Autorka, która jest jednocześnie asystentem sędziego w Sadzie Najwyższym podkreśla, że ocena samego stosunku obligacyjnego oraz jego „stałości”, nie powinna powodować w praktyce większych trudności – te, kryją się przede wszystkim w sposobie określenia przez strony umowy jej przedmiotu. Skoro może być ona podstawą pełnomocnictwa procesowego tylko wtedy, gdy przedmiot sprawy obejmuje określoną w tej umowie czynność prawną, faktyczną lub usługę, wskazany „przedmiot” musi zostać określony na tyle precyzyjnie, aby pozwalał na dokonanie oceny w konkretnej sprawie.
Nie oznacza to jednak – pisze autorka - że strony powinny w umowie wymienić jednostkowo, np. wszelkie czynności prawne, jakie w imieniu zleceniodawcy jest zobowiązany podjąć. Sposób określenia tego przedmiotu musi jednak pozwalać na jego konkretyzację, w przeciwnym przypadku sąd odmówi dopuszczenia do udziału w sprawie w charakterze pełnomocnika osoby, którą łączy ze stroną stosunek zlecenia, nawet jeżeli ma on charakter trwały.
W razie, gdy sąd poweźmie wątpliwości, czy określona sprawa mieści się w ramach określonych przez strony stosunku zobowiązaniowego, i nie zostaną one usunięte, należy przyjąć domniemanie, że dana sprawa nie wchodzi w zakres stałego stosunku zlecenia - pisze Olga Maria Piaskowska, omawiając orzecznictwo Sądu Najwyższego w tej dziedzinie.
Artykuł opublikowany został w kwartalniku „Glosa” 2/2012>>>