Czy czuwanie nad sprawnością postępowań i skutecznością nadzoru prezesów sądów, to wystarczające powody, aby akta wędrowały na biurka ministerialnych urzędników? Czy nie oznacza to już naruszenia niezawisłości sędziów oraz pogwałcenia praw obywateli do prywatności i ochrony ich danych wrażliwych? Na te pytania odpowie niebawem Trybunał Konstytucyjny. Zdecyduje, kto ma rację: czy szef resortu sprawiedliwości, który sam sobie przyznał takie uprawnienie w rozporządzeniu, czy prokurator generalny, który zakwestionował zakres imperium ministra i w lipcu skierował w tej sprawie wniosek do TK. Minister w swoim stanowisku do Trybunału Konstytucyjnego nie zgodził się z żadnym zarzutem Andrzeja Seremeta.
Ministerstwo broni dostępu do akt sądowych
Czy minister sprawiedliwości może zaglądać do akt wszystkich toczących się spraw sądowych? Zdaniem przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości taka kontrola jest potrzebna.