Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska: Już wkrótce koniec Pana kadencji na stanowisku prezesa Izby Pracy.

Piotr Prusinowski:  Tak, 2 września br. jest ostatnim dniem zajmowania tej funkcji.

Czy kandydaci na to stanowisko zostali już wyznaczeni?

Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, najdalej na sześć tygodni przed upływem kadencji powinno zostać zwołane Zgromadzenie Sędziów Izby, które w drodze głosowania wyłania trzech kandydatów. Powinni oni zostać przedstawieni Prezydentowi, a Prezydent z trzech kandydatów wybiera prezesa Sądu Najwyższego kierującego Izbą Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

Czy Zgromadzenie Izby się odbyło?

Nie. Ale 6 lutego tego roku odbyło się Zgromadzenie Sędziów Izby w innej sprawie i w jego trakcie większość sędziów złożyła wniosek, pozytywnie przegłosowany o odroczenie bezterminowo posiedzenia do czasu wdrożenia w Sądzie Najwyższym zmian, które przywrócą w nim praworządność. Zmiany nie nastąpiły. Dlatego tą uchwałą czuję się związany, więc nie zwoływałem zgromadzenia sędziów mającego na celu wybór  kandydatów na nowego prezesa.

Może Pan pozostać na stanowisku prezesa?


Nie, 3 września, zgodnie z Prawem o ustroju sądów powszechnych, obowiązki prezesa przejmie najstarszy stażem, przewodniczący wydziału – sędzia Dawid Miąsik. Dalsze scenariusze mogą być takie: Pan Prezydent wobec nieprzedstawienia mu kandydatów może powierzyć obowiązki prezesa sędziemu Sądu Najwyższego, którego zadaniem będzie zwołanie zgromadzenia i dokonanie wyboru kandydatów na prezesa. To może się zdarzyć już 3 września. Pan Prezydent potrzebuje jednak do tego „powierzenia” kontrasygnaty Pana Premiera. Wynika to z art. 144 par. 2 Konstytucji RP, który stanowi, że akty urzędowe Prezydenta Rzeczypospolitej wymagają dla swojej ważności podpisu Prezesa Rady Ministrów, który przez podpisanie aktu ponosi odpowiedzialność przed Sejmem. Wprawdzie art. 144 par. 3 Konstytucji przewiduje, że wymóg z par. 2 art. 144 nie dotyczy „powołania prezesów Sądu Najwyższego”, jednak  „powierzenie wykonywania obowiązków Prezesa Sądu Najwyższego” z art. 15 par. 3 w związku z art. 13a par. 1 ustawy o Sądzie Najwyższym, to nie to samo co „powołanie prezesa Sądu Najwyższego” z art. 144 par. 3 Konstytucji.

Co, jeśli Prezydent nie uzyska takiej kontrasygnaty? Już mieliśmy takie przypadki przy powoływaniu sędziów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej.

Jeśli Pan Prezydent przyśle nam taką osobę, to ta czynność będzie dotknięta poważną wada prawną.  Pan Prezydent ma prawo powoływać prezesów SN, ale nie ma uprawnień do powoływania pełniących obowiązki prezesa SN. Wybór sędziów do Izby Odpowiedzialności Zawodowej nie odbywał się na stanowisko prezesa.

Jakie ważne uchwały i orzeczenia zapadły w Izbie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN w czasie Pana kadencji?

Przez trzy lata pełnienia przez mnie funkcji prezesa takich orzeczeń znaczących dla dużej części społeczeństwa było wiele. Choćby sprawy emerytur policyjnych, która przywróciła byłym funkcjonariuszom w znacznym zakresie utracone emerytury. Mamy bardzo istotną zmianę orzecznictwa dotyczącą zasiłku chorobowego – art. 17 ustawy zasiłkowej. To przepis, który jest swoistą pułapką dla ubezpieczonych. Mówi o tym, że jeśli ktoś wykonuje czynności zarobkowe w trakcie zwolnienia lekarskiego, to traci prawo do zasiłku chorobowego za cały jego okres. Przez lata Sąd Najwyższy był bardzo radykalny, jeśli idzie o wykładnię tego przepisu. Czasami nawet drobne czynności, które ktoś nieopatrznie wykonał w trakcie zasiłku skutkowało utrata zasiłku za cały okres jego pobierania. Sąd Najwyższy zliberalizował swoje podejście. Nasze orzecznictwo pozwoliło badać relację między tym, co się traci a tym co się zyskało na skutek podjęcia działalności zarobkowej. Również każe spojrzeć na problem pod kątem zamiaru ubezpieczonego. To jest istotne podejście, ważne dla każdego obywatela. Dotyczy np. osoby, która zyskała 100 zł, będąc na zasiłku, z tytułu obsługi grupowego ubezpieczenia pracowników, a może stracić zasiłek za długotrwały okres.  

Ważne też okazały się wyroki SN dotyczące dyskryminacji.

Tak. Przez lata SN twierdził, że nierówne traktowanie jest naganne, ale bardzo trudno było dojść roszczeń z tytułu nierównego traktowania. Sąd Najwyższy twierdził, że przepisy zawarte w kodeksie pracy dają prawo do roszczeń tylko w razie dyskryminacji. A więc trzeba było wykazać, że jest się nierówno traktowanym i jednocześnie dyskryminowanym. Niedawno SN zmienił swoje orzecznictwo. Dzisiaj każde nierówne traktowanie bez względu na to, czy stoi za tym jakaś przyczyna, upoważnia każdego pracownika do żądania zapłaty odszkodowania bez konieczności wykazywania , że był dyskryminowany. Takie podejście znacznie poszerzyło możliwość dochodzenia przez pracowników roszczeń.