"Teraz będziemy się przygotowywać do ratyfikacji. Ja ten czas realnie oceniam na dwa lata. Potrzeba wielu dyskusji w gronie ekspertów - temu poświęcimy pewnie rok 2013 i część 2014, a w 2014 podejmiemy już prace legislacyjne, jednak ten etap potrwa kolejne kilka miesięcy" - powiedziała pełnomocniczka po podpisaniu konwencji.
Jej zdaniem już samo podpisanie konwencji, choć to dopiero pierwszy etap zawierania umowy, może spowodować zmiany w podejściu do problemu przemocy. Przypomniała, że podobnie było w przypadku kwot na listach wyborczych - zanim przepisy weszły w życie, niektóre partie zaczęły je stosować, a towarzysząca pracom nad ustawą dyskusja wiele osób przekonała, że jest to rozwiązanie potrzebne.
"Jestem przekonana, że analogicznie będzie z konwencją - sama dyskusja spowoduje zmianę nastawienia do tego problemu" - powiedziała Kozłowska-Rajewicz.
W jej ocenie konwencja wymusza zmianę spojrzenia na przemoc. "My w Polsce mówimy przede wszystkim o przemocy domowej, ale przemoc zdarza się nie tylko w domu. Osią powinno być to, że jej ofiarami padają przede wszystkim kobiety, a niezwykle rzadko bywają jej sprawczyniami. Trudno być ślepym na ten fakt i nie brać go pod uwagę, tworząc strategie przeciwdziałania przemocy. Ja uważam, że to jedna z najważniejszych wartości, które wniesie konwencja" - podkreśliła.
Wyraziła również przekonanie, że wiele głosów sprzeciwu wobec konwencji wynikało z jej niezrozumienia i błędnej interpretacji. Jej zdaniem one zamilkną, gdy rozpocznie się rzeczowa i merytoryczna dyskusja na temat jej zapisów.
Przypomniała również, że zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego, w okresie pomiędzy podpisaniem a ratyfikacją umowy międzynarodowej państwo nie powinno podejmować działań sprzecznych z podpisaną umową, ani takich, które uniemożliwią jej ratyfikację w przyszłości.