Fala niezwykle surowej krytyki, żeby nie powiedzieć hejtu, wylała się na Adama Bodnara bo spytał, czy w odniesieniu do mężczyzny podejrzanego o zabójstwo dziewczynki na Śląsku konieczne było zakuwanie w zespolone kajdanki z łańcuchem, wyprowadzenie go boso i bez spodni, ale za to z dobrym widokiem dla kamer. Szczególnie, że jak zauważa Rzecznik, nie stawiał on oporu. Adam Bodnar chciał też wiedzieć, czy zapewniono mu podczas przesłuchań obrońcę, bo z doniesień medialnych wynikało, że chyba nie.

Czytaj: RPO w ogniu krytyki, bo upomniał się o prawa podejrzanego>>
 

To wystarczyło by politycy z obozu rządzącego i wtórujący im dziennikarze z tej samej opcji ogłosili, że Bodnar broni mordercy, że nie mamy rzecznika praw obywatelskich, ale mamy rzecznika zwyrodnialców, mordujących dzieci, no i że jak najszybciej powinien on podać się do dymisji.

Gdyby Adam Bodnar chciał uniknąć takich opinii to nie występowałby z takimi oświadczeniami. Ale wtedy sprzeniewierzyłby się wartościom, do których obrony zobowiązał się przyjmując urząd rzecznika. Wartościom, które na szczęście podziela jeszcze część naszego społeczeństwa, chociaż chyba nie większość. W każdym razie do ataku na Rzecznika znalazło się wielu chętnych, a do jego obrony znacznie mniej. A właściwie to media pełne są inwektyw pod adresem Bodnara, a obrońców prawie nie słychać. Negatywnie o nim, ścigając się wręcz w epitetach, wypowiedzieli się wszyscy politycy Zjednoczonej Prawicy, których dziennikarze o to spytali, a ci nie pytani pozamieszczali odpowiednie wpisy na Twitterze.

Właściwie to nic w tych opiniach zaskakującego. Bez słuchania i czytania można dość wiernie podać treść opinii tych polityków na temat tego typu wystąpienia RPO. Bo takie oni mają poglądy, od dawna je prezentują i w dużym stopniu dzięki nim zdobyli władzę.

Pewnym zaskoczeniem jest natomiast to, że w obronie Bodnara nie stają politycy opozycji. We wszystkim, no może poza 500 plus, które obiecują zachować, nie zgadzają się z PiS-em, dla zasady wręcz idą zawsze na czołowe zderzenie. A tu nie, nie bronią Rzecznika, a jeśli już są o to pytani, to zachowują dystans.

Nie podzielają tych wartości? Raczej podzielają, tylko boją się o tym głośno mówić. Bo wiedzą, że upokarzanie podejrzanych i pozbawianie ich przynależnych im w praworządnym państwie uprawnień oraz robienie z tego medialnego widowiska podoba się nie tylko politykom partii rządzącej, ale także dużej części społeczeństwa. Wiedzą o tym i nie chcą się temu elektoratowi narażać.

Zapewne uznają to za dobrą taktykę wyborczą i może mają trochę racji. Ale ta polityka ma też słabe strony, bo trudno będzie wygrywać z opcją nie szanującą standardów praworządności, samemu dystansując się od nich.