Pojęcie „owoców zatrutego drzewa” wywodzi się z orzecznictwa sądów amerykańskich i oznacza dowody pozyskane w efekcie czynności sprzecznych z prawem, często z naruszeniem podstawowych wolności obywatelskich takich jak prawo do nietykalności osobistej, tajemnicy korespondencji czy nienaruszalności mieszkania. – Po raz pierwszy pojęcie to zostało użyte w roku 1939 przy rozpatrywaniu sprawy Nardone v. United States, ale pierwsze orzeczenie poruszające tę kwestię wydane zostało już w roku 1920 r. w sprawie Silverthorne Lumber Co. v. United States. Owocem zatrutego drzewa będzie np. broń czy dokumenty znalezione w mieszkaniu oskarżonego, jeżeli przeszukania tego mieszkania dokonano z naruszeniem prawa, w tym przypadku 4 poprawki do Konstytucji USA – tłumaczy Tomasz Duraj, partner z Kancelarii Adwokackiej DurajReck & Partnerzy.
Dowód (pośrednio) nielegalny
Owoc zatrutego drzewa jest także nazywany „dowodem pośrednio nielegalnym”. W prawie istnieje oczywiście także pojęcie „dowodu nielegalnego”. Na czym polega różnica? Podczas przesłuchania oskarżony poddawany zostaje torturom – cokolwiek by nie zeznał, zebrany materiał będzie dowodem nielegalnym. Ale podczas takiego przesłuchania oskarżony może np. podać dane personalne innej osoby, która następnie zostanie przez organy ścigania przesłuchana w charakterze świadka. Dowód z przesłuchania tego świadka, nawet jeśli przesłuchanie zostanie przeprowadzone z zachowaniem wszelkich standardów, będzie dowodem pośrednio nielegalnym.
Niby dwa różne „dowody”, różnica jest wyraźna, ale tak naprawdę dla amerykańskiego prawa nie ma to najmniejszego znaczenia. Zarówno jeden, jak i drugi dowód jest nieakceptowany przez sądy. – Orzecznictwo amerykańskie przyjmuje, z pewnymi wyjątkami, że owoc zatrutego drzewa nie może być dowodem w sprawie sądowej. Uważają bowiem, że skoro źródło informacji o dowodzie jest zatrute, to zatruty jest i sam dowód. I trudno się z takim podejściem nie zgodzić – mówi adwokat Daniel Reck, partner z Kancelarii Adwokackiej DurajReck & Partnerzy.
A w Polsce podział
Tymczasem w naszym kraju kwestia dowodów nielegalnych oraz pośrednio nielegalnych, nie jest jednolicie uregulowana, a orzecznictwo i piśmiennictwo są w tej kwestii podzielone. I tak w postępowaniu administracyjnym (art. 74 k.p.a.) jako dowód należy dopuścić wszystko to, co może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy. Z tym zastrzeżeniem, że dowody nielegalne są odrzucane, ale żeby było ciekawiej – sporny pozostaje charakter owoców zatrutego drzewa. Tego typu dowody mogą zostać dopuszczone w celu rozwiązania danej sprawy.
– Natomiast w postepowaniu karnym, podstawą oddalenia wniosku dowodowego jest niedopuszczalność jego przeprowadzenia – art. 170 § 1 pkt 1 k.p.k. Ale związane jest to ze ściśle określonymi zakazami dowodzenia i zakazami dowodowymi, a nie odnosi się do dowodów pośrednio nielegalnych. Za ich wykorzystaniem, z racji obowiązującej w procesie karnym zasady prawdy materialnej, opowiada się duża część doktryny i orzecznictwa – mówi Tomasz Duraj.
Warto jednak zaznaczyć, że od 1 lipca 2015 r. wprowadzone zostanie uregulowanie dotyczące owoców zatrutego drzewa. Od przyszłego roku niedopuszczalne stanie się przeprowadzenie i wykorzystywanie dowodu uzyskanego za pomocą czynu zabronionego (art. 1 § 1 kodeksu karnego, przyszły art. 168a k.p.k.).
– Z kolei w postępowaniu cywilnym brakuje wyraźnego przepisu, który uniemożliwiałby korzystania z dowodów nielegalnych. I tak np. w celu udowodnienia złej wiary kontrahenta, winy w rozkładzie pożycia małżeńskiego czy popełnienia błędu medycznego, strony postępowania często posługują się np. nagraniami z podsłuchu, zdjęciami zrobionymi z ukrycia, dokumentami pozyskanymi w sposób sprzeczny z literą prawa. Pojawia się wówczas pytanie: czy sąd powinien takie wnioski dowodowe dopuścić do rozstrzygnięcia sprawy? – pyta, obrazując lukę w przepisach Daniel Reck.
Zdaniem ubu prawników, niedopracowane przepisy powodują wielki mętlik w polskim sądownictwie. - Trudno bowiem przewidzieć jak daną sprawę będzie rozpatrywał dany sąd. Dlatego kwestia „owoców zatrutego drzewa” wymaga interwencji ustawodawcy bądź przynajmniej wydania przez Sąd Najwyższy uchwały mającej moc zasady prawnej - konkludują.