Wnioski o uzasadnienie wyroku złożył także sam oskarżony Brunon Kwiecień i dwójka jego pozostałych obrońców, a także obrońca współoskarżonego Macieja O.
Jak poinformowała w piątek rzecznik Sądu Okręgowego w Krakowie sędzia Beata Górszczyk, w świetle przepisów kodeksu postępowania karnego apelację złożoną przed sporządzeniem pisemnego uzasadnienia wyroku traktuje się jako wniosek o sporządzenie uzasadnienia. Po sporządzeniu takiego uzasadnienia obrońca może napisać uzupełniającą apelację.
W swojej apelacji mec. Maciej Burda zaskarża wyrok w całości - co do winy i co do kary – i podnosi zarzuty formalne, m.in. że wybór sędziego prowadzącego sprawę odbył się z naruszeniem przepisów; podważa też bezstronność sędziego i jednego z ławników. Obrońca zastrzega jednocześnie, że jeśli otrzyma uzasadnienie, sporządzi apelację uzupełniającą. W konkluzji wnosi o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.
"Zasadność zarzutów apelacyjnych bada Sąd Apelacyjny po otrzymaniu z sądu pierwszej instancji akt sprawy wraz z pisemnym uzasadnieniem wyroku oraz apelacji stron" – powiedziała PAP sędzia Górszczyk.
21 grudnia krakowski sąd uznał Brunona Kwietnia za winnego przygotowywania zamachu terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, usiłowania nakłaniania dwóch studentów do przeprowadzenia takiego zamachu oraz nielegalnego posiadania broni i handel nią. Skazał go za to na karę łączną 13 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest nieprawomocny.
Według śledczych Brunon Kwiecień, doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu 4 tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe SKOT. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.
Obrońcy wnosili o uniewinnienie oskarżonego, twierdząc, że padł on ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW. Świadkami incognito w procesie byli m.in. agenci ABW, którzy pod przykryciem współpracowali z Kwietniem pod koniec jego działalności i doprowadzili do ujęcia go. Brunon Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwał się do winy i twierdził, że inspirowała go inna osoba, współpracująca z ABW. Wyraził zgodę na podawanie nazwiska.
Jak powiedziała w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Aleksandra Almert, po analizie zgromadzonego materiału sąd z całą stanowczością stwierdził, że oskarżony dopuścił się popełnienia wszystkich zarzucanych mu czynów. "Nie ma dowodu, że oskarżony był namawiany, nakłaniany, prowokowany do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że ktoś groził jemu lub jego rodzinie, by nakłonić go do zamachu na Sejm. Nie ma dowodu, że chciał się wycofać" - powiedział sąd w ustnym uzasadnieniu wyroku. Podkreślił, że zdaniem sądu plan oskarżonego był realny i możliwy do przeprowadzenia, a oskarżony dysponował niezbędną wiedzą, możliwościami i urządzeniami, dokonał też niezbędnych ustaleń i przygotowań do zamachu.
Według sądu Kwiecień został zatrzymany w odpowiednim momencie, a ABW działała zgodnie z prawem. "Wszystkie elementy były realne, brakowało tylko ludzi, do zamachu mogłoby dojść już w 2011 r." – podkreślił sąd.
Sąd poinformował również, że w jego ocenie wszystkie procedury zostały zachowane i działania ABW były legalne. "Sąd z urzędu dopuścił dowód z opinii fonoskopijnej Instytutu Ekspertyz Sądowych - jest on dowodem, że czynności operacyjne zostały przeprowadzone w sposób rzetelny. Nie możemy mówić o żadnej prowokacji ABW" - powiedziała sędzia Almert. (PAP)
hp/ par/