Zdaniem autora, wszystko za sprawą chińskiego konsorcjum COVEC, które proponując najtańszą cenę za wykonanie prac na autostradzie A2, nie było wstanie ukończyć inwestycji. Wcześniej takie zarzuty kierowane były przeciwko największym polskim i zagranicznym firmom - np. Mostostal, czy Budimex. Tamte sprawy nie wzbudziły jednak takiej uwagi jak sprawa konsorcjum z Chin, która zainspirowała nawet Komisję „Przyjazne Państwo” do przygotowania projektu nowelizacji. Tak jak w przypadku innych „medialnych” zmian prawa, tak i w tym przypadku należ ocenić proponowane zmiany w całości negatywnie.
Witold Jarzyński uważa jednak, że zamiast zmieniać przepisy ustawy Prawo zamówień publicznych ustawodawca powinien dać możliwość wykonawcom bronienia swoich prawa przed sądem. Należy więc - twierdzi - obniżyć maksymalną kwotę opłaty od skargi na orzeczenia KIO z zaporowej dla małych firm kwoty 5 mln zł na 100 tys. zł, tak, aby orzeczenia Izby dla wykonawców nie były ostateczne a procedura odwoławcza (w wielu przypadkach) 1-instancyjna.
Autor opracowania przypomina, że W 2004 roku jedynie 29 proc. przetargów publicznych było rozstrzyganych tylko w oparciu o kryterium ceny. Dzisiaj w 9 na 10 przetargach cena jest jedynym kryterium wyboru oferty. Znaczący skok zastosowania tego kryterium zanotowaliśmy po wejściu Polski w struktury Unii Europejskie, kiedy to zwiększyła się ilość wydawanych pieniędzy za pośrednictwem systemu zamówień publicznych, co skutkowało również bardziej szczegółowymi i częstymi kontrolami. Urzędnicy zaczęli więc coraz częściej stosować obiektywne, przejrzyste a co za tym idzie i bezpieczne kryterium ceny.
Zastosowanie kryterium ceny nie oznacza automatycznie, iż zamawiający nie zwraca uwagi na inne czynniki (warunki). Tak więc jeżeli zamawiający należycie ustali warunki przetargu, to wyłączne zastosowanie kryterium ceny nie sprawi, iż zamówienie będzie wykonywane przez podmiot nieprofesjonalny.
Zdaniem autora, nie we wszystkich przetargach wystarczy jednak określenie warunków przetargu. W celu profesjonalizacji zamówień publicznych należy rozważyć rozszerzenie katalogu obowiązkowych kryteriów wyboru oferty w odniesieniu do różnego rodzaju zamówień publicznych (np. zamówienia o charakterze intelektualnym).
- Należy jednak pamiętać, iż ustawodawca – nawet najbardziej racjonalny - nie jest wstanie wiedzieć, jakie potrzeby mają wszyscy zamawiający w różnych regionach, branżach i instytucjach. Decyzje o rozszerzeniu katalogu powinny być podejmowane przez poszczególnych ministrów w drodze rozporządzeń, po dogłębnym przeanalizowanie potrzeb zamawiających i skutków, przy jednoczesnej publikacji wytycznych odnośnie stosowania nowych kryteriów - przestrzega Witold Jarzyński. I dodaje, że dodatkowo, należy być świadomym tego, iż wprowadzenie dodatkowych kryteriów wyboru oferty nie zmieni sytuacji, w której w przetargach wygrywać będzie w większości wykonawca oferujący najniższą cenę. W 2004 roku jedynie 29 proc. przetargów zawierało wyłącznie kryterium ceny a i tak 84 proc. wybranych ofert to były oferty o najniższej cenie.
Zdaniem autroa analizay, w celu poprawy jakości przetargów publicznych należy wprowadzić instytucję tzw. „success fee”, czyli dodatkowego wynagrodzenia wypłacanego wykonawcy jeśli jego praca po paru latach okaże się rzetelna i bez wad, aby zwiększyć bodźce działające na wykonawców, których interes powinien być związany z fachowym wykonaniem przedmiotu zamówienia w perspektywie długoterminowej.
Raport>>>www.for.org.pl/pl/a/1986,Analiza-112011-Najnizsza-cena-w-przetargach-publicznych-gdzie-naprawde-lezy-problem
Kryterium ceny nie takie groźne dla przetargów
Stosowanie rażąco niskich cen w przetargach publicznych jest zjawiskiem bardzo rzadkim, porównywanym w ekonomii do częstotliwości występowania potwora z Loch Ness. Niemniej jednak w Polsce jest to przedstawiane jako znaczący problem - twierdzi Witold Jarzyński, prawnik oraz doktorant w katedrze prawa cywilnego Uniwersytetu Warszawskiego, autor analizy pt. "Najniższa cena w przetargach publicznych gdzie naprawdę leży problem?".