W relacjach prasowych dotyczących wyroku w sprawie śmierci komendanta policji Marka Papały pojawiło się nazwisko jednego uniewinnionego - Ryszarda Boguckiego oraz pseudonim drugiego - Andrzeja Z., ps. Słowik, mimo że też oczyszczonego z zarzutów. Padało jeszcze jednego nazwisko - nieżyjącego Artura Z., co wywołało wątpliwości, czy można opublikować jego nazwisko, czy nie.
"W tzw. aferze Amber Gold, prezes tej spółki jeszcze kilka dni przed ujawnieniem sprawy oraz dzień przed wydaniem postanowienia o przedstawieniu zarzutów przedstawiany był w mediach całym imieniem i nazwiskiem oraz pokazywany był jego wizerunek" - przypomina Dominik Morgała w publikacji "Ujawnienie danych osobowych i wizerunku sprawcy przestępstwa", opublikowanym w "Prokuraturze i Prawie" nr 3/2013.
Sytuacja zmieniła się wraz z wydaniem postanowienia o przedstawieniu prezesowi zarzutów - od tej pory media musiały podawać wyłącznie jego imię oraz pierwszą literę nazwiska, a także zamazywać obraz jego twarzy.
Inny przypomniany przez Morgałę przykład dotyczy trzech spośród pięciu podejrzanych w sprawie korupcji przy prywatyzacji PLL LOT i Stoen, którzy zgodzili się na używanie ich pełnych imion i nazwisk w informacjach prasowych dotyczących tej sprawy. Ponadto dwaj z nich, w tym gen. Gromosław Czempiński, zgodzili się na publikację swojego wizerunku.
Zasadniczo dziennikarze nie są ograniczeni ustawą o ochronie danych osobowych. Nie oznacza to jednak, że mogą podawać imiona i nazwiska podejrzanych, świadków, pokrzywdzonych i innych osób uczestniczących w sprawie. Największe znaczenie ma tu art. 13 prawa prasowego, który zakazuje publikowania w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe, a także danych osobowych i wizerunku świadków, pokrzywdzonych i poszkodowanych, chyba że osoby te wyrażą na to zgodę.
Oprócz tego właściwy prokurator lub sąd może zezwolić, "ze względu na ważny interes społeczny", na ujawnienie danych osobowych, w tym wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe.
Prawo prasowe chroni więc dane osobowe dwóch kategorii osób, biorących udział w postępowaniu karnym. Pierwsza to świadkowie, pokrzywdzeni i poszkodowani - tylko oni mogą zgodzić się na publikację w prasie informacji bezpośrednio ich dotyczących. Druga kategoria obejmuje tych, przeciw którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe. Oni również mogą upoważnić dziennikarzy do ujawnienia swojej tożsamości, ale oprócz tego - niezależnie od ich woli - takiej zgody może udzielić również właściwy prokurator lub sąd z uwagi na "ważny interes społeczny".
Właściwy sąd oznacza sąd prowadzący postępowanie w pierwszej instancji, sąd odwoławczy, czyli drugiej instancji oraz Sąd Najwyższy w postępowaniu kasacyjnym.
W wyroku z 29 kwietnia 2011 r. (sygn. I CSK 509/10) SN potwierdził, że zgoda sądu lub prokuratury na ujawnienie danych osobowych, w tym wizerunku danej osoby, wydana na wniosek określonego dziennikarza lub redakcji, jest skuteczna wobec wszystkich dziennikarzy i redakcji.
Sam dziennikarz nie może natomiast tłumaczyć się ochroną "ważnego interesu społecznego" - o tym decyduje prokurator lub sąd. "Najczęściej +ważny interes społeczny+ polega na poszukiwaniu nieznanych informacji o działalności przestępczej oskarżonego (podejrzanego), uspokojeniu lub ostrzeżeniu opinii publicznej, dotarcie do pokrzywdzonych lub świadków" - powiedział PAP Maciej Kujawski z Wydziału Informacji i Kontaktu z Mediami Prokuratury Generalnej. Dodał, że przepis ten odnosi się nie tylko do spraw karnych, ale także cywilnych i sądowoadministracyjnych.
Prof. Jacek Sobczak w komentarzu "Prawo prasowe" (wyd. LEX) wyjaśnia, że zakaz publikowania danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe obowiązuje w czasie trwania postępowania, a więc do chwili prawomocnego zakończenia. Po zakończeniu postępowania dziennikarz musi uzyskać już zgodę samego skazanego lub uniewinnionego. To oznacza, że dopóki Andrzej Z. sam nie wyrazi na to zgody, media nie mogą ujawniać jego nazwiska.
W wyroku z 18 lipca 2011 r. (sygn. K 25/09) Trybunał Konstytucyjny wyjaśnił, że pojęcie "osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze" nie obejmuje "osób podejrzanych", czyli osób, którym - w odróżnieniu od "podejrzanych" - nie postawiono jeszcze zarzutów i co do których zachodzi jedynie przypuszczenie, że dopuściły się czynu zabronionego. Według Trybunału, ani sąd ani prokurator nie mogą udzielić zgody na ujawnienie danych osobowych "osoby podejrzanej" - może to zrobić tylko ta osoba.
We wszystkich pozostałych wypadkach dziennikarz naraża się na karę grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do dwóch lat (art. 241 kodeksu karnego). To samo grozi za rozpowszechnianie publicznie wiadomości z niejawnej rozprawy w sądzie.
Ochrona danych osobowych, w tym wizerunku, nie obejmuje zmarłych uczestników procesu, ponieważ - jak wyjaśnia generalny inspektor ochrony danych osobowych na swojej stronie internetowej - ochrona ta dotyczy tylko osób żyjących.
Nie oznacza to jednak, że media mogą samowolnie podawać nazwisko zmarłych. "Media muszą się liczyć z tym, że o ochronę dóbr osobistych wystąpią bliscy zmarłego, powołując się na zniesławienie kultu o zmarłym i jego dobrym imieniu" - powiedział PAP Kujawski. Potwierdził, że podawanie danych osobowych zmarłych może być dla prasy ryzykowne.
Mniej rygorystyczne pod względem ujawniania nazwisk jest postępowanie toczące się przez Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Zasadniczo jest ono jawne, co wiąże się z podawaniem do publicznej wiadomości imion, nazwisk i nazw stron, również w mediach. Skarżący ma prawo jednak zastrzec ochronę swojej tożsamości i wówczas Trybunał, a w ślad za nim i dziennikarze, posługują się inicjałem - najczęściej "X".
Katarzyna Jędrzejewska (PAP)