieszono i zawarto porozumienie z dyrekcją, która w międzyczasie złożyła doniesienie do prokuratury o podejrzeniu nielegalności strajku.
Szefowie placówki wyliczyli, że protest pielęgniarek naraził szpital na stratę miliona złotych. Po zbadaniu sprawy prokuratura uznała, że strajk był nielegalny, bo został przeprowadzony wbrew przepisom ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Według śledczych nie dochowano terminu powiadomienia pracodawcy o rozpoczęciu strajku. Poza tym prokuratura uznała, że w referendum strajkowym wzięło udział mniej niż 50 proc. załogi.
Czterem pielęgniarkom - z zarządu związku zawodowego, który przeprowadził protest - zarzucono kierowanie nielegalnym strajkiem. Pielęgniarki zapewniały, że organizując protest były przekonane, że jest on legalny, bo miały taką opinię radcy prawnego. Po przedstawieniu kobietom zarzutów dyrekcja szpitala zwolniła je dyscyplinarnie.
W grudniu 2009 roku Sąd Rejonowy w Łodzi uznał racje prokuratury odnośnie referendum strajkowego. W ocenie sądu strajk powinno się ogłosić na podstawie wyników referendum przeprowadzonego wśród wszystkich pracowników szpitala. Sąd uznał, że oskarżone naruszyły obowiązujące przepisy, ale działały z nieświadomością, która wynikała z opinii radcy prawnego. Sąd nie zgodził się natomiast z zarzutem prokuratury, że pielęgniarki za późno powiadomiły dyrekcję szpitala o proteście.
Po apelacji obrońców, którzy domagali się uniewinnienia pielęgniarek, jak i pełnomocnika szpitala, który chciał ich skazania, sprawa znów wróciła na wokandę. Po jednodniowym procesie łódzki sąd rejonowy uniewinnił pielęgniarki od zarzutu kierowania nielegalnym strajkiem. Zdaniem sądu, wszystkie oskarżone, które zorganizowały strajk, mogły działać w przekonaniu, że jest on legalny, po prawidłowo - ich zdaniem - przeprowadzonym referendum i prawidłowo zawiadomionych władzach szpitala.
Sąd przyznał, że choć oskarżone zbyt późno zawiadomiły władze szpitala i że referendum powinno się odbywać wśród całej załogi, a nie tylko wśród pielęgniarek, to - zdaniem sądu - fakty te są znane, gdy przeanalizuje się okoliczności strajku oraz zagłębi w fachowy sposób w przepisach.
W ocenie sądu w tej sprawie było dużo różnych opinii prawników. "Skoro tyle fachowych podmiotów miało wątpliwości jak interpretować te przepisy, trudno więc wymagać tego od pań, które są pielęgniarkami. Dysponowały wystarczającymi danymi, aby stwierdzić, że działają legalnie" - uzasadniał wyrok uniewinniający sędzia Piotr Wzorek.
Sąd przypomniał, że zgodnie z Kk nie popełnia przestępstwa ten, kto działa w tzw. usprawiedliwionej nieświadomości, że popełnia przestępstwo.
Dwie obecne na wyroku pielęgniarki powiedziały, że są zadowolone z wyroku. Przypomniały jednak, że przed sądem pracy wciąż walczą o przywrócenie ich do pracy, a to jest dla nich obecnie najważniejsza sprawa.
Kamil Szubański (PAP)